poniedziałek, 10 października 2022

Vivani 92 % Cacao Fine Dark Noir Fondente / Feine Bitter ciemna z Panamy

Kiedyś miewałam epizody niejedzenia słodyczy, acz zawsze się kończyły. Obecnie wystąpiło u mnie coś zupełnie innego, bo w zasadzie znielubiłam za słodkie rzeczy ogółem. Po prostu mi nie grają całościowo, a jednak słodki smak - nie za mocno słodki - lubię przecież... Śmiesznie trochę, że np. nawet niektóre owoce obecnie mogą mnie na łopatki rozwalić. Takie figi suszone - kiedyś mogłam jeść często i to nawet więcej niż 100 gramów. Obecnie połowa tego wydaje mi się zasłodzeniem totalnym, więc raz na jakiś długi czas mogę zjeść np. 25-30g. W przypadku czekolad, choć na blogu aż tak tego nie widać, bo publikuję sporo takich, których właśnie troszeczkę próbuję, w większej ilości jem tylko czyste  ciemne. W dodatku bardzo przeszkadza mi w nich biały cukier, więc takie staram się omijać. I w sumie ogółem jem ich mniej niż niegdyś, wciąż jednak w miarę sporo. Hm... Stąd cieszę się, że wciąż zdarzają się zwyklejsze, a przyjemne marki. Na samym początku odkrywania lepszych czekolad poznałam fajną markę Vivani, która potem kilka razy rozczarowała, a obecnie znowu chyba wspięła się na wyższy poziom. Taki wniosek wysnułam po zjedzeniu ich paru tabliczek. Vivani 92 % Cacao Panama jadłam już w 2018 roku. Zmienili jednak opakowanie i.... pewnie nie tylko. Stąd dzisiaj prezentowana zapowiadała się zacnie. W dodatku posłodzono ją cukrem kokosowym - słodziłem zacnym i ciekawym, choć nie wiem, czy na pewno najlepszym jako składnik czekolad (ja go nie używam, bo nic nie słodzę, ale po kilku produktach, w tym czekoladach, po prostu wydaje się ciekawie specyficzny). Ja po prostu w tabliczkach wolę trzcinowy. A jednak... Po Vosges Whole Cacao Fruit 86% Whole Cacao Raw Honey, Aruntam Sensory Chocolate 90% Virgin Bio Dark Chocolate & Coconut Blossom Sugar Esmeraldas Ecuador | Arriba Nacional oraz Zotterze Squaring the Circle 75% Dark Choco with Date Sugar słodzonymi właśnie innymi cukrami, uznałam, że to odpowiedni moment na nią. Tak dla porównania. 

Vivani Fine Dark Noir Fondente / Feine Bitter 92 % Cacao to ciemna czekolada o zawartości 92% kakao z Panamy. 

Po otwarciu poczułam znacząco palony zapach orzechów i węgla z nutą czegoś nieuchwytnego, palonego i egzotycznego w tle... Z czasem określiłam to jako "orzechowo-drewniany kokos". Myślałam też o orzechach otulonych kwiatami. W głowie siedziały mi egzotyczne, plażowe kwiaty, niosące sporo rześkości i słodyczy. Ta mieszała się z mnóstwem soczystych, słodkich brzoskwiń i moreli. Świeżo-suszonych, z wyraźnie zaznaczonym kwaskiem cytrusów. Głównie cytryn, acz te nie była mocne, a jedynie podkręcające resztę kompozycji.

W dotyku średnio gruba tabliczka wydawała się idealnie gładka i masywna, co potwierdziło się przy łamaniu. Z racji twardości łamała się z donośnym, chrupko-skalistym trzaskiem.
W ustach rozpływała się w średnim tempie. Robiła to dopiero po chwili, ale raczej bez większych problemów. Była gładka, tłustawa, że aż nieco śliska, a momentami giętka w ulepkowatym sensie. Miękła, opływała rzadkawymi smugami. Jakby luźno trzymała kształt i kojarzyła się z kawałkiem fuzji kostki masła i lodu. Była jedynie gęstawa i znikała dość tłusto-wodniście.

Przywitała mnie smakiem dymu. Był gorzki i wyrazisty. Po chwili zaprosił do siebie trochę węgla. Pomyślałam o węglu roślinnym, niosącym gorzkawość, ale także słodycz. Ogół okazał się delikatny. Nasunął mi się na myśl węgiel rozrabiany w wodzie.

To wprowadziło rześkość. Pomyślałam o mżawce, która zagasza jakieś palenisko i o rześkości kwiatów, roślin. Odnalazła się tam subtelna słodycz. Też lekko wodnista, ale jak wodniste melony i inne egzotyczne owoce, kwiaty... Jeszcze chwilowo niesprecyzowana. Oczami wyobraźni zobaczyłam, trochę jak za mgłą, plażę z owocami, palmami i kwiatowymi girlandami, gdzie jakąś zabawę / imprezę rozgonił deszczyk. Wspomnienie wszystkiego już tylko wisiało w powietrzu.

