wtorek, 4 października 2022

Anthon Berg Dark Chocolate Creamy Caramel & Remy Martin ciemna 45 % z nadzieniem karmelowo-śmietankowym z koniakiem Remy Martin

W zasadzie trudno mi powiedzieć, dlaczego skusiłam się na te tabliczki (z tej serii mam jeszcze jedną). Nadziewane, alkoholowe przeszły mi - to wiem. Tu niby płacił ojciec podczas wspólnych zakupów w Auchanie, ale i tak. Po co mi one? Markę Anthon Berg uważam za niezłą, ale nic alkoholowego ich nie jadłam. A to chyba właśnie bardziej w alkoholowych propozycjach się specjalizują? Z internetu kojarzyłam jakieś czekoladki-buteleczki. Sama nie wiem, koniec końców. Czyżbym nie chciała pozostać w tyle z tym, co pojawia się na rynku? Nie... Dziwne to, ale w końcu stanęłam przed perspektywą otwarcia.

Anthon Berg Dark Chocolate Creamy Caramel & Rémy Martin to ciemna czekolada o zawartości 45 % kakao z nadzieniem karmelowo-śmietankowym z koniakiem Remy Martin.

Po otwarciu poczułam mocno alkoholowo-śmietankowy zapach karmelo-toffi z dość wyraźnym, palono-gorzkawym tłem. Całość cechowała cukrowość, ale z racji dosadnego alkoholu, nie odpychała. Czuć lekką cierpkawość, truflowość. Po przełamaniu, podziale kostek nasilił się śmietankowo-karmelowy, słodki, aż sztucznawy wątek. Wprowadził już lekką taniość.

W dotyku tabliczka wydała mi się średnio masywna, tłustawo-polewowa. Mimo grubości, miała w sobie coś z delikatności.
Przy łamaniu gruba czekolada trzaskała, pękając. Okazało się, iż skrywała sporo niezbyt gęstawego nadzienia. Z przegryzionej kostki wylewało się powoli, może nie zupełnie, ale denerwująco (a wielkie kostki nie zachęcają, by pchać całą do ust - jedną tak zjadłam i choć było to niekomfortowe, to chyba to wbrew pozorom najlepsza opcja, zapewniająca spójność całości i czystą degustację). Jakoś tam się kostki trzymało. Było lepkie, ale nie ciągnęło się.
W ustach sama czekolada rozpływała się powoli, w miarę ochoczo. Była minimalnie, jakby prawie złudnie pyliście-proszkowa, tłusto-mazista, nieco polewowo-czekoladkowa, ale całkiem w porządku. Gęstniała, oblepiała usta, by dość szybko wycisnęło, wyległo spod niej nadzienie. W ustach dało się poznać jako rzadkie (jak gęstawy sos do lodów?). Ilościowo ciężkawa czekolada zdawała się nieco je przytłaczać.
Wnętrze to minimalnie gęstawy, ale rzednąco rozpuszczający się śliskawo-gładki krem o półpłynnej konsystencji. Przypominał bardziej tłustawe i klejące zagęszczone mleko. Znikał szybciej od czekolady.
Czekolada na sam koniec wydała mi się niestety bardziej plastikowa, ulepkowata.

W smaku sama czekolada uderzyła słodyczą cukrową, może lekko "waniliowatą". Na pewno szybko zdecydowała się na maślaność. Miała także likierowo-truflowe, karmelkowo-alkoholowe echo (nawet spróbowana osobno) - obstawiam, że przesiąkła nadzieniem (acz nie wykluczam, że to aromat). Przytoczyła w tym lekką, ledwo uchwytną goryczkę, cierpkość o palonym charakterze, kojarząc się z kawą.

Nadzienie szybko dało o sobie znać jako mocno słodki alkohol. Płynął ze sztucznie słodkiej, cukierkowo-karmelkowej toni. Doszedł do tego mleczno-maślany smak leciuteńko palonego karmelu... wręcz toffi. Podkręconego procentami o soczystym echu. Odnotowałam lekką soczystość "rodzynkowato-winogronowatą", podsycającą niestety sztuczność (powiedziałabym, że syrop glukozowy czuć wyraźnie). Koniak przyszedł mi do głowy, był mocny i na pewno nie chamski. Gdy nadzienie porządnie wyległo spod czekolady, nieco zapiekło w język i zdecydowało się na śmietankową, coraz bardziej tanio karmelkowo-toffi słodycz. W sztuczność wpisał się też właśnie tłuszczowo-kiepski motyw. Nie pasowało to do cały czas wyczuwalnego alkoholu. Wszystko to ani przez moment nie wyszło przed czekoladę, a jedynie zrównało się z nią.

