piątek, 14 października 2022

Pacari Green Olives ciemna 60 % z Ekwadoru z zielonymi oliwkami

Oliwki w jedzeniu wytrawnym mogę tolerować. Nie jest to jednak coś specjalnie mojego. Dawno, gdy bardziej ciekawiły mnie "dziwne czekolady", zdarzyło mi się jeść Stainer Cacao 68 % with Green Olives czy Rozsavolgyi Csokolade 73 % Olive & Bread. Obecnie takie mnie nie kręcą, a wręcz odpychają. A jednak o nowość Pacari delikatnie Piotra z Sekretów Czekolady podpytałam - acz na pewno nie w celu zakupu, raczej z ciekawości. I... podobnie jak np. nie moją czosnkową Soklet 70 % Dark Chocolate Black Garlic, tę dostałam gratis. Ponoć nie wyszła kontrowersyjnie, a przystępnie, więc po prostu się za nią zabrałam. Nie nastawiałam się ani pozytywnie, ani negatywnie.

Pacari Green Olives / Aceitunas Verdes to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao z Ekwadoru z suszonymi zielonymi oliwkami.

Otworzywszy, poczułam karmel o dusznym charakterze. Znalazło się przy nim trochę ciężkawych kwiatów. Było bardzo słodko, acz też lekko ziemiście, z wytrawniejszym zapędem. Czułam średnio intensywny, lekko pikantny zapach czarnej i wilgotnej ziemi, podsycony złożonym kwaskiem... na pewno cytryny wraz z goryczkowatą skórką, ale też leciutkim ni chlebowego zakwasu, ni octowym - ten pojawiał się podczas nachylania nad spodem i wyraźnie już po przełamaniu. Wtedy też pojawił się delikatny zapach zielonych oliwek. 

Gruba tabliczka wyglądała na tłustą, wydawała się taka już na dotyk. Odznaczała się twardością i masywnością. Trzaskała jednak średnio głośno. Odsłoniła ziarnisty przekrój i mnóstwo średniej wielkości ciemnych kawałków oliwek. Te w zasadzie widać było już na spodzie.
W ustach rozpływała się powoli i lekko. Była maziście tłusta, trochę maślana i dość zbita. Z czasem chwilami nieco pylista. Uwalniała drobną soczystość oraz średniej i małej wielkości kawałki dodatku. Znalazło ich się tam dużo, acz nie najeżyły tabliczki. Sprawiały wrażenie konkretnych, jednocześnie zdradzając potencjalną zwartą miękkawość.
Na koniec okazały się jędrne i mięsiste, miękkawo-wilgotnawe; jakby leciutko nasączone.

W smaku pierwsza smagnęła wysoka, acz poważna, palona słodycz karmelu. Wyszedł ciężko, a tuż za nim pojawiły się kwiaty. Także one były dość ciężkie, acz w ich obliczu karmel zaczął robić wybiegi bardziej ku po prostu cukrowi. Szybko skumulowało się za dużo słodyczy.

Choć kwiaty zdecydowały się na róże, nie były za mocne... z czasem bardziej zwracające uwagę na zawilgocony ton. W tym wykluła się odrobinka gnilności, po czym się schowała. Wyłapałam nutę duszną, aż trudną do sprecyzowania.

Wszystko to rozłożyło się na ziemi. Jakby zostało w nią wdeptane. Nie była bardzo intensywna, acz wyraźnie gorzkawa. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa obok pojawił się mocno maślany nugat z orzechów włoskich i laskowych, może też migdałów. Orzechy wydawały się wkomponowane w masło. 

Ono jednak z czasem trochę zatonęło w dymie. Dym i popiół stanęły do wyścigu, podkreśliły gorzkawość, po czym coś z tła zaczęło je rozpędzać.

Mignął kwasek. Zakwasu? Owoców? Niezbyt jednoznaczny. Baza znów wydała mi się bardziej maślana. 

