Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o marce Blanxart pomyślałam, że jest warta uwagi. Od razu patrzyłam na nią jak na "dobrą czekoladę na co dzień", taką... "degustacyjną, ale mniej", jednak wciąż "pewnie smaczną". Niestety, po spróbowaniu Blanxart 42% Grand cru Congo Milk byłam zdruzgotana, a do marki zaczęłam czuć przeogromną niechęć. Czas jednak leci, a ja sobie pomyślałam, że przecież mleczny Pralus też mi nie smakował, a jego ciemne czekolady kocham. Może tak będzie i w tym przypadku?
Blanxart 77 % Criollo de Alto Piura Peru to ciemna czekolada o zawartości 77 % kakao Criollo z Peru z regionu Piura.
Po rozchyleniu pazłotka zobaczyłam dość jasną tabliczkę, która pachniała zaskakująco intensywnie i po prostu mocno. Drzewa ukazały mi się tu w każdym możliwym wydaniu, a więc jako las iglasty (ciemny z wilgotną ściółką, co kryło nieco kwaskowate akcenty), a obok tego palony motyw drewna, orzechów pieczonych , węgla...
Pewna słodycz, pewna gorycz, kwaski... Wiele krył ten mocny zapach, ale nie był taki 100 %-owo smakowity. Właściwie długo zastanawiałam się, czy mi odpowiada i nie doszłam do żadnych wniosków.
Po pierwszym kęsie wydała mi się bardzo oporna, ale przy kolejnych doszłam do wniosku, że mimo powolnego, leniwego rozpuszczania się, nie miało to nic wspólnego z oporem. Czekolada była jakby... gęsta, dość tłusta (jak jakieś naleśniki / placki), ale nie przeszkadzało to w odbiorze dzięki szorstkiemu zacięciu i lekkiemu efektowi wypływającego soku, który z czasem się pojawiał.
W smaku w pierwszej chwili też nic wielkiego się nie działo. Pojawiała się niepewna, leciutka słodycz i również leciutka gorzkawość. Albo nawet nie gorzkawość, a taka "czekoladowa wytrawność".
Z tejże nuty zaczął rozwijać się smak świeżo zaparzonej kawy i drzew, może o nieco palonym wyrazie. Narastały, nabierały mocy i jednoznaczności, aż w pewnym momencie zdziwiłam się, że Criollo może być tak mocne (a przy tym nieprzepalone czy coś). Była to właśnie moc, nie tyle głębia.
Spomiędzy tych dwóch smaków przebijało się coś dżemowatego. Pomyślałam o jakiś cierpkich ciemnych owocach - wiśnie, czarne porzeczki? Mało wyrazisty posmak, ale coś w tych klimatach.
W pewnym momencie, w dużej mierze przez tłustość, może też przez jakiś waniliowo-neutralnawy posmak naszło mnie skojarzenie z placko-naleśnikami - taak, takimi zaserwowanymi z dżemorem.
W tym czasie pewnego zdecydowania nabierała i słodycz. Po zjedzeniu całej czekolady dalej mam problem z klarownym jej określeniem. To coś jakby... "karmelowa słodycz suszonych daktyli z minimalnie podkwaszonym efektem", ale w sumie nie daktyle czy karmel.
Mniej więcej w połowie owoce przebijały się już odważniej. Przez dłuższą chwilę dane mi było rozkoszować się cytrusowym, ale nie kwaśnym (tylko minimalnie kwaskowatym) smakiem połączenia grejpfrutów i chyba limonki.
Potem jednak cytrusy wchłaniała ta wciąż w pewnym stopniu owocowa (znaczy suszono owocowa) słodycz, naleśnikowatość i wytrawność.
W końcowej fazie degustacji wracała silniejsza gorzkawość kawy oraz drzew i to właśnie ona, w towarzystwie lekkiej słodyczy, pozostawała na dość długo w posmaku.
Ta czekolada miała mocny, ale nie głęboki smak. Mimo wielu skojarzeń, nie było tu za dużej dynamiki, mimo że całkiem sporo się działo. Kawa, drzewa, trochę owoców... ciekawy i dziwny posmak naleśników / placków, no i smakowita, delikatna słodycz; wszystko w tonacji wytrawnej, ale nie gorzko "siekierowatej". To taka... bardzo dobra jakościowo, prosta i porządna czekolada.