Po chwili na intensywności przybrała gorzkość dymu. Wysypały się z niego rozmaite orzechy. Kontynuowały gorzkawość, ale wprowadziły także pewną łagodność. Pomyślałam o palonym drewnie iglastym, które wniosło odrobinkę kwasku. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa czuć mocne palenie, ale jednocześnie jakby wilgoć. Pochodzącą od roślin i... znów nasilający się węgiel. 

Daleko w tle wyłapałam także paloną słodycz... coś jakby.. zwęglono-skarmelizowane orzechy lub kokos (jadłam Vosges Super Dark 72 % Coconut Ash & Banana ze zwęglonym kokosem - może stąd to skojarzenie?). Karmel... czy raczej melasa miały w sobie też coś... roślinnego? Roślinnie-ostrawego? Może karmel i melasa w zdrowej odsłonie, też z suszonych owoców, np. fig? Tylko że jakiś suchych, mało intensywnych. Z racji rześkości przyszedł mi do głowy słodzik, ale zaraz się schował.

W tym czasie owoce zdecydowały się. Naprzód ruszyły brzoskwinie... dziwnie jednak rześko-kwiatowe. Przypomniałam sobie białe brzoskwinie (pisałam o takich na instagramie), dość mdławe. Zaraz za nimi czułam morele... świeżo-kwaskawe, ale też niezbyt intensywne. Brzoskwinie, ich skórki... jeśli nie te białe, to średnio dojrzałe, bo kwasek narastał. Cały czas jednak zdawał się integralny ze słodyczą. Odnotowałam rześki sok cytryny, który wszystko jeszcze bardziej nasączył.

Rozrabiany węgiel wessał nieco kwasku owoców, a sam przeszedł w muliste, herbaciane tony. Czułam suszone, a dopiero zaparzające się liście... myślałam o jakiejś jeszcze wodnistej (słabej) herbacie z kokosową nutą. Jakby tak dodać do niej palone płatki kokosowe...? Właśnie ta paloność... Znów przypomniała o różnych orzechach. Jakby również w nich czaił się kwasek? Trudno uchwycić, bo pod koniec znów coraz bardziej przykrywał je dym. Nie był jednak mocny, a zmieszany z pewną maślanością. Pod koniec zrobiło się bardzo delikatnie, jakby tak zamknąć to wszystko w realia delikatnego, maślanego biszkoptu i wody z rozrobionym węglem?

W posmaku został właśnie kwaskawo-cierpki dym, związany z rześkością, a jednak też biszkoptem. Ten musiał być jednak bardzo lekki, puszysty z racji ogólnego wydźwięku. To kwaskawo-cytrynowe nuty z charakterem brzoskwiń (białych?), a także mnóstwem kwiatów. Było słodko-rześko i gorzkawo. Trochę jakby rześko-ostrawo od słodziku, ale to akurat niemal kryło się w cierpkości kakao zwyklejszego (palonego na węgiel?).

Całość okazała się przyjemnie gorzka i słodka w niecodzienny sposób. Do gorzkości dymu i węgla niezbyt mi pasowała taka zwiewna, soczysta, lekka słodycz. Lekki biszkopt łagodził, tonował, jednak nie pasował na dobrą sprawę ani do poważniejszych nut, ani do tych rześkich. Brzoskwinie białe, kwasek, motyw wody... Słodycz się w tym przewijała, ale pozostawała jakby ukryta. Wywoływała czasem skojarzenia ze słodzikiem, budowała klimat nasączenia, wilgotności, mimo palonej bazy. Czekolada smakowała mi, ale szału nie zrobiła. Konsystencja też nie chwyciła, bo czekolada rozpuszczała się trochę jakby (!) niezbyt chętnie, miękko-tłusto i wodniście.
Na pewno ją poprawili jakościowo, ale wciąż nie jest to tabliczka, którą mogłabym się zachwycić. 92 % Cacao Panama z 2018 była bardziej płaska. W obu czuć dym, ale w dzisiaj prezentowanej wplótł więcej wątków.
Wydała mi się wcale nie bardziej gorzka od Vivani 75 % Cacao Panama Fine Dark Noir Fondente / Feine Bitter, a po prostu mniej od niej słodka (nie była tak melasowo-korzenna, suszono owocowa jak podlinkowana). Jakby tak przygłuszyli jej nuty tłuszczem kakaowym, co nie wyszło zbyt głęboko.


ocena: 7/10
kupiłam: Allegro
cena: 12,99 zł (za 80g)
kaloryczność: 648 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, cukier kokosowy 7%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.