sobota, 15 października 2022

Deseo Czekolada Wytrawna 70 % Meksyk ciemna z Meksyku

Na koniec z otrzymanych produktów Deseo zostawiłam sobie tę tabliczkę ze względu nie tylko na rzadko spotykany region, ale także na przepiękne opakowanie. Z tego, co zdradził mi jeden z właścicieli marki, zrobili je wyjątkowe w ramach promocji nowszej linii Premium, bo chcieli wypromować ją za sprawą tej właśnie czekolady. Robią ją bowiem z ziaren z plantacji, którą na początku roku 2021 sami odwiedzili. Nie da się ukryć, że w Polsce podróże dla plantacje kakao nie są zbyt popularne. Mnie trochę się taka marzy, acz pozostaje w strefie marzeniowo-myślowej, bo realnie nie mam co myśleć. Umiem czerpać pełnię przyjemności z podróży, w jakie zabierają mnie tabliczki.

Deseo Czekolada Wytrawna 70 % Meksyk to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao trinitario z Meksyku, z plantacji Agrofloresta.

Po otwarciu poczułam mnóstwo słodkich truskawek i jeżyn z wytrawniejszą, gorzkawą nutą słodu. Otaczał delikatnie całe mnóstwo kumulującej się, aż dusznej słodyczy. Choć zahaczyła o cukier waniliowy (czy raczej wanilinowy z małych torebek?), to jednak jakoś tam trzymała się owoców... jako truskawkowy lukier i / lub truskawkowa wata cukrowa? Na pewno różowawo-czerwone. Słód wydobył z tego wszystkiego coś poważniejszego, ciemniejsze owoce - z czasem przy jeżynach doszukałam się chyba śliwek.

Tabliczka wykazała się twardością i głośnymi trzaskami przy łamaniu. Było w niej coś z kruchej chrupkości - przy robieniu kęsa była wyraźnie chrupka, a i malutkim kawałkom zdarzyło się odskakiwać (kruszyć). Już w dotyku jednak zdradzała kremowość.
W ustach rozpływała się kremowo, w tempie umiarkowanym. Okazała się miękka i aksamitna, a także maślano-nabiałowo tłusta. Z czasem zmieniała się jakby w takowy sos / krem, bo mimo że lepkawo-gęsta przez długi czas, coraz bardziej rzedła. Na szczęście jednak rzadkość oznacza tu soczystość, nieźle rozbijającą tłustość.
Pod koniec do soczystości dołączyło lekko pyliste wrażenie.

W smaku pierwsza zabłysła wysoka słodycz cukru i wanilii, tak jednak splecionych, że to jakby cukier waniliowy... Ze śmietankowym podszyciem? Chwilami gorszy, cięższy jak cukier wanilinowy z małych torebeczek, a chwilami naturalniejszy... Coraz bardziej waniliowy...

Jak waniliowo-truskawkowa, z czasem już prawie tylko, truskawkowa, wata cukrowa. Wata, lukier - słodycz kumulowała się nieprzyjemnie, ale trafiła na sprzeciw innych nut. Owocowy motyw zaczął na tyłach zbierać siły.

Jedynie pobrzmiewająca początkowo, gorzkawość zmieniła się w mocniejszy słód. Wniósł nie tylko gorzkość, ale specyficzną wytrawność, nutę dymu. Gorzkość nie była mocna, acz całkiem wyraźna. Otworzyła drogę różnym, choć wyraźnie tłustym, trochę podprażonym orzechom. Chwilami chyba wyłaniały się z nich tłuste pekany.

Słodycz jakoś mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa ogrzała gardło, czym skojarzyła się jakby z waniliowym miodem, którym polano słodką śmietankę. Przypomniała mi się cherimoya (pisałam o niej na instagramie; słodko "budyniowaty" owoc), bo zaczęło robić się coraz bardziej owocowo. Wkroczyła rześkość. Raz czy dwa wyłapałam słodkie mango, robiące za przejście od owocowych dłodyczy do owoców po prostu. Truskawkom udało się wyrwać z cukrowych tworów i wystąpić jako one same. Słodkie, dojrzałe... Dołączyły do nich owoce inne - może czerwone porzeczki? Mimo lekkiego kwasku, też jeszcze w wydaniu "na słodko". Czyżby to porzeczki wymieszane ze śmietanką i cukrem?

