piątek, 28 października 2022

Ferrero Rocher The Golden Experience Dark 55% Hazelnut ciemna z nadzieniem kakaowo-orzechowym z kawałkami orzechów

Dawno, dawno temu pewnie za serią tabliczek Ferrero wodziłabym wzrokiem pełnym pożądania. Trochę więc żałuję, że zrobili je dopiero, gdy pralinki te zdążyłam znielubić (recenzja z 2015 a 2020), a w stosunku do czekolad zrobiłam się bardzo wymagająca. Kimikowo konserwatywna, powiedziałabym. Próbować różne w granicach rozumu jeszcze mogę, ale żeby podczas dłuższej degustacji czerpać przyjemność, potrzebuję czystym ciemnych. Stąd z tej serii zdecydowałam się tylko na jedną, nie łudząc się, że zdobędzie moje serce (łagodnie mówiąc). Ta z wyglądu opakowania, opisu trochę skojarzyła mi się z pewnymi Lindtami... co mogło okazać się dobre lub nie. W zależności czy miała mi przypominać starą wersję Hazelnut de Luxe (2019) czy pogorszoną po zmianach z 2020/2021.

Ferrero Rocher The Golden Experience Dark 55% Hazelnut to ciemna czekolada o zawartości 55 % kakao nadziewana kremem orzechowo-kakaowym (38%) i kawałkami orzechów laskowych (3%).

Po otwarciu poczułam cukrowo słodki zapach prażonych orzechów laskowych i kakao, kojarzący się nieco z likierem. Rozeszła się cierpkość, pewna wytrawność, a orzechy wydały mi się trochę sztucznie podkręcone. To jednak nie przeszkadzało, bo bardzo dobrze czuć naturalne, lekko podprażone. Nasiliły się po przełamaniu i w trakcie degustacji. Wtedy dołączyła także lekka mleczność i cięższa słodycz waniliny (wyjaśniło się, skąd sztuczność - to nie orzechy nią zajeżdżały). Do głowy przyszła mi mieszanka Rocher i Rodnoir, nie tylko Rocher. Było to pralinowe, w miarę smakowite, mimo cukrowości.

Tabliczka była jednocześnie delikatna, jak i masywna. Sprawiała wrażenie ulepkowato-polewowej, a przez tłustość wyczuwalną już w dotyku miałam wrażenie, jakby nie mogła doczekać się rozpuszczania. Była jednak konkretna, twarda. Mimo to, łamała się bez trzasku, odsłaniając sowitą ilość nadzienia. Nadziano ją po całości, a nie oddzielnie każdą kostkę. W wystających kulkach była kumulacja kawałków orzechów i kremu (bez reguły, raz po równo, raz zbitka orzechów, raz prawie sam krem). Kawałki orzechów bogato wypełniały krem. Ten dał się poznać jako gęsty i konkretny, ale plastyczny i tłusty (bardziej zwarty i masywny od tego z pralinek). Choć orzechy widać spod czekolady, wtopiono je tylko w nadzienie.
W ustach twardość prędko ustąpiła, choć pewna masywność pozostała. Czekolada rozpływała się w tempie średnim. Była tłusto-polewowa, maślana i mazista. Nieco śliskawa jak polewa, prędko rzednąca. Przez pewien czas kremowa, a bliżej końca lekko pylista.
Z łatwością mieszała się z również tłustym kremem. Ten miękł szybko. Zachowywał pewną zwartość, ale też zaklejał. Od kremu z waflowych kulek był na pewno bardziej zwarty. Orzechy odciągały uwagę od jego maślaności czy oleistości, rozrzedzając go. Było ich mnóstwo, jako kawałki średniej i drobnej wielkości. Z czasem wyszło to jak rzadko-kremowa zbitka kawałków orzechów (jakby zatopić je w kremie a'la Nutella).
Całość znikała w miarę szybko, zostawiając na koniec pozbawione skórek kawałki orzechów. Były średnio chrupiące, niektóre bardziej miękkawe.

W smaku sama czekolada uderzyła cukrem i lekką cierpkością kakao. Ewidentnie przesiąkła orzechami, bo i je czuć - jako jakby "cukrowy orzech". Cierpkość zaprosiła nawet pewną gorzkawość o alkoholowym charakterze, pozbawionym realnych procentów. Pomyślałam o przecukrzonym likierze orzechowo-kakaowym. Potem wyłoniło się kakao w proszku, podkreślające naturalniejsze orzechy, jednak ich nuty trzymała się cierpko-metaliczna sztuczność (obstawiam, że to wanilina tak namieszała).

