niedziela, 25 grudnia 2016

Chuao Oh My S'mores mleczna 41 % z piankami, miodowymi krakersami graham i solą morską

Ta czekolada jest kolejnym prezentem, za który musiałam dziękować ze sztucznym uśmiechem walcząc ze sobą w swym umyśle (zleciłam zakupy paru innych rzeczy, "ale nie było"). Sama nigdy bym jej nie kupiła, bo jest to jeden z tych amerykańskich hitów, od których trzymam się z daleka. Wierzę, że czekolada jest dobrej jakości (w końcu jadłam obłędną Chuao Chocolatier Spicy Maya), ale znowu trafiłam na "nie mój" dodatek jak w Chuao Chocolatier Honeycomb. Karmelizowany miód był już za słodki jak na mój gust, ale amerykańskie pianki... nie dość, że one zawsze są straszliwie słodkie. Wszelkie pianki mnie po prostu obrzydzają. Czasem jednak... tak jak tu, dopuszczam ich spróbowanie, co jednak nie znaczy, że robię to nie pod przymusem zbliżającego się terminu.

Chuao Oh My S'mores to mleczna czekolada o zawartości 41 % kakao z piankami, miodowymi krakersami graham i solą morską.

Nie ukrywam, że nawet wygląd opakowania do mnie nie przemawiał.

Po otwarciu doznałam jednak szoku. Zapachniało tak cudownie czekoladowo-mlecznie, że zapragnęłam wgryźć się w czekoladę. Silny akcent kakao w duecie z naturalnym morzem mleka... mniam! To była najlepiej pachnąca mleczna czekolada, jaką próbowałam w ciągu ostatnich tygodni. Słodycz pozostawała w tle, a pianki nie dawały jeszcze o sobie znać.

Po wyjęciu tabliczki zobaczyłam, że ma intensywnie ciemnawobrązowy kolor, a na jej wierzchu umieszczono mini-pianki. Spodobało mi się to ("zawsze będę mogła je wydłubać" - pomyślałam).

Przełamałam czekoladę, a ta okazała się miększa, niż się spodziewałam. Nie to, żeby była miękka, ale też nie trzasnęła ani nic. W przekroju zobaczyłam malutkie kawałeczki ciastek i, z ostudzonym zapałem, spróbowałam.

Już od pierwszej chwili poczułam lekko "orzechowy" charakter kakao i ogrom naturalnego mleka. Słodycz była minimalna, a już pod chwili doszedł akcent soli, który tylko podkręcił tę "naturalność" i kakao. Sama czekolada była przepyszna; czuć jakość, że się tak wyrażę.

Niestety, wraz z tym, jak się rozpuszczała, ujawniała się "ostra drobnica", czyli kawałeczki krakersów graham, którymi była tak najeżona, że właściwie... nie wiem, jak to nazwać. To była jakby jedność, taka masa, a nie czekolada. Coś, przez co mózg od razu wysyłał informację "gryź". Ostrawe, twardawe, ale pod wpływem śliny miękło i uwalniało to lekko kukurydziany smak chrupko-krakersów. Nie wydały mi się słodkie, a już na pewno nie miodowe. Właściwie, nawet sól się przy nich znalazła, ale i tak nieprzyjemnie zaburzały czekoladę.
Odebrały mi całą radość z czekolady.

Twardawe pianki oczywiście dosłodziły całość, choć były jakby zupełnie obok tego wszystkiego. Ot, dodane kompletnie bez sensu, ale przypadające mniej więcej po jednej na kostkę.
Według mnie te pianki były paskudne, ale jak każde inne - ja po prostu nie lubię pianek, a chcąc opisać je dokładniej... hm, słodkie, ale nie cukrowo. Była to taka "przymglona" słodycz, jak z jakimiś słodzikami i w ogóle. Jak ktoś lubi pianki, pewnie mogą smakować. 

