Po obłędnej JP Czekoladzie Madagaskar 72 % wiedziałam już, jak wysokiej jakości mogę oczekiwać od tej marki. Moje myśli zaczęły się więc koncentrować wokół czekolady z regionu, który ostatnio rozczarował mnie w wykonaniu Morina (Cote d'Ivoire Guemon Lait 48 % i Noir 100 %). Chodzi o Wybrzeże Kości Słoniowej, skąd ponoć ogólnie pochodzi "nieciekawe kakao". Zaczęłam jednak podejrzeć, że mogę się jeszcze zdziwić...
Jakub Piątkowski Czekolada Wybrzeże Kości Słoniowej 65 % to ciemna czekolada o zawartości 65 % kakao z Wybrzeża Kości Słoniowej z kawałkami kakao z Brazylii.
I w dniu degustacji istotnie się zdziwiłam. Otóż dopiero wyjmując tabliczkę z szuflady zorientowałam się, że nie jest czysta, a z dodatkiem.
Po otwarciu z kolei trochę zdziwiła mnie ilość i wielkość nibsów. W sumie po przeczytaniu tego, co na tyle opakowania, spodziewałam się też wtopionych, a nie tylko posypki (i to tak licznej!), ale cóż. Przy łamaniu część nibsów odskakiwało, co potem uznałam za plus. Osobiście nie przepadam jak tego dodatku jest w czekoladzie za dużo, ale tutaj patrzę na to inaczej (to już domysły: dzięki takiej ilości czekolada pewnie nasiąkła odpowiednimi nutami, a że odpadają... nie muszę jeść wszystkich z czekoladą).
Od razu po otwarciu poczułam moc kawy i orzechów. Były to głównie włoskie, laskowe, ale może i jeszcze jakieś. Coś lekko podprażonego, kawa na pewno znacząco palona. Nie było jednak zbyt gorzko, plątała się tam nuta subtelnego karmelu i... pieczarek. Smakowita, ale pieczarkowa.
Bardzo ciemna tabliczka sprawiała kłopot przy łamaniu. Była bardzo twarda i pełna opadających kawałków kakao na spodzie.
Czekolada rozpływała się w ustach w sposób maziście-kremowy, trochę szorstko-proszkowo, co bardzo mi się spodobało. Nibsy były chrupiące i twardawe, ale też w pewien sposób miękkawe, więc przyrządzono je jak trzeba.
W smaku od pierwszej chwili poczułam smak mocno palonej, świeżo zaparzonej kawy i słodką nutę "palonych karmelków" (pewnie coś takiego nie istnieje). Było w tym jednak też coś soczystego, więc oczami wyobraźni zobaczyłam wykwintny czekoladowy sos, skojarzenie to nie wyprzedzało jednak tej wyrazistej kawy.
Zewsząd pojawiały się także orzechowe nuty; wcale nie tak jednoznaczne, gdyż kryła się pod nimi jakaś wytrawniejsza nuta.
Łącząc się ze słodyczą podchodziły pod wyidealizowane czekoladowe płatki zbożowe z mlekiem. Przy zbożowości jednak znów "mieszała" dziwna, wytrawna nuta. Z czasem wyraźniej poczułam pieczarki, co dziwacznie smakowicie wpisywało się w ogólne pieczono-ciepłe klimaty.
W tle wychwyciłam lekką soczystość... skojarzyła mi się z jakąś słodką marmoladą żurawinową, może truskawkową... mglisty smaczek, ale jednak.
Od "mleka z płatków" szła jednak mocniejsza właśnie mleczna nuta. Po paru chwilach świetnie czułam orzechowo-mleczny krem o karmelowej słodyczy. Było to połączenie orzechów włoskich i laskowych wraz z ich skórkami.
Smak tych skórek nabierał mocy, gdy rozgryzałam nibsy. Wtedy wzmacniała się też kawa, ogólna gorzkość i takie... mokro-ziemiste, niemal piwne nuty. Nie było w tym jednak ordynarności, ani kwasku.
Na koniec po czekoladzie pozostawał posmak orzechów (albo raczej wspomnianego orzechowego kremu) i kawy, a wytrawniejsze nuty i palony smak nibsów... też gdzieś tam były (choć ja nie zjadłam wszystkich nibsów, więc ich smak nie był taki mocny). Wszystko to przełożyło się na to, że czekolada skojarzyła mi się ze... "złotą polską jesienią".