Słodycz w tym czasie nie próżnowała. Zacukrzała ciężkim karmelem, a róże zmieniła w ciężkawe czerwone wino. Karmel wyszedł jakoś tłusto, tłusto-maślanie... jak mocno karmelowy nugat? Tylko że jakby trochę dziwnie nasączony... z soczystym echem. Szybko zaczynał nieco drapać w gardle.

Odnotowałam specyficzną nutkę, która już próbowała się przebić. To coś ewidentnie wytrawniejszego, nieco podfermentowanego, ale... wkomponowanego w ziemię. Ziemię i rośliny na niej zalegające. Gdy kawałki oliwek zaznaczały swoją obecność na języku, podkreślały ziemistość i niemocną, wytrawną nutę. Dopiero pod koniec z czystym sumieniem mogłam powiedzieć, że rzeczywiście pojawiają się nuty zielonych oliwek tuż obok czekolady. Nie intensywne, ale wyczuwalne.

A w czekoladzie pojawiło się trochę słodkich owoców czerwonych... aż przejrzałych, gnilnych wiśni? Były niemal nieuchwytne... tonęły w odrobince czerwonego wina... raczej słodkiego.

Kiedy czekolada zniknęła, a zostały kawałki oliwek, wydały mi się dziwnie nasączone cukrowo-karmelową słodyczą czekolady. Smakowały oliwkami zielonymi, ale w wersji łagodniejszej (nie takiej z zalewy). Część trochę bardziej jakby świeżo zielono roślinnie / warzywnie (ale nie że "jak świeże oliwki" - takich nie jadłam, ponoć są bardzo gorzkie, a te z czekolady gorzkie nie były), inne jakby z części smaku wyjałowione. Niektóre były wyrazistsze, sugestywnie octowe i lekko słonawe (jakby w "naturalny" sposób). Choć podkręcały wytrawność ogółu, nie przełamały słodyczy, denerwującej na poziomie gardła.

Po zjedzeniu został wytrawny posmak zielonych oliwek i ziemiście gorzkawej czekolady, jakby jedno i drugie było nasączone czerwonym, słodkim winem. Lekka pikanteria ocieplała gardło i język wraz z przesadzoną słodyczą. Ta niby była karmelowa, ale jakaś toporna i irytująca.

Czekolada nie zrobiła na mnie wrażenia. Baza była poprawna, ziemista i karmelowo-różana, trochę soczysta, acz niestety przesłodzona, a dodatek... wyszedł zwyczajnie, przystępnie. Nie kontrowersyjnie; czuć, że to oliwki. W wersji złagodzonej, słodkawej, ale jednak. Dodatkowo obudziły w czekoladzie wyraźny motyw czerwonego wina. Całość i bardzo słodka, i wytrawna (od oliwek). Wielbicielom oliwek powinna przypaść do gustu, mimo że nie zapewnia oliwkowego kopa. W moim odczuciu jest po prostu poprawnie wykonaną czekoladą ciemną z oliwkami. Bez szału i nie na tyle dobrze, by mnie do takiego połączenia przekonać. Ani nawet bym chciała spędzić z nią więcej czasu (po pasku oddałam ojcu) - to nie to, czego szukam w czekoladach, a i efekt "ciekawostkowy" jakoś tu się nie pojawił. I nie przepadam za oliwkami, acz cieszę się, że te nie były tak napastliwe jak z zalew.
Nawet Mama z ciekawości spróbowała, acz ona oliwek po prostu nie cierpi. Uznała, że całość według niej paskudna, bo: "gorzka i te oliwki... no są". Cóż, mnie sama baza wydawała się bardzo słodka - może słodycz i tak słodkiej 60% uwypuklił kontrast? Zgodziłyśmy się też, że nie widzimy sensu robienia takich czekolad, w sensie z takimi dodatkami. Są czym mają być, ale czy to smaczne...


ocena: 7/10
kupiłam: dostałam Sekrety Czekolady
cena: dostałam (cena półkowa to 28 zł za 50 g)
kaloryczność: 576 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, suszone zielone oliwki 3%, lecytyna słonecznikowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.