Zjadłam trzy kostki i przekonałam się, że ani odrobiny więcej nie dałabym rady. Ta tabliczka jest według mnie okropna, to profanacja dobrej czekolady. Pyszna mleczna czekolada o strukturze zniszczonej jakimiś nudnymi chrupaczami z piankami, co nie utworzyło integralnej tabliczki. W ogóle nie kojarzy się ze słynnym S'mores (pianka i czekolada włożone między dwa krakersy i grillowane). Oddając ją Mamie byłam wyjątkowo wkur... jak można takie śmieci nawrzucać do pysznej czekolady? 
I nie, nie krytykuję jej "bo nie lubię pianek". Lody z piankami z Cupcake Corner uznałam za ciekawą całość; za marshmallow też nie przepadam, a HD rocky road i Snickers Rockin' nut Road w sumie mi smakowały. Ta czekolada po prostu nie przypomina czekolady pod względem konsystencji i brakuje jej spójności, jaką mają np. czekolady Zottera. 


ocena: 3/10 (tylko za naprawdę dobrą czekoladę)
kupiłam: Welgreens (nie ja)
cena: cena tej czekolady to 8.50 $ (za 80g), ale nie wiem, czy akurat za tą płaciłam
kaloryczność: 475 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: mleczna czekolada (41 % kakao, tłuszcz kakaowy, cukier, mleko w proszku, lecytyna słonecznikowa i sojowa, wanilia), pianki marshmallow (syrop z tapioki, cukier trzcinowy, skrobia z tapioki i/lub skrobia ziemniaczana, woda, karagen, białko soi, naturalny aromat waniliowy), miodowe krakersy graham (mąka kukurydziana, pełnoziarnista mąka pszenna, cukier, melasa, olej słonecznikowy i/lub canola, fruktoza, modyfikowana skrobia kukurydziana, syrop cukru brązowego, sól, sól, proszek do pieczenia, węglan wapnia, lecytyna sojowa, dektroza, fosforan sodu), sól morska

12 komentarzy:

  1. Przed przeczytaniem recenzji - w sumie po teeeż - chciałabym taką czekoladę dostać. Za to wiem, co czułaś Ty, bo wczoraj to samo przeżyłam ja. Prezenty słodyczowe pod choinką były... yfff.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż boję się spytać, co dostałaś.

      Usuń
    2. Tobie spodobałyby się bardziej niż mnie, bo to twory a la tobleronowe. Załamać się idzie.

      Usuń
    3. http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2016/06/toblerone-milk-mleczna-z-nugatem.html Mówisz? 2/10 to raczej można rzec: "mnie pewnie nie spodobałyby się mniej niż Tobie". :P

      Usuń
  2. Aż szkoda, że zmarnowali dobrą czekoladę :( Widać robiona pod zamorskie gusta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie po prostu pod tych, którzy wolą chrupać. :P

      Usuń
  3. Akurat ta tabliczka to nie moje smaki, ale zazdroszcze dostepu do slodyczy ze Stanow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja żałuję, że to mimo wszystko trochę ograniczony dostęp.

      Usuń
  4. Opakowanie cudowne, nie wiem dlaczego Ciebie ono nie zachęcało, ale sama tabliczka mnie nie kusi Nie lubię rzeczy z piankami. Może dlatego, że zwykle nie są one wegetariańskie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A takie błyszczące, śliskie... Jakieś takie... ;>
      A zwykłe pianki kiedyś lubiłaś? Ja nie cierpię.

      Usuń
  5. Wow nie ma żelatyny w piankach :D Ale i tak nie moje smaki. No i cena! Masakra :O

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja bym z chęcią spróbowała chociaż przypuszczam, że po kilku kostkach miałabym dość.
    Co do nietrafionych prezentów, hmmm. Nie wiem ile razy mówiłam głośno i wyraźnie, że nie chcę Lindorów. ŻADNYCH, nic, macie tu listę i tego się trzymajcie. Nie chcę Lindorów! A teraz zagadka, pudełko jakich czekoladek znalazłam pod choinką? :((

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.