Nadzienie weszło poprzez splot orzechów laskowych i delikatnie cierpkawego kakao. Przebiło się z łatwością, acz wcale jawnie nie dominowało, raczej zmieszało się z czekoladą. Wnętrze także wykazało się cukrowością, a także ciężką, sztuczną nutą waniliny. Pojawiła się w nim również pralinkowość. Wyraźnie czuć splot czekolady i prażonych orzechów laskowych, podkreślonych kakao, a mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa dołączyła do nich mleczność. Całkiem wyraźna, choć subtelna (nie "umleczniła" czekolady), zmieszana z maślanością i oleistością, przez co całość trochę kojarzyła się z kremem typu Nutella, tylko że w wersji poważniejszej, wytrawniejszej. Chwilami wydawała się margarynowo-mdława, acz to walczyło z cukrem. Skojarzenie z pralinkami Ferrero (ale i Rocher, i Rodnoir) też jakoś tam się zakręciło. Dość jednak luźno. Zrobiło się "kakałkowo", niby cierpkawo-wytrawniej, ale przede wszystkim cukrowo.

Bliżej końca orzechy znów zaczęły wydawać się trochę sztuczne przez słodycz waniliny, która 
bardziej się wyeksponowała. Próbowała udawać likier w wariancie orzechowo-kakaowym z goryczkowatym posmakiem. Kryła się jednak za cukrem. Nie była w tym osamotniona, bo wyłapałam też oleistą, tłuszczowo-mdławą nutę. Tonęła jednak w cukrowo-orzechowej toni. Nieśmiała mleczność starała się stonować słodycz i nadać wszystkiemu harmonię, co szło jej całkiem nieźle.

Na sam koniec czekolada wydała mi się jednak strasznie ciężko-słodka od waniliny i drapiąca w gardle od cukru, lecz wciąż niewątpliwie cierpkawo kakaowa. Nadzienie tonowało to wszystko mlecznością, ale z kolei dodawało orzechom sztucznego echa, walczącego z tymi naturalniejszymi.

Orzechy zostające na koniec jednak się spod niej wybiły. Najpierw bardzo wydały mi się delikatne. Gryzione i ciamkane długo i porządnie, już po całkowitym zniknięciu czekolady dołączyły do smaku orzechów laskowych, chwilowo wykazując się mocą. Podkreśliły orzechowość samą w sobie. Okazały się podprażone łagodnie, trochę naturalnie słodkawe, choć niektóre wniosły drobną gorzkość. Doprowadzały stan rzeczy po przesłodzeniu do porządku, a potem trochę się gubiły.

Po zjedzeniu został posmak zabarwionych metalicznością orzechów laskowych i prostego, cierpkawego kakao o udawanej wytrawności w wydaniu zacukrzającym i pralinkowo-likierowym.

Wbrew pozorom całość zaskoczyła mnie pozytywnie. Była zacukrzająca, jednak po tej marce i wariancie można się tego było spodziewać. Splot kakao i orzechów jednak przyjemnie się zgrał i wykazał, likierowy charakter i skojarzenie z kremem typu Nutella nie były napastliwe czy negatywne. Żałuję, że dodali wanilinę, która nadała orzechom sztucznego echa i wylazła zwłaszcza na koniec w posmaku, co nie było ani trochę miłe, bo cukrowość też okazała się długodystansowcem. A jednak mimo to całość wyszła tak, że można zjeść z przyjemnością w dniu, w którym ma się ochotę na coś bardzo słodkiego (tak też zrobiłam - i jednorazowo fajna sprawa, acz potrzeby powrotu nie czuję na pewno). Trochę niezbyt kojarzyła się z Ferrero Rocher, może jako bardzo swobodna interpretacja (krem na pewno inny, zarówno gdy chodzi o konsystencję, jak i smak - tu chociażby kawałki orzechów go zmieniły). Myśląc o pralinkach tego producenta, to już bardziej jak połączenie tytułowych z Randnoir. Pewnie przez brak całego orzecha, jakiejkolwiek wafelkowości i nie mleczną czekoladą. Ta ostatnia wg mnie we wspominanych kulkach jest tania i plastikowa, więc dobrze, że nic mi się tu z nią nie kojarzyło. Czuję za to, że tę tabliczkę spokojnie można by wzbogacić o całe orzechy (chociażby w miejscu wystających kulek). Od pogorszonego w 2021 Lindta Creation Hazelnut de Luxe na pewno o wiele lepsza. Czy od dawnego (z 2019)? Myślę, że Ferrero wyszła tylko trochę gorzej, jednak jako że cena Ferrero jest dwa razy wyższa, oczekiwałabym więcej, a przynajmniej lepszej jakości. Mnie bardziej podobały się proporcje Lindta (mniej orzechów w kawałkach najeżających całość i każda kostka osobno nadziana).
Zabawne, bo znacznie lepsza od pierwowzorowych kulek (recenzja z 2020).


ocena: 8/10
kupiłam: Żabka
cena: 11,99 zł (za 90g)
kaloryczność: 594 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, orzechy laskowe 12%, olej palmowy, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu (3,5%), serwatka w proszku, odwodniony tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, wanilina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.