poniedziałek, 31 października 2022

Deseo Czekoladowa Czaszka Średnia ciemna 60 % z Togo

Z przepiękną czaszką na Halloween od Deseo miałam już do czynienia w postaci małej czaszki z mózgiem z orzecha włoskiego, ale to przy czystej pomyślałam, że w zasadzie naprawdę brakuje mi nie tylko autentycznie zachwycających różności (nie chodzi mi tylko o spożywcze) na ten czas (Halloween / Samhain), ale też czekolad z Togo. Jak już są, to o niskiej zawartości kakao. Ciekawe, dlaczego? I dlaczego użyto tak niespotykanego kakao akurat właśnie do figurek, a nie tabliczek?
Uznałam, że przy tej na samym kakao będę mogła skupić się o wiele bardziej, niż w przypadku małej  (bo może przesiąkła orzechową mózgownicą?).

Deseo Czekoladowa Czaszka Średnia to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao z Togo; produkt sezonowy dostępny od 22.10 do 01.11 w cukierni Deseo.

Czaszka pachniała intensywnie ziemiście, ale też słodko w sposób poważniejszy, charakternie sosowo-likierowy. Kojarzyła się z alkoholowym, truflowo-grzybowym moussem czekoladowym / kakaowym. Czuć lekką soczystość owoców leśnych (borówkowo-jagódkowatych?) oraz nawet coś korzennie-ziołowego. Do głowy przyszło mi czerwone wino o takich nutach. 

Figurka była bardzo ciężka i masywna, konkretna. Choć ważyła 300g, to nie żaden gigant, a czaszka mieszcząca się w dłoni, mająca około 8-9 cm wysokości.
Do podziału wręcz paskudna, z racji tego, że nie była pusta. Na szczęście zawczasu uzbroiłam się w młotek... A i to nie było łatwo. Próbowałam nim ją rozwalić - nic, potem więc przy jego pomocy męczyłam się z wbiciem nożo-tasaka i tak coraz to kolejne fragmenty i płaty udało mi się oddzielić.
Kawałki mniejsze (już wstępnie podzielone wyżej opisaną metodą) trzaskały i chrupały głośno. 
W ustach czekolada rozpływała się w umiarkowanym tempie, z ogromną ochotą. Zaskoczyła tym, że dość prędko trochę miękła. Była kremowo-tłusta, nieco polewowa, ale w zasadzie w porządku. Idealnie gładka, jedynie gęstawa i nieco mazista pokrywała podniebienie, a potem znikała rzadko wodniście, zostawiając tłustość.
(Beżowe części wewnątrz smakowały tak samo jak wyglądające normalnie, acz wrażenie po rozwaleniu tego, nie jest najlepsze.)

W smaku pierwsza ruszyła ziemistość, którą ścigał truflowy motyw. Odpowiadała za niego wysoka słodycz. Należała do cukru, choć lekka cierpkość i poważniejszy motyw nadał jej charakteru sosu / syropu kakaowego, wzmocnionego alkoholem. 

Z czasem całość zaczęła mi się wydawać coraz bardziej ziemista i jak czerwone wino o nutach czekolady. Mimo to, cukier prędko zaznaczał swoją obecność w gardle i irytował. Chwilami wychylał się, wzmocniony przez kontrast.

Gorzkawość dokładała coraz to kolejne pokłady ziemi, trochę dymu, jednak nie była mocno palona. Baza łagodniała, decydując się na sporo maślanych i maślano-orzechowych nut. Te były niejednoznaczne, chwilami polewowe. Pomyślałam o piernikach w czekoladzie... Z nutą owoców?

Soczystość od wina przemknęła do muląco, aż gnilnie słodkich jagódek, borówek - ciemnych owoców leśnych. Być może też wiśni? Zatapiały się w truflowości, stąd zaraz pomyślałam o alkoholowych cukierkach w czekoladzie, z różnymi nadzieniami. Niewątpliwie słodkich... cukrowo czy... nieco jasno miodowo. W pewnym momencie pomyślałam o miodowym dżemie z borówek amerykańskich, który chlapnięto na maślaną bułeczkę, sowicie wysmarowaną masłem.

przypominajka, co jeszcze
na Halloween się pojawia
Pod koniec całość wydała mi się aż nieco truflowo-grzybowa jak mousse czekoladowy, oczywiście przesłodzony i bazowo maślany. Cierpkość kakao stanowiła tylko składową. To wariant na pewno dla dorosłych, nasączony alkoholem i wciąż pamiętający o ziemi. Niczym zapach chłodnego, jesiennego wieczoru, przepełnionego zawilgoconymi liśćmi, leżącymi na niej. Ale... jednocześnie aż mdląco słodki.

Po zjedzeniu został posmak cierpko-ziemisty, trochę soczysty jak wino i ciemne, muląco słodkie owoce, gorzkawy lekko, ale wyraźnie. Czułam przesadzoną, irytującą słodycz (jakby drapanie jasnego miodu w gardle), spłycającą całkiem dobrą ziemistość. A do tego maślany wątek, który też nie pomagał. 

Czekolada była dokładnie ta sama, co w Małej Czaszce Deseo, a jednak obecność orzecha trochę zmienia - nieco zabarwia on sobą bazę. Dzięki temu podlinkowana wydaje się mniej słodka, a bardziej wyważona. Duża serwuje kontrast w postaci ziemiście-winnego, soczystego smaku kakao i cukrowości. Ta cukrowość szybko i łatwo muli i mdli. W dodatku duża przysparza problemy przy podziale. A jednak też jest piękna i... w sumie smaczna, przystępna, co jest kolejnym atutem produktów okolicznościowych.
Cały punkt odejmuję za to, jak została zrobiona - w środku aż zbeżowiała (nie wiem, dlaczego), do którego to środka w ogóle trudno się dostać. Czekolada, a głównie dla oczu - gdybym miała tyle na nią wydać, a nie dostać, żałowałabym tych pieniędzy (ja bym nie kupiła, tym bardziej w ciemno). Stąd i większość (bo to niewygodne do jedzenia, a do tego słodkie), trafiła do ojca.
To jednak, dlaczego czaszka jest pełna, a nie pusta w środku, wyjaśnił mi właściciel marki. Czaszki robione są w silikonowych formach, więc nie dałoby się zrobić pustej, a już nawet gdyby jakiś cudem, to przy wyjmowaniu by pękały.

Nasączone owoce (w tym borówki amerykańskie) czułam również w Zotterze Labooko Togo 65 %, on też był maślany, ale jednak o wiele mniej słodki; wyważony w tym wszystkim. I choć czysta czacha Deseo wydaje się jednocześnie i bardziej cukrowa, i bardziej charakterna od czaszki z orzechem, to niestety jej słodycz męczy. Orzech stanowił bowiem jakiś przerywnik od słodyczy.


ocena: 7/10
kupiłam: deseopatisserie.com (dostałam)
cena: 65 zł (za sztukę, czyli 300 g; ja dostałam)
kaloryczność: 561 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, emulgator: lecytyna sojowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.