Gardło zostało rozgrzane już w połowie rozpływania się kęsa głównie cukrem i słodyczą osobliwie sztuczną. Alkohol nie zdominował reszty, a tylko dołączył do niej, więc kolejne fali mazi spływającej do niego, rozgrzewanie to rozszerzyły na alkohowość. Całość, kiedy nadzienie przemieszało się porządnie z lekko kawową czekoladą, skojarzyła mi się z "irish coffee" (kawą z alkoholem i śmietanką po prostu).

Sama czekolada po tym wszystkim wydała mi się bardziej maślano-rozmyta. Wciąż za to intensywnie i irytująco cukrowa, mimo że z cierpkawym echem.

Po zjedzeniu został posmak sztucznego, cukrowo-słodziaśnego, śmietankowego toffi oraz mocnego alkoholu, pewna niesprecyzowana soczystość i wątek cukrowo-maślanej czekolady. Niby ciemnej, ale słabo. Kojarzyła mi się z kawą z dużą ilością śmietanki, ale właśnie też całkiem niezłym koniakiem. Czułam się jakaś zaklejona słodyczą.

Całość uważam za średnio dobrze zrobioną nadziewaną czekoladę z alkoholem. Gruba, trzaskająco-skorupkowa warstwa czekolady przytłaczała nadzienie, do jedzenia było to problematyczne. Ciężka czekolada niezbyt pasowała do takiego kremu. Gęsty krem nie wylewał się w sekundę, ale jednak i... mam ogromne zastrzeżenia co do jego jakości. Karmelowa toffiowatość przesłodziła kompozycję. Było w tym przez to coś z Pawełka Toffi, ale w ciemnoczekoladowej wersji, z alkoholem nieco lepszym. Co jednak z tego, skoro słodycz zawaliła sprawę. Śmietankowość całości zaskoczyła. Wydaje mi się, że przez to sam koniak stracił. Lindt Cognac zdecydowanie wygrał jakością, "szkiełkiem" i... mimo wszystko wyszedł mniej zasładzająco-odpychająco. W Bergu bowiem i sama czekolada, choć ciemna, to do tego zasładzania się dołożyła. Niestety, to zasładzanie najgorszego typu, bo syropu. Takie dość... czekoladkowe to. Niby coś lepszego, a jednak na taniej bazie.
Po dwóch i kawałku (rozwalonej do zdjęcia) kostkach nie miałam ochoty na więcej. Słodkie i takie jakieś "krzykliwe". Utwierdziłam się - choć doprawdy, nie wiem, po co wciąż mi te utwierdzanie się potrzebne - że mnie to już nie kręci. I po prostu chyba koniaku nie lubię (inaczej: samego w sobie na pewno nie lubię, a w czekoladach...?). Nie dla mnie takie niewygodne do jedzenia zacukrzacze. Gdy jednak pomyślę ogólnie o nadziewanych alkoholowych czekoladach z jakimi miałam do czynienia, trudno się jej jakoś szczególnie czepiać.
Mama zjadła kostkę i powiedziała: "to nadzienie bardzo smaczne, kojarzyło mi się trochę z Pawełkiem, ale taki dobry alkohol czuć, za to ta czekolada zupełnie nie; ciemna, a cukrowa, a w dodatku za dużo jej w stosunku do tego nadzienia. Już byłabym gotowa jakoś tylko je powyjadać, ale za leniwa jestem, więc reszty po prostu nie chcę." Pół żartem, pół serio dodała, że jak jej to nadzienie powybieram łyżeczką, to z ochotą zje, ale podpowiedziałam, że przy tym składzie nie warto, więc reszta trafiła do ojca.


ocena: 6/10
kupiłam: Auchan (ojciec kupił)
cena: 12,99 zł (za 90g; acz jak wyżej)
kaloryczność: 476 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, syrop glukozowy, tłuszcz kakaowy, mleko skondensowane, tłuszcz roślinny w nadzieniu (palmowy, shea), koniak 1,3% (Remy Martin), stabilizator (syrop sorbitolowy), lecytyna sojowa, naturalny aromat, sól, syrop, zagęszczacz (pektyna)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.