poniedziałek, 13 listopada 2017

Jakub Piątkowski Czekolada Madagaskar 72 % ciemna

Ostatnio zaczęłam odczuwać ogromny niedosyt w kwestii ciemnych plantacyjnych czekolad, a już zwłaszcza tych z madagaskarskiego kakao. Jako że postanowiłam zapoznać się z sowicie nagradzaną przez Akademię Czekolady polską marką Jakub Piątkowski Czekolada, nie miałam najmniejszego problemu ze zdecydowaniem, po którą sięgnąć na początek.

Jakub Piątkowski Czekolada Madagaskar 72 % to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao z Madagaskaru.

Po rozchyleniu papierka poczułam wyrazisty zapach drzew w ciepłym wydaniu, jakby wręcz trochę podwędzano-poddymianym. Czułam także pewną mokrość (wilgotny las?), mięsistość (ale nie mięso), a od tego jakby jędrną skórkę pomarańczy, ale i samą dojrzałą pomarańczę w towarzystwie czerwonych owoców (porzeczki i jakaś taka drobnica oraz chyba grejpfrut) i subtelnych cytrusów. Woń niecodzienna i nie typowo madagaskarska. 

Przełamałam czerwoną tabliczkę, która wydała zdrowy trzask i ujrzałam nieco ziarnisty, bordowy przekrój, po czym spróbowałam.
Czekolada rozpływała się łatwo, przyjemnie leniwie w nietłusty sposób, a wręcz soczyście i z minimalnym efektem papieru ściernego, co jednak było tak leciutkie, że nawet szorstkością nie można tego nazwać. Świetnie jeszcze bardziej podkreśliło to jej charakterek.
Zakochałam się w tym, że z tej czekolady jakby wypływał sok... był to efekt porównywalny do najbardziej soczystej czekolady jaką jadłam - Pacari z marakują. Nieprawdopodobne!

W smaku już od pierwszej sekundy zaatakował mnie ogrom cytrusów ze wskazaniem na cytrynę, jej skórkę oraz gorzkość drzew (również "podwędzano-dymionych", jak w zapachu). Cała ta wędzoność skojarzyła mi się nieco ze "stekową" Domori Sambirano 70 %, a z czasem zaczęła ujawniać wręcz nibsowy smak.

Bardzo szybko zaczęło mi się wydawać, że z czekolady wypływają soki świeżo wyciśnięte z grejpfruta, cytryn, pomarańczy i marakui. Zrobiło się słodko owocowo, po czym marakuja zaczęła królować, podkręcając wcześniej niemal niewyczuwalną nutę czerwonych owoców. Oto obok marakui uplasowały się słodkie, dojrzałe maliny. Czuć przy nich cały miks malutkich czerwonych owoców, a z czasem doszukałam się również hibiskusa. 

Równolegle cały czas rozwijała się bogata gorzkość. Nibsowość poszła w mokre klimaty niemal ziemisto-trawiaste (też trochę trawy cytrynowej?) i kefirowe, ale nie do końca. Chwilę mi zajęło, nim znalazłam dobre określenie. Czułam takie suszone herbaciane fusy oraz nie tyle kefir, co twarożek z jogurtem.

Smaki te świetnie łączyły się z nutkami delikatnej słodyczy. Fusy splatały się z hibiskusem, twarożek wydał mi się wymieszany z malinami i marakują oraz... tu pojawiała się karmelowa nutka cukru trzcinowego, jednak kompozycja była tak obłędnie owocowa, że nie kojarzyło się to z karmelem, a jakimiś suszonymi owocami - rodzynkami? One też podchodziły pod fusiastość.

Pod koniec drzewa wchłonęły nieco te herbaciane nuty; mokra jogurto-ziemistość szepnęła coś kawowego, a więc gorzkość. Gorzkość niewątpliwie w dużej części była grejpfrutowa, ale łagodziły ją maliny i hibiskus. 

W ustach pozostawało poczucie soczystości cytrusów i czerwonych owoców, a także lekka suchawość drzew w ciepłej i wyrazistej tonacji. Wbrew pozorom czekolada nie była zbyt kwaśna, bo wszystkie smaki wyszły... jakbym po protu jadła wymieniane owoce. Słodycz również wydawała się tylko i wyłącznie naturalna. A moc kakao... A ta soczystość! Cud!

