wtorek, 23 października 2018

Michel Cluizel Plantation El Jardin 69 % Colombie ciemna z Kolumbii

Przy Domori 56 % pisałam o markach, do których uwielbiam wracać, ale których nie uważam za naj-naj. Cluizel również do nich należy. Doceniam oczywiście jakość, klasę - nie podważam, ja jednak wolę... po prostu inne smaki. Cluizel zachwycił mnie swoją meksykańską czekoladą (Mokaya 66%), więc i jego nowość, a więc kolumbijska (region według mnie wciąż za bardzo pomijany w plantacyjnych) bardzo mnie kusiła. Zastanawiałam się, czy to aby nie kolejna perełka w ofercie. Na degustację cieszyłam się o tyle bardziej, że miałam nawet trochę więcej, bo jako gratis dostałam neapolitankę (a w przypadku degustacji liczy się dla mnie każdy gram).

Michel Cluizel Plantation El Jardin 69 % Colombie to ciemna czekolada o zawartości 69 % kakao pochodzącego z Kolumbii z plantacji El Jardin.

Po otwarciu poczułam mocno prażony zapach: połączenie orzechów (laskowych i włoskich?), drzew / kory i rozgrzanej ziemi. Obok tego pojawiła się nieśmiała rześkość / lekkość słodkich owoców tudzież kwiatów, a po chwili wymknęła się z tego konfitura śliwkowa i... czyżby nawet cały piernik?

Tabliczka o ciemnym, chłodnobrązowym kolorze była twarda i przy łamaniu głośno trzaskała.
W ustach rozpływała się łatwo i gładko, niemal ślisko, choć powoli. Nie wydawała się nazbyt tłusta za sprawą suchawego efektu, który pozostawiała na koniec.

W smaku najpierw zwróciłam uwagę przede wszystkim na mocne prażenie, przy czym wyraźnie wyeksponowały się nuty orzechów laskowych, drzew i rozgrzanej ziemi... ziemi bardzo ciemnej, zespojonej z...

Ciemną, gorzką (choć nie siekierowatą) kawą. Oto palona kawa dość szybko zabłysła, przejęła ster, ale utraciła go na rzecz pikantnego piernika (jakby niemal z całymi ziarnami pieprzu - albo "smakiem zapachu" takowych). Ostrość rosła bardzo gwałtownie, przez co miałam wrażenie, że jem jakąś czekoladę z chili, aż nagle w całej tej pieprzno-chili piernikowości pojawiły się... ziemiste, takie zawilgocono-gorzkawe orzechy (włoskie?).

Cały czas było w pewien sposób słodko. To nuta wycofana, ale wyraźna. Jak to w pierniku, przywodziła na myśl dobry miód - w dodatku złączony z pikanterią i paleniem. Wpisana w piernik była również słodycz bardziej rześka, wilgotna wręcz. To jakby... piernikowy chlebek bananowy? Banan i słodziutkie śliwki niosły orzeźwienie (a skojarzenie z nimi pewnie nakręcała śliska struktura) tak silne, że momentami aż jakby miętowo-kwiatowe (jednak nie smak mięty)?
Chwilami śliwki stawały się charakterną konfiturą śliwkową / powidłami... w tych rejonach plątały się jeszcze jakieś inne owoce "do piernika" (czy to jako konfitury, czy surowe... ale wpisane w niego).

Pod koniec, gdy rosła słodycz, nagle jakby zbuntowała się gorzkość. Tak jakby to wszystko popić kawą. Po niej jednak został posmak zaskakująco mocno pikantny, ale nie z efektem rozgrzania, a takiej złożonej rześkości / chłodku.

Zszokowana odkryłam, że neapolitanka wyszła lepiej, bo jakby skupiła uwagę na początkowej gorzkości, potem uderzyła silna pikanteria piernika i gdy tylko zaczęła pojawiać się łagodząca słodycz i reszta delikatniejszych nut, kawałek już znikał. (Cudnie by było, gdyby pełnowymiarowa poszła właśnie w kierunku gorzkości i pikanterii.)

Całość bardzo mi smakowała, choć wydała mi się nieco za mocno palona i słodka zarazem (wolałabym, żeby jedno z tego było słabsze, bo połączenie nie przemawia). Ta czekolada to bardzo pikantny piernik z orzechami i konfiturą owocową (śliwki?), do którego bazy dodano banany i miód i przy którym znalazło się mnóstwo prażonych nut. Silna słodycz została dobrze zrównoważona gorzkimi nutami, a silnej pikanterii towarzyszyło orzeźwienie - udane zestawienie. Mimo wyczuwalnych owoców, nie wydała mi się bardzo owocowa (co tu akurat pasowało).

Wyszła w podobnej konwencji (przyprawione ciasto z owocami i kawą) co Manufaktura Czekolady Kolumbia 70%, jednak Cluizelowi zabrakło takiego ogólnego wyrazistego charakteru, który wbił by się w pamięć / serce, ale przynajmniej niecodziennie wyraźna ostrość wyszła ciekawie (charakterystyczna, acz całość nie taka charakterna ;) ).


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 19,99 zł (za 70 g)
kaloryczność: 571,5 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, strączki wanili bourbońskiej

5 komentarzy:

  1. Hm, dla mnie dominującymi nutami były żurawiny, porzeczki i karmel :P Mój ulubiony Cluizel tak w ogóle, koniecznie kiedyś wrócę, może znajdę piernik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owoce te można by wpleść w konfiturę. Swoją drogą, piernik z żurawiną... O, to by zacna nuta była. Karmel / miód też w sumie mogą być podobne.
      Mój ulubiony to Mokaya z Meksyku.

      Usuń
  2. Bardzo lubię tę markę, ale nie mają szerokiej oferty. Tę tabliczkę zdołałem już trochę zapomnieć. Dla mnie najlepszym Cluizelem pozostaje Mokaya i ich niezwykły, mleczny Madagaskar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja jakoś do Cluizela nie bardzo mam serce. Dobra marka, ale czegoś brak. Mokayę jednak też uwielbiam.

      Usuń
  3. Jedyny pozytywny akapit to ten z piernikiem i chlebkiem bananowym. W reszcie nawet piernik jest piekielny, bo pikantny (z chili i pieprzem). Zdecydowanie nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.