Kiedy przyszło mi sięgnąć po kolejną ręcznie robioną, wręcz "domową" propozycję australijskiej marki Pana Chocolate, męczyły mnie sprzeczne uczucia. Niby nie byłam nastawiona negatywnie, ale nie czułam się jak przed degustacją czekolady, co wzbudzało we mnie poczucie, że "coś jest nie tak". Jako jednak, że w składzie dostrzegłam pewne ciekawostki (np. nektar kokosowy, będący płynnym słodzidłem robionym z cukru kokosowego), ciekawość wzięła górę (nad niepewnością i niechęcią).
Po otwarciu poczułam bardzo silny zapach świeżego imbiru i ananasa, co przez zdecydowaną ilość przypraw (cynamonu, ale przez goryczkowate akcenty ogółu wyszło, jakby był to cały miks), skojarzyło mi się z... curry.
Przy łamaniu tabliczka okazała się miękka, ogromne kawałki ananasa opornie się rwały, a w ustach... zachowywało się to jak gruda z tłuszczu i proszku wypełniona twardymi kawałkami ananasa, z którego można było wysysać sok. Okropna konsystencja, która w dodatku pozostawiała poczucie suchości w ustach i tłuszczu na ustach.
W smaku od pierwszej chwili poczułam głównie gorycz. To w dużej mierze połączenie goryczy i "mydlanej słodyczy" świeżego imbiru. Smakował niewiarygodnie świeżo i mocno, czym zdominował kompozycję.
Z czasem dopuścił trochę mdławej goryczki kakao o charakterze lekko ziemistym, w dużym stopniu "orzechowo-neutralnawym" (pewnie przez dużą zawartość tłuszczu), potem jednak znów strasznie się nasilał.
Do głosu szybko dobijał się słodziutki ananas. O ile jego struktura była twarda i męcząca, tak smak przyjemnie świeży, trochę podsuszony, ale bardziej świeży, niczym dojrzały owoc. Słodycz kręciła się wokół niego; jakakolwiek inna niż owocowa zdawała się nic nie wnosić, niepewnie kręcąc się gdzieś na tyłach, choć w sumie była całkiem silna.
Smak imbiru z czasem zaczynał się panoszyć jako ciepła ostrość, co w połączeniu z cynamonem i goryczkowatym posmakiem kokosa, albo właściwie oleju kokosowego, znowu jednoznacznie skojarzyło mi się z curry. Ogólna pikanteria i goryczki także przywodziły na myśl coś bardziej... nieczekoladowego. Całość zaczynała trochę podszczypywać w język (ostrość + uczucie jak od zjedzenia za dużej ilości ananasa). Olej kokosowy zaczynał się coraz bardziej odznaczać, ale i tak nie wybijał się przed imbirowość.
Na koniec pozostawał posmak imbiru, słodkiego soku ananasa i goryczki... jako przyprawy, olej kokosowy, z wątłym posmakiem kakao w tle. Całość smakowo wyszła... dziwnie. Nie to, że wyjątkowo źle, ale zupełnie nie czekoladowo; imbir osiągnął poziom przesady. Kojarzyło mi się to ze słodkim, ale wcale nie takim słodkim jak słodycze, curry. Zaskakująco świeże smaki ratowały obleśną konsystencję. Wygryzłam kawałki z ananasem, pozostawiając mniej więcej dwie kostki "czystej" masy, od których skutecznie mnie odpychało. Ciekawe, dość obrzydzające i... specyficzne.
ocena: 4/10
kupiłam: urbanvegan.pl
cena: 17,50 zł (za 45 g)
kaloryczność: 499 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: kakao 50% (tłuszcz kakaowy, kakao w proszku), nektar kokosowy, olej kokosowy, karob, ananas 14%, cynamon, imbirowy olejek eteryczny, sól himalajska
Ananasa moze jeszcze bym zniosła ale imbir i sól... to nic ze sól podbija smak kakao - nie znoszę ani soli ani imbiru. Za mało tutaj kakao - "wątły smak" nie zachęca i mnie nie satysfakcjonuje...
OdpowiedzUsuńJaka sól? Zotter do swoich czekolad też dodaje, ale to takie ilości niewyczuwalne. A czy podbija kakao to ja w sumie nie wiem... Lubię czekolady z solą, ale powiedziałabym, że właśnie nie zawsze podkreśla.
UsuńNie wiem jaka sól.. sól to sól... w ogóle nie solę xD
UsuńNapisałaś "ale imbir i sól", a mi chodziło o to, że sól w ogóle nie była wyczuwalna. A to, że jest w składzie to przecież... skoro jej nie czuć, to chyba nie powinna aż tak odstraszać?
UsuńWydaje mi się, że użycie kakao i tłuszczu zamiast miazgi to zły pomysł i odbija się na smaku tego... czegoś? Nie wiem jak to nazwać, bo raczej nie jest to czekolada, może baton kakaowy?
OdpowiedzUsuń"Zły pomysł" to o wiele za mało powiedziane. Oni to określają "domową czekoladą", ale... nie wiem. Dziwne to i tyle.
UsuńCoraz bardziej widzę jak one są przereklamowane...
OdpowiedzUsuńCzekają mnie jeszcze dwie, a ja już wstręt normalnie czuję. :/
UsuńZastanawiałam się nad zakupem tych czekolad, bo są małe, ale podczas składania zamówienia doszłam do wniosku, że wolę więcej produktów tańszych i "moich". Najgorszy akapit to ten zaczynający się od słów: "Smak imbiru". Masakruszka.
OdpowiedzUsuńCzy to w UV wydałaś wspomniane u mnie w komentarzu 600-700 zł? Początkowo myślałam, że masz teraz bardzo dużo produktów, ale skoro kupujesz 10-gramową tabliczkę za 50 zł, to Ci wyszło z 5 produktów :P
Nie kupuj tych kostek, są paskudne.
UsuńNie, w życiu bym nie wydała tyle na jakieś "zdrowe słodycze". W Sekretach Czekolady, a właściwie nawet nie, bo z takiej listy czekolad od Piotra z Sekretów właśnie. Była tam np. czekolada z mlekiem klaczy za 60 zł / 50 g, ale jej nie kupiłam. Za to zainwestowałam w całe mnóstwo Madecasse, Idilio Origins, Morin itp. - dałam upust rozpuście w moich klimatach, właśnie po tym, jaki zawód sprawiły mi te wszystkie pseudo-czekolady Pana, lifefood itp. Potrzebowałam się pocieszyć, bo przez dwa tygodnie do szuflady z czekoladami chodziłam prawie z obrzydzeniem.
Komentarz przeczytałam tylko do "60 zł / 50 g", potem zemdlałam.
UsuńPomyśl, jak zareagowałam wybierając, co zamówię. "O, z mlekiem klaczy! Ale fajnie" (wygooglowałam i zobaczyłam śliczne opakowanie) "Zamówię koniecznie! Ciekawe czy..." (wzrok padł na cenę). Prawie umarłam.
UsuńOjej nie spodziewałyśmy się takiego dziwoląga z niej :/ Ananas i cynamon zapowiadały smaczną tabliczkę. Wnioskujemy, że jedząc tylko dwa warianty czekolad tej firmy miałyśmy szczęście, że trafiłyśmy na wyjątkowo smaczne wersje :)
OdpowiedzUsuń