Ta niejednoznaczność suszonych owoców i jakiś "wypiek" (tam wypiek, tu bardziej placki) kojarzyły mi się trochę z Pacari Piura Quemazón 70 %, drzewa i wiśnie (tam bardziej wino) z Original Beans Piura Porcelana 75 %, a kawa i dżemy z Domori Cacao Criollo 70 % Porcelana. Blanxart ciekawie "pozbierał nutki", trochę je uprościł i w sumie... tyle wystarczyło, by stworzyć smakowity kąsek. Sama się zdziwiłam, że aż tak mi to smakowało, ale... dosadność czekoladowej wytrawności wystarczyła.
ocena: 9/10
kupiłam: Piccola Italia & Mediterraneo w Warszawie
cena: 16 zł (za 125 g)
kaloryczność: 591 kcal / 100 g
czy znów kupię: jeśli miałabym okazję, to tak
Skład: kakao, cukier trzcinowy, masło kakaowe, wanilia
Skład: kakao, cukier trzcinowy, masło kakaowe, wanilia
"mocny ale nie głęboki smak" ale nie podchodziła pod tabliczki 60% kakao? Nie wiem, czy nie brakowałoby mi tej kakaowej mocy - bardzo lubię kakao a od dłuższego czasu kakaowe batony (np. Kosmos) nie są dla mnie kakaowe - za mało tego kakao
OdpowiedzUsuń* w sumie to czekolada powinna być czekoladowa - mieć moc ale jednak być czekoladową a nie trącić złej jakości kakao... kurczę mieszam :P ale mam nadzieję, że załapałaś co miałam na myśli ;)
OdpowiedzUsuńJak gęstość czekolady mogła Ci się skojarzyć z plackami? :D Nie ukrywam jednak, że to właśnie ten aspekt mnie zaintrygował. Cała reszta, z kawą na czele, to tylko kolejne plusy.
OdpowiedzUsuńW tym tygodniu jesteś dla mnie nadzwyczaj łaskawa :)
Nie gęstość, a tłustość. Wyobraź sobie placka: jest to taka "zbitka" różnych składników i ona jest w pewien sposób tłusta. O taką tłustość mi chodziło. :P
UsuńTo żeby Cię pocieszyć po tych Twoich Vobro.
To były jedne z pierwszych prawdziwych czekolad jakie jadłem. Kiedyś mi bardzo smakowały, ale dziś pewnie już by mnie tak nie zachwyciły. Niestety, sklep, w którym je kupowałem, został skasowany. Trzeba przyznać, że jak na mój gust, to dodawali trochę za dużo tłuszczu kakaowego. Niektóre były lepsze, inne gorsze (ta była jedną z lepszych, może najlepszą?), ale ich głównym atutem był dobry skład i bardzo niska, jak na tego typu czekolady, cena - ok. 17 zł za 120 g.
OdpowiedzUsuńCałkiem trafiona ta nowostka.. ;>
OdpowiedzUsuńNa tle reszty próbowanych przeze mnie tabliczek z tej firmy wypadła nieźle, ale i tak straciłam zapał do kolejnych zakupów. Niby były jakieś wiśnie, jednak przy takiej tłustości trochę dziwnie się je odbierało.
OdpowiedzUsuńKupiłaś może jd grossa z chilli? Pomimo zawartości kakao niższej niż bym chciała, smakował mi bardziej niż menakao i pacari, które wydały mi się zbyt rozwodnione i pudrowe. Chociaż rozczarowałam się brakiem faktycznych płatków chilli, no ale nie można mieć wszystkiego, ostrość jest na swoim miejscu :D
A Blanxart 80 % to dopiero nuda. Próbowałaś?
UsuńTak! Właśnie wczoraj jadłam i zakochałam się. Właśnie strasznie się ucieszyłam, że nie było płatków chili, bo z chili w takiej formie się nie polubiłam przy Manufakturze (płatki miały ostre krawędzie i mam uraz). Dobrze, że mam zapas 5 tabliczek tej JD Gross, ale aż chyba jeszcze dokupię. Specjalnie sobie nawet ostatnio Lindta przypomniałam, i mimo że dalej uważam, że jak na taką ogólnodostępną jest niezły, to to... niebo a ziemia! Do Pacari się nie odniosę, bo jeszcze nie jadłam, ale Menakao według mnie jest zupełnie inna, więc nawet nie spróbuję porównywać. Kto by pomyślał, że 56% kakao, a da takiego kopa?
Tak, ta 80 to była tragedia, jak wyrób czekoladopodobny. Czytałam, że congo 82 jest niezłe, ale nie wiem czy mi się chce ryzykować :P
UsuńMnie też często irytują strukturalne dodatki, ale płatki chili akurat lubię Gładką też nie pogardzę, po prostu czytając napis na opakowaniu, wyobraziłam sobie, że się pojawią. Nie odbieram jej za to punktów, jest super.
Aż tak źle? Według mnie po prostu strasznie nudny tłuścioch, który mi tam przy robocie, gdy już padałam na twarz nawet podszedł (no, bo co... wyrzucić? niee), ale żeby pretendowało to do czekolad plantacyjnych? Pf, JD Gross 60 % o wiele lepsze.
UsuńRzeczywiście napis mylący.
Takie info! Widziałaś w Lidlu nową czekoladę J.D. Gross gorzką 95% z ziaren kakao odmiany Arriba? :)
OdpowiedzUsuńWidziałam w gazetkach, ale w moim Lidlu jej nie było (były tylko z chili, orzechami i truskawkami, które oczywiście już kupiłam - z chili nawet kilka, bo pyszna, choć wiem, że nie dla Was).
UsuńW moim Lidlu nie było żadnej z tych "nowych" ani z chilli ani z orzechami i truskawkami
Usuń