czwartek, 23 listopada 2017

Zotter Gin & Lemon ciemna mleczna 60 % z czekoladowym kremem z ginem i kardamonem oraz kremem cytrynowym

Dobrym alkoholem i czekoladami z nim nigdy nie pogardzę, zwłaszcza jeśli o Zottera chodzi. Po prostu uwielbiam alkoholowe propozycje tej marki, a przy tej nowości zorientowałam się, że w sumie gin jest alkoholem bardzo rzadko występującym w słodyczach. Ja go cenię, podobnie jak (tak przynajmniej pisze Zotter) J. K. Rowling i John Travolta, a już na pewno Josef Farthofer. Ten ostatni to wytwórca ginu O.Gin, w którym znajduje się 24 różnych ziół i przypraw i który to Zotter dodał to dzisiaj opisywanej kompozycji.


Zotter Gin & Lemon to ciemna mleczna czekolada o zawartości 60 % kakao nadziewana czekoladowym kremem z ginem (o nutach jałowca i pomarańczy) i kardamonem oraz cytrynowym kremem na bazie mlecznej czekolady, cytryn i lemoniady.

Po rozchyleniu papierka poczułam wyrazisty zapach czekolady z mocno zaznaczonym kakao i nutą alkoholu, co przywodziło na myśl wytrawne trufle. Plątały się przy tym cytrusowe nuty, nabierające mocy dopiero po przełamaniu. Wtedy jednak nad czekoladą rozpościerał się cały wachlarz i innych zapachów. Wyraźnie czułam gin, mnóstwo przypraw korzennych z takimi gorzkawymi jak np. kardamon na czele, ale i jakieś bardziej ziołowe, jak choćby jałowiec.

Przy łamaniu tabliczka trzaskała, ale tylko za sprawą grubej warstwy czekolady. Nadzienia były bowiem bardzo miękkie, plastyczne. Jako że nie były nazbyt tłuste, nazwałabym je w pewnym sensie rzadkawymi, ale nie w negatywnym sensie.
Wszystko, wraz z czekoladą, rozpływało się leniwie i kremowo-maziście; krem cytrynowy ujawniając twardawe drobinki.

Tradycyjnie kawałeczek podzieliłam na warstwy, ale tylko, by dokładniej wszystko opisać. Najlepiej smakuje podczas przegryzania się przez całość - to naprawdę przemyślana kompozycja.

Najpierw poczułam gorzkawą, przepyszną czekoladę z subtelną nutą mleka i minimalną słodyczą.

Szybko przebijały się smaki nadzień, niosąc niekwaśny smak cytrusów, pewną czekoladowo-kakaową truflowość, a więc i nutę alkoholu, oraz przyprawy korzenne.

Zdecydowanie dominowało ciemne nadzienie. Jego bazę można określić jako maślano-mleczną, ale ewidentnie czuć tu smak kojarzący się z wysokiej jakości cukierkami typu trufle, a więc kakaowo-czekoladowy ze znaczącą ilością alkoholu. To cała paleta przyjemnych gorzkości. Wyraźnie czułam gorzkie pomarańcze (których nutę z ginu skutecznie podbiły grejpfruty i cytrynowe nadzienie), statecznie gorzkie kakao, dużą ilość gorzkiego ginu, na którego fali po ustach rozchodził się smak przypraw. Wychwyciłam jałowiec i kardamon, ale też coś jakby gałkę muszkatołową. Jałowcowe klimaty niosły za sobą też pewną ziołową goryczkę (a jałowca nie ma w składzie - czyżby pochodził tylko z ginu?). Nic z tego nie wydało mi się jednak ordynarne.

To też pewnie zasługa jasnego nadzienia. Co ciekawe, nie było specjalnie słodkie (było za dużo elementów przełamujących, by nazwać tę kompozycję słodką), a już na pewno nie kwaśne. Miało... dość neutralny smak, choć smakowało słodko cytrynowo. Przez neutralność rozumiem... naturalnie mleczny smak? Chyba. Przyjemnie łączył się z drugim nadzieniem i podsycał także słodsze przyprawy, a więc cynamon, wanilię, goździki. Przy całej tej mleczności również był czekoladowy, co genialnie współgrało z mocniejszą warstwą. Trochę ją łagodziło, lecz nie tłamsiło.
Gin był dzięki temu dobrze wyczuwalny, ale ani przez moment nie wydał mi się przesadzony.
Z czasem w ustach czułam lekki chłodek anyżu, a w gardle przyjemne ciepło alkoholu, jednak dzięki harmonii kompozycji też nie były zbyt napastliwe.

