wtorek, 19 listopada 2019

Anthon Berg Salmiak Lakrits / Liquorice Dark ciemna 57 % z Ghany z lukrecją i kawałkami salmiaków / salmiakk

Marka Anthon Berg nigdy mnie nie ciekawiła, ale nie jest mi obca. Widywałam tego sporo w internecie wśród słodyczy zza granicy, ale były to jakieś czekoladki i marcepany, a więc twory kompletnie mnie nie interesujące. Na widok czekolad jednak aż oczy mi się zaświeciły. Nie, żeby właśnie ze względu na samo logo, ale ze względu na dodatki jednej z nich. Solona lukrecja - to tak dziwne, że zawsze mnie kusi. Zależało mi na spróbowaniu wreszcie jakiejś lepszej czekolady z nią, bo Fazer Salmiakki czy Marabou Black Saltlakrits to raczej niezbyt wysoka półka (choć nie ukrywam, że Marabou mi smakowała) i... mleczne. Jak już zdecydowałam się na zamówienie, to ze względu na przesyłkę, kupiłam wszystkie smaki, ale i tak poznawanie marki zaczęłam właśnie od tej najważniejszej.

Anthon Berg Salmiak Lakrits / Liquorice Dark to czekolada ciemna o zawartości 57 % kakao z Ghany z lukrecją i kawałkami salmiaków (nie wiem, jak to odmieniać), czyli solonej lukrecji.

Po otwarciu poczułam smakowity zapach gorzkawo-palonej czekolady o mocno orzechowym charakterze. Wyczułam także sól, w kontekście cytrusowo-rześkim, dzięki czemu przejawiała pewną soczystość, rześkość.

Średnio ciemna tabliczka (koloru raczej ciemnej mlecznej) łamała się z trzaskiem, ładnie, jednak twardą bym jej nie nazwała. Jakby udawała krucho-miękkawą? A jednak twarda była. I sowicie wypełniona dodatkiem.
Niektóre kawałki lukrecji miały białawo-czarny, inne brązowawy kolor. Znalazły się tam większe i mniejsze. Ilość? W sam raz, żeby poczuć, ale nie mieć wrażenia, że tabliczka jest nimi zbyt najeżona.
W ustach czekolada rozpływała się dość leniwie i kremowo. Stawała się miękkawą, zalepiającą masą. Tłustawa, acz nie przesadnie, z iluzją pyłku. Niechętnie wypuszczała chrupacze ze swej toni, acz językiem dość szybko zaczęłam na nie trafiać. Kawałki dodatku rozpuszczały się bardzo powoli, wolniej niż czekolada, przez co zawsze trochę zostało na koniec. Rozgryzane, były chrupiąco-trzeszczące, całkiem w porządku w obyciu, bo ani się nie lepiły, ani twardością nie uraczyły.

W smaku czekolada przywitała mnie intensywnym smakiem orzechów, podkreślonych gorzkością. Orzechów mocno palonych, palonych trochę w kontekście piernikowo-mulistym... Ziemistym.

W tym czasie rozwinęła się również słodycz. Wspięła się na wysoki poziom, ale nie miała imperatywnych zapędów. Wpisała się w otoczenie, błądząc przy nutach palonych, trochę wręcz odymionych. W