Ta czekolada... rzuciła mnie na kolana i weszła w elitę "moich ulubionych", zszokowała mnie soczystością równą tej marakujowej Pacari, a w smaku wydała mi się niezwykle podobna do ukochanej Akesson's 75 % Criollo Madagascar (nuty czerwonych owoców, rodzynek, ta drzewna suchość, dym), która jednak była bardziej kawowa (JP o wiele bardziej owocowa), a także kojarząca się nieco z Domori Sambirano Madagascar 70 % (ta "mięsistość", rodzynki, czerwona leśna drobnica owoców), choć zdecydowanie mniej słodka od Domori. Z Zotterem Labooko Madagascar 75 % łączy ją ta jogurtowa twarożkowość, jednak Zotter był ogółem raczej jagódkowy.
Lepsza od Domori, od Zottera, nie wiem czy nie lepsza od Akesson's (hibiskus i herbata JP bardziej mi pasowały do takiego ogromu owoców niż kawa). Ukochałam ją chyba na równi z także niezwykłą (choć w zupełnie inny sposób) Menakao 72 % Deep & Fruity


ocena: 10/10
kupiłam: jpczekolada.com
cena: 17,50 zł (za 50g)
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: tak

Skład: zmielone ziarno kakao, nierafinowany cukier trzcinowy

18 komentarzy:

  1. Rany, dopiero przymierzam się do zamówienia ich i przez Twoją recenzję już przebieram nogami. A trochę się obawiałam otwierając ją, czy aby nie wzbudzi moich wątpliwości co do zakupu, ale na szczęście jest wręcz przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wszystkie jadłam i od razu napiszę, że wszystkie są obłędne! Same 10 lub 9 powystawiałam, a teraz czekają grzecznie w kolejce do publikacji.

      Usuń
  2. Powiedziałąbym, że wyglada tak niepozornie i "zwyczajnie" a widzę, że jest warta uwagi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię, gdy czekolada wygląda zwyczajnie. Właśnie wszelkie udziwnienia np. podziału na kostki mnie denerwują.

      Usuń
  3. Moc aromatów i smaków :) Wysoko poleciała z końcową notą :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest rewelacyjna, niesamowita, muszę kupić więcej. O ile w Pacari owocowość wypływa z dodatku marakui, to tutaj z samego kakao, co jest jeszcze bardziej niezwykłe. Madagaskar od Menakao (Deep & Fruity), który jadłem niedawno, moim zdaniem już nie trzyma, niestety, tego poziomu co kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, ja zdecydowanie będę do tych czekolad wracać. W dodatku są w sumie tanie, jak na taki smak.
      Będę kiedyś musiała te nowe Menakao popróbować. Na szczęście Madecasse są bardzo podobne do tych starych... No, ale tu z kolei problem z ich dostępnością, bo nigdzie (myślę o polskich stronach) nie ma.

      Usuń
    2. Miałem szczęście, że udało mi się przygarnąć kilka fajnych Madecasse.

      Usuń
    3. Ja oprócz tej od Ciebie niestety miałam tylko dwie tabliczki.

      Usuń
  5. charlottemadness13 listopada 2017 20:16

    Pierwsze,słyszę o tych czekoladach..Chyba,że.. taka zacofana jestem :P
    Ta recenzja skłoniła mnie,do tego,bym bardziej się przyjrzała tym tabliczkom :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One chyba jakoś w tym roku się pojawiły... I zdobyły co się dało na Akademii Czekolady. :D Zamawiaj koniecznie!

      Usuń
  6. Mam je wszystkie, ale jeszcze leżakują. Muszą nabrać mocy urzędowej ;). Już wiem, że to będą doskonale doznania, więc warto poczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jeszcze trzeba wspomniec o tym, jak bardzo się cieszę, że te czekolady są polskie!

      Usuń
    2. Skąd ja to leżakowanie znam. :D Jestem dumna, że tak i Polacy się rozwijają w kwestii czekolad! Także mnie bardzo to cieszy.

      Usuń
    3. Przyznaję, że nie spodziewałem się aż takiej jakości, to jedna z najlepszych czekolad jakie jadłem.

      Usuń
    4. Popieram! Spodziewałam się czegoś dobrego jak Cluizel, a tu... trafiłam na czekolady, które smakowały mi bardziej, niż większość Domori.

      Usuń
  7. Eee, to nie na moje nerwy. Albo inaczej: TAK OGÓLNIE prezentowane na Twoim blogu czekolady nie wzbudzają we mnie wstrętu - z małymi wyjątkami ;) - i na bank zjadłabym całe. Problem leży gdzie indziej. Po prostu takie produkty kuszą mnie, jak Ciebie... nie wiem... Snickersy. Nie, to złe porównanie, bo ich akurat nie lubisz. Jaki produkt jest dla Ciebie tak obojętny, jak tylko się da?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie Snickersy kocham... teoretycznie. Nie lubię praktycznie, więc to skomplikowane, nie uogólniaj, że nie lubię. :P

      Obojętny? Tak ogólnie to rurki z kremem. Te z Lidla kiedyś jadłam i bardzo mi smakowały, ale ogólnie nie wiem, czego by trzeba było, bym teraz jakąś rurkę z kremem zjadła, ale nie uważam, by były obrzydliwe, tylko... właśnie są mi tak do bólu obojętne.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.