piątek, 7 października 2022

Halba 50 % Cremant ciemna

Nie wiem, czego by trzeba było, bym obecnie sama z własnej woli kupiła sobie czekoladę o zawartości 50% kakao. To tak mało, a tak dużo cukru, że aż rozumem mi trudno ogarnąć, kto byłby w stanie taką czystą zjeść. Jako baza pod dodatki czy wierzch nadzienia rozumiem, ale czystą? A jednak... no właśnie, tadam. Pisząc, jakie chcę tabliczki od Halby, napisałam, że w zasadzie interesują mnie tylko ciemne, podkreślając, że chodzi o te powyżej 70 % kakao. A dostałam... w zasadzie chyba większość asortymentu, w tym właśnie bazową taką, którą powszechnie można by określić mianem "deserówki", czyli znienawidzonym przeze mnie (za bezsensowne uważam dzielenie czekolad na "gorzkie" i "deserowe"; są po prostu "ciemne o zawartości..."). Uznałam, że jak już jest, mogę spróbować, bo miałam też do porównania wersję bio.


Halba 50 % Crémant to ciemna czekolada o zawartości 50 % kakao.

Po rozchyleniu sreberka poczułam ciężko słodką waniliową babkę piaskową. W wyobraźni nachylałam się nad całym mnóstwem ciast typów wieńce, babki, baby i różne takie aż duszne od cukru. Płynęła z nich także maślaność. Duszny cukier dodał do nich motyw polew kakaowych, który to zakreślił raczej mocną nutą palenia, niż ilością samego kakao. Pomyślałam o tanich czekoladowo-kakaowych truflach właśnie w polewie. Klimat całości był polewowy, a w porywach przejawiający lekką truflowość. Na pewno już zapach całościowo był przesłodzony.

Tabliczka była twarda i głośno trzaskała przy łamaniu, ale w dotyku wydawała się tłusto-suchawa. Może nawet nie tyle suchawa, co pylista, bo miałam wrażenie, że nawet zostawia lekki pyłek kakao na dłoniach (jak patrzyłam, wycierałam etc. nic na nich nie było).
W ustach rozpływała się wolno, ale chętnie. Okazała się tłusta i maślana, zbita. Oblegała usta i podniebienie tłustymi smugami, po czym rzadkawo znikała, jak właśnie szybko ocieplające się masło. W oddali doszukałam się też drobnej pylistości.

W smaku pierwszy uderzył cukier. Słodycz była wysoka i prędko spływała do gardła, drapiąc natychmiast. A potem jeszcze rosła. Po chwili przybrała postać lukru, pokrywającego słodkie i ciężki babki, wieńce i inne waniliowo-maślane ciasta. Niby puszyste, a tłuste i ciężkie. Waniliowa nuta była właśnie ciastowa, jak z aromatu.

Smak miał mocno maślany, ciastowy klimat co po paru sekundach zaobfitowało w zakalca... Czy nawet konkretnie masę cookie dough? Pomyślałam o kawałkach cookie dough do np. lodów nibywaniliowych, w których przeważnie występują jeszcze drobinki czekolady. Choć mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa ciężka słodycz cukru i lukru męczyła, to jednak ta ciastowo-zakalcowa, maślana starała się ją tonować.

I z czasem nawet bardziej zaczęła zwracać na siebie uwagę cierpkawość. Właśnie jakby z tych kawałków czekoladowych, a więc z zasady tanio polewowa. Też była cukrowa. Pojawiły się w tym polewowym wątku taniawe trufle kakaowo-czekoladowe z alkoholem. Polewa zrównała się z ciastowością.

Do opisywanych już ciast bab, wieńców i babeczko-muffinek z lukrem dołączyły warianty w polewach kakaowych. Niektóre mogły zdobić kawałki orzechów... albo to te ciasta zawarły jakiś aromat orzechowy. Słodka ciężkość kumulowała się, a te twory musiały zajeżdżać też lekko alkoholową nutą. 

Z czasem nasilił się palony aspekt. Nieco tłumił słodycz, a podkreślał cierpkość. Może nawet leciusią, nieśmiałą gorzkawość. Pod koniec jednak słodycz aż gryzła w język. Tu cierpkość wplotła skojarzenie z kakaowym / ciemnoczekoladowym alkoholem, likierem... Może czekoladowo-orzechowym? Mocnym, grzejącym w gardle, na co przekładał się też cukier w niemożliwej ilości.

Po zjedzeniu został posmak zaskakująco cierpkawy i mocno alkoholowy jak po likierze kakaowym. To trochę goryczki, ale i cukrowość ciężka, męcząca. Podkreślał ją jeszcze aromat waniliowy. Cierpkość natomiast kojarzyła się z pyłkiem kakao i "taniawą", zbyt mocno paloną kawą (jednak nie był to posmak kawy).

Całość mi nie odpowiadała. Jedynie nuta zakalcowa miała potencjał, ale brak gorzkości i natłok polewowości zawaliły sprawę. I w zasadzie nawet nie była to mocna taniość czy tandeta, które by odpychały, ale to jedna z wielu wad (dałoby się ją znieść, gdyby była jedyną). Tak wysoka słodycz była nie dość, że męcząca przez siłę, to jeszcze wydźwięk miała ciężki. Gdyby tak jednak dodać mu o wiele więcej kakao, gorzkości, mogłoby jeszcze coś z tego wyjść. A tak... tak skąpa ilość kakao w obliczu ogromu cukru wychodzi po prostu tanio, niesatysfakcjonująco. To było takie... tłusto kakałkowo-polewowe.
Choć do degustacji wzięłam pasek, przy drugiej kostce tak wiele jej aspektów mnie drażniło, że resztę olałam i prawie całość oddałam ojcu.


ocena: 5/10
kupiłam: halba.ch (dostałam)
cena: nie znam
kaloryczność: 540 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny aromat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.