Całość wyszła przede wszystkim ginowa i czekoladowa. Gin to główny smak, ale tabliczka "nie waliła alkoholem". Został on podkreślony przemyślanym doborem składników. Gorzkości zaserwowano w świetny sposób, gdyż korzenne przyprawy cudnie zmieszały się z lekko ziołowymi nutami, a cytrusy... wyszły niezwykle ciekawie, bo było czuć ich smak, ale nie kwaśność. W zasadzie cytryny były słabą nutką, jak na całą warstwę cytrynowego kremu, ale w takim otoczeniu, nie przeszkadzało mi to. Wyraźny smak czekolady świetnie wszystko dopełnił, a najlepsze w tym było to... że obeszło się bez silniejszej słodyczy. Owszem, słodkawo, ale raczej "naturalnie neutralnie" niż słodko.
Mimo dwóch kremów, czekoladę zaliczam do tych "typowo alkoholowych" Zotterów, w których wszystko ma obracać się wokół konkretnego alkoholu. Możliwe, że większa ilość cytryn zabiłaby nuty ginu (co byłoby ogromną szkodą - tak jak uważam za bezsens serwowania ginu z jakimiś sprite'ami).
Bardzo, bardzo mi smakowała.


ocena: 9/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 509 kcal / 100 g
czy znów kupię: kiedyś mogłabym

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, gin, syrop glukozowy cukru inwertowanego, odtłuszczone mleko w proszku, sok cytrynowy, słodka serwatka w proszku, nierafinowany cukier trzcinowy, koncentrat soku cytrynowego, sól, wanilia, koncentrat grejpfrutowy, lecytyna sojowa, jabłkowy ocet balsamiczny, cynamon, anyż, goździki, kardamon, piołun

20 komentarzy:

  1. U mnie też niedługo recenzja i... odebrałam tę czekoladę zupełnie inaczej, przede wszystkim w kwestii cytryn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale że kwach taki jak w tych, w których Zotter przesadza z ich ilością czy w drugą stronę?

      Usuń
  2. W przekroju (przełamaniu) kojarzy mi się z tiramsisu :) Gin w tej czekoladzie sprawia, że nie mam ochoty jej spróbować - nie znoszę alkoholu w czymkolwiek :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi na szczę ni jak się z tiramisu nie skojarzyła. :P Ten deser według mnie, przynajmniej na tych typowych zdjęciach, wygląda jakoś odpustowo i zupełnie nie w moim stylu już na oko.

      Usuń
    2. szczęście*
      Haha, nie wiem dlaczego ucięło słowo, ale śmiesznie wyszło.

      Usuń
    3. Czasem na tabliczkach jest przedstawiany w takich barwach :P

      "szczę ni" xD Nie jest nudno :D

      Usuń
    4. To fakt i od razu taka czekolada staje się dla mnie nieciekawa.

      Usuń
  3. Zapowiada się bardzo obiecująco, trzeba kupić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie i to nie tylko tę. Ogólnie tak patrzę, że cytrynowe ciekawie powychodziły.

      Usuń
  4. To smacznego, bo na tą tabliczkę mimo wszystko byśmy się nie skusiły :)

    OdpowiedzUsuń
  5. charlottemadness23 listopada 2017 20:24

    Całkiem ciekawa kompozycja,warto zainwestować :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie duży plus za wreszcie nieprzesadzone cytryny! Ciekawie wyszły z korzennymi przyprawami. Jeżeli miałabym się czepiać, to chętnie wymieniłabym kuwerturę na ciemną i dodała odrobinę %, ale ogólnie bardzo mi smakowała :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja też taka czepliwa o szczegóły jestem, no ale gdyby było inaczej, pewnie wystawiałabym same 10-tki (z tymi Twoimi modyfikacjami może by ją zgarnęła).

      Usuń
  7. Skoro nie jest kwaśno - a tego się spodziewałam - to już aspekt na korzyść czekolady. Grejpfrutowe gorzkości... nie. Trufle super. Mogłabym się poczęstować, ale kupić - nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewentualnie dostać całą, co? Wtedy byś przekroiła na pół, tak żeby zgarnąć całą "truflową" część i już.

      Usuń
    2. Nie sądzę. Warstwy zawsze choć odrobinę się mieszają.

      Usuń
    3. Nie wymyślaj, pesymistko jedna!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.