sobota, 29 października 2022

Domori Chacao 85 % Fondente Dark Chocolate ciemna z Tanzanii

Ostatnia tabliczka Domori, jaka mi na czas pisania tego tekstu pozostała, nie budziła jakiejś przeogromnej ochoty. Liche opakowanie i już przez nie wyczuwalna cienizna mi nie odpowiadały. Mimo że koniec końców tabliczki także z tej linii wychodziły smacznie, to jednak brakowało mi w nich tego czegoś, co miały dawne, inne Domori. Smutne, jednak przynajmniej zawartość kakao była najbardziej w moim typie, co dobrze wróżyło.

Domori Chacao 85% Fondente Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao z Tanzanii.

Po otwarciu rozbrzmiał zapach maślanego brownie z mnóstwem soczystych, słodko-kwaśnych wiśni. Bazę cechowała łagodność, wzmocniona migdałami, które pojawiły się obok masła. Myślę o surowych lub prażonych minimalnie. Chwilami do głowy przychodził mi delikatny marcepan... nasączony jednak ewidentnie. I soczystością wiśni, i alkoholem dobrej jakości. Kropelką aż karmelowo słodkiego whisky. Ta wniosła słodycz, głównie właśnie karmelu. A jednak też owoców. Pomyślałam o wiśniach suszonych, ale o niewiarygodnie wysokiej soczystości. To suszone, ale miękko-wilgotne, jędrne owoce. Wszystko jednak osiadło w realiach ciasta czekoladowego.

Nieprzyjemnie cienka tabliczka trzaskała bardzo głośno jak suche, grube gałęzie i konary z trochę chrupkim pogłosem. Zaskoczyła mnie swoją twardością. Była dość krucha, a przekrój wyglądał na proszkowo-ziarnisty i sprasowany.
Nawet w ustach przez pewien czas twardość utrzymywała. Rozpływała się łatwo, a jednak bardzo długo z racji tego, jak gęsta i zwarta była. Dała się poznać jako kremowo-tłusta, dość budyniowa, acz... myślę tu raczej o grudkach, które się zrobiły w budyniu. Maślane, gibkie grudki, tłuste, które z czasem wykazały się lekką pylistością.

W smaku pierwsza rozeszła się maślaność. Okazała się stateczną i spokojną bazą, na której rozlała się czekoladowość, co zaobfitowało w delikatne, słodkie brownie o maślano-mazistej konsystencji, ale jednocześnie skonfrontowane z lżejszym, puszystym i wilgotnie-plaskającym murzynkiem. Oba ciasta wiązały się z subtelną gorzkością.

Pojedyncze przebicia słodko-kwaśnych owoców czerwonych suszonych nastąpiły już po chwili. Wyobraziłam sobie niewiarygodnie soczyste jak na suszone wiśnie i żurawiny. Do głowy przyszły mi takie podkręcone kwaskiem cytrynowym, dosłodzone sokiem z owoców, np. winogron. Nie była to soczystość owoców świeżych i surowych, a właśnie takich suszonych. Przewinęły się czerwone winogrona (jako sok do dosładzania?), a z czasem wiśnia wyszła na prowadzenie.
Myślę o wiśniach słodkich, podsłodzonych.

W tym czasie jednak maślaność osnuła nuta migdałów. Może też trochę drzew? Wiązały się z soczystością, bazie dodając rześkości. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zaczęła narastać gorzkość. To dym i węgiel, śmiało mieszające się z brownie. Czułam nieco za mocno przypieczone brzegi, wątek jakby kakao w proszku, aż pewną pylistość. Drewno zwęglone na popiół?

Chwilami, gdy tak maślane nuty mieszały się z goryczką, czuć paloność, do głowy przychodziły mi ciastka cantucci kakaowo-migdałowe, zestawione z dobrym jakościowo alkoholem. Może... maczane właśnie w czymś, nasiąkające... na pewno słodkie.

Słodycz podkreśliła, jak bardzo palona jest. Zaserwowała ciemny karmel, mieszając się z charakternym, wykwintnym alkoholem. W tle poczułam bardzo słodką, karmelową whisky. Trafiwszy na migdały, podszepnęła im marcepan. Oczywiście nasączony kropelką alkoholu i... soczystymi owocami? Motyw owocowej soczystości uzyskaną za sprawą soku z winogron przybrał na znaczeniu. Zobaczyłam sok, cieknący z czerwonych winogron, związany z rześkością i lekkością... Nie była to nuta winogron po prostu.

Znów pomyślałam o wiśniowym cieście brownie... Takim migdałowo-maślanym cieście i / lub kakaowym marcepanie z wiśniami. Podkręcono-słodkie wiśnie zrobiły się wiśniami nieco nasączonymi alkoholem. Wciąż dbały o kwasek, ale już właśnie i z alkoholem się przemieszały.

Pod koniec wiśnie podkręciła odrobinka cytryny. Brownie... chyba też nasączono lekko sokiem z cytryny, ale nie było kwaśno. Pewna cierpkawość za to wypłynęła za sprawą popiołu i kakao... mniej wyrazistych na końcówce migdałów? Alkoholu? Może coś a'la amaretto? Aż poczułam lekkie pieczenie, rozgrzanie języka. I... znowu jakieś migdałowe ciastka włoskie?

Po zjedzeniu został posmak migdałowo-kakaowych wypieków, a więc ciasto-ciastek... z kwaskawym echem czerwonych owoców suszonych i winogron czerwonych, podkręconych cytryną. Zestawione to wszystko było z intensywnie karmelową słodyczą, która przybrała poważny, alkoholowy wydźwięk. To jak owoce w alkoholu: whisky, amaretto. 

Całość smakowała mi, jednak za dużo mi w niej było maślaności. Choć gorzka za sprawą dymu, nut poprzypiekania na popiół, dużej ilości migdałów i brownie, to wciąż wydawało się to łagodzone. Soczyste owoce suszone (głównie wiśnie, ale i nieoczywiste nuty innych czerwonych, np. winogron), cytryna wprowadziły kwasek, ale nie kwaśność, a słodycz, choć znacząca, nie była za mocna. Wszystko to na plus, ale schylenie ku klimatom cantucci czy bardzo maślanego ciasta jakoś mnie nie kupiły.
Forma, konsystencja z kolei poprawne, ale w przypadku Domori, to wada (bo ich konsystencja powinna zachwycać!).

To aż niespotykane, że okazała się najprawdziwszym "środkiem" między poważną i charakterną, whisky-ziemistą Chacao 99% a znacznie słodszą od suszonych owoców, babkowo-ciastową Chacao 68%.


ocena: 8/10
cena: 20 zł (za 50g; cena półkowa)
kaloryczność: 620 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.