Czekolada bardzo mi smakowała, bo zaserwowała właściwie codzienne, zwyczajne nuty, ale w niezwykłym wydaniu. Chyba wolałabym więcej kakao kosztem słodyczy, ale... miało to swój urok. Orzechowy, słodziutki mleczny krem, kawa, karmel... Wszystko to, wraz z nutami marmoladowymi pojawiło się i w Morinie Cote d'Ivoire Guemon Noir 100 %, ale JP Czekolada wyszła o wiele lepiej. Zaskoczyła mnie jednak pieczarkowa nuta. Przecież bardzo podobną czułam w Pralus Bresil Forastero 75 %. Tutaj tylko nibsy były przecież z Brazylii i one same nie smakowały pieczarkami, więc... czy to możliwe, by jakoś tak nimi tabliczka nasiąkła? Nie wiem, ale efekt końcowy kupił mnie i kropka!
ocena: 9/10
kupiłam: jpczekolada.com
cena: 17,50 zł (za 55g)
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: nie
Skład: zmielone ziarno kakao, nierafinowany cukier trzcinowy, pokruszone i wypieczone ziarno kakao z Brazylii
Czekolada z tymi kawałkami kakao wygląda imponująco - tak że chce się jej spróbować... nie pożałowali sobie :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że w czekoladzie pierwszym smakiem nie jest słodycz - to na plus bo przy "zwykłych" tabliczkach 60-65% często jest to cukier. Domyślam się, że mimo wszystko dla mnie byłaby za słodka, ale to nie oznacza, ze by mi nie posmakowała.... jak napisałaś może to mieć swój urok (chociaż orzechowy, słodziutki krem do mnie nie przemawia) :)
Ale jednak w wydaniu ciepłego opalanego kakao, więc nie jest to jakiś tam słodziutki krem, a kakaowe skojarzenie z nim.
UsuńCzyli jest dobrze ;)
UsuńCiekawa, choć dla mnie najmniej interesująca z całej ich oferty. Wolałbym też czystą, bez nibsów. Nigdy nie przepadałem za kakao z zachodniej Afryki, ale na szczęście mają też inne tabliczki. Do Madagaskaru w ich wydaniu na pewno będę wracał.
OdpowiedzUsuńTaak, to jedna z dwóch JP, które dostały u mnie 9. Pozostałe mają 10, a jeśli o Madagaskar chodzi to nawet 10 nie oddaje poziomu pyszności.
UsuńTak, Madagaskar jest cudowny, to jedna z najlepszych klasycznych czekolad jakie jadłem. Nie piszę najlepsza tylko dlatego, że niektóre tabliczki mają tak różny charakter, że nie da się ich porównać - no bo jak porównać owowcowy, soczysty Madagaskar do mrocznej, lecz niesamowicie dynamicznej Javablond?
UsuńDokładnie! Za nic nie powiem, którą z nich wolę, tak samo jak kilka Akesson's, Idilio Origins i Erithaj... to tak jakby chcieć porównać ulubione warzywo do ulubionego owocu albo ulubiony owoc surowy do suszonego - dwie inne rzeczy.
UsuńKiedy w końcu sięgnę po moje tabliczki, będę baarrrdzo celebrować te chwile :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że się nie zawiedziesz.
UsuńTa nuta pieczarkowa przebija wszystko.. :>
OdpowiedzUsuńBrzmi dziwnie, ale wyszła naprawdę dobrze, przełamywała ogólną słodycz.
UsuńPieczarkowy smak brzmi ciekawie xD Swoją drogą np. Zotter z kremem pieczarkowym by nas nie zdziwił xD A może już nawet taki był :P
OdpowiedzUsuńBył z borowikowym. (http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2016/03/zotter-kandierte-preiselbeeren-candied.html) Nie on jeden jednak wpadł na to, że do kakao grzyby pasują (http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2017/04/mulate-naive-porcini-ciemna-mleczna-62.html). Chociaż może i po jakiś grzybkach dopiero takie pomysły przychodzą. :P
UsuńO tak, Zottera z borowikami pamiętamy :D
UsuńCzekoladowy sos, nibsy, kawa, karmel, mleczność i orzechy. I to jest TO! :)
OdpowiedzUsuńPS A pieczarki mi nie straszne, bo sama nazywam smaczne plebejskie mleczne czekolady "grzybowymi" :P
Jestem ciekawa, jak na te nasze nazewnictwo zareagowałby ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z recenzjami słodyczy.
UsuńOd niej zaczynam moją przygodę z JP i biorąc pod uwagę dodatek nibsów w agresywnej ilości, jest naprawdę dobrze! Udało mi się w niej wyczuć jedną z najdziwniejszych dotąd nut, a mianowicie chipsy o smaku fromage xD (albo ich wspomnienie, bo wieki nie jadłam). Faktycznie słodka, ale wytrawne elementy nie pozwalają, żeby cukier przytłoczył całość. Nie mogę doczekać się reszty.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, jak takie smakują, haha. Rzeczywiście dziwne skojarzenie.
UsuńI pomyśl, że reszta jest jeszcze genialniejsza. :D JP Madagaskar to jedna z moich ulubionych czekolad tak ogółem.