Jeżyny dołączyły do czerwonych owoców dzięki wytrawniejszym nutom z otoczenia. Były w pełni dojrzałe, bardzo słodkie i soczyste, acz z odrobinką kwasku i nawet cierpkości. Te przywołały też śliwki... słodkie, może nieco powidlane, nieco alkoholowe? Zasładzające przez cukrowość, która znów podkradła się do owoców. Wyobraziłam sobie najpierw jakiś deser czekoladowy ze śliwkowo-jeżynowym sosem, potem cukierki typu "śliwka w czekoladzie", z wyczuwalnym proszkowym kakao, specyficzną, mazistą warstwą wewnątrz i alkoholowo-cukrowym rozgrzewaniem gardła.

Baza w tym czasie zdążyła złagodnieć i wrócić do jedynie gorzkawości. Nie zapomniała jednak o wytrawności. Jej smak przeszedł w delikatną... śmietankę? Coś z nabiału na pewno, ale aż słodkawego. Do głowy przyszedł mi podwędzony, tłusty twaróg. Do tego mleczno-śmietankowe wątki, które trudno było przez pewien okres połapać.

Pod koniec skojarzyły mi się z mlecznym kremem-deserem o cukrowej słodyczy, w wariancie owocowym, posypanym kakao. Kwasek próbował coś ugrać, ale mu nie szło. To, co czułam było dziwnie lekko budyniowo-owocowe, wieloowocowe jak "tutti frutti" w wydaniu szlachetnym, naturalnym. Znów pomyślałam o cherimoyi z egzotycznym echem, a także o ciemnych owocach leśnych. Może nieco alkoholowo-cukrowych? Wszystko to, im bliżej końca, tym bardziej zdawało się przyprószone kakao w proszku (w pozytywnym sensie).

W posmaku została soczysta cierpkość jeżyn, słodu i podwędzonego nabiału, który to starał się jakby tę cierpkość zredukować. Czułam nabiał tłusty, niemal maślaność. Wspomniane jeżyny wyszły przez to jakoś niepewnie. Bardziej jak splot ciemnych owoców z nimi. Do tego czułam się przesłodzona w ciężkim sensie, jakby za sprawą waty cukrowej, lukru truskawkowego i cukrowo-alkoholowego czegoś czekoladowego. O, truskawki chyba też w tym splocie się znalazły, acz wzbogacone o kwasek (albo "prawiekwasek").

Całość wydała mi się nie dość, że za słodka, to jeszcze słodka w irytujący sposób. Lukier, wata cukrowa, cukier... za dużo tego (w połowie tabliczki bardzo dawało się we znaki). Waniliowo-cherimoyowe akcenty zapewniły jednak temu zacne zgranie z owocami. Truskawki, jeżyny, trochę śliwek jakoś sobie radziły ogólnie. Mleczność wyszła bardzo ciekawie wytrawnie, ale że właśnie - mimo sporej ilości słodu, było wytrawnie, a niespecjalnie gorzko (gorzko tylko przez chwilę). Tego mi żal. Sporo tłustych nut (tłusty nabiał, tłuste orzechy) nie znalazło odzwierciedlenia w tłustej konsystencji - ta była bardzo przystępna, kremowa, bez przegięć.
Czekolada wyszła więc całkiem nieźle i ciekawie, ale też rozczarowująco (z np. trzcinowym cukrem mogłaby pewnie zachwycić), łagodnie i słodko.

Lekką, śmietankową nutkę, orzechy, coś zbożowego (w dzisiaj opisywanej wyraźnie słód; zabawne, bo w dzisiejszej orzechy były niedookreślone, a w podlinkowanej to wyraźnie pekany) odnalazłam też w Theobroma Cacao Store Mexico 70%, która jednak była o wiele bardziej owocowa i charakterna za sprawą śliwek i alkoholu śliwkowego - Deseo to raczej meksykańska tabliczka dla dzieci.


ocena: 7/10
kupiłam: deseopatisserie.com (dostałam)
cena: 29 zł (za 60 g; ja dostałam)
kaloryczność: 567 kcal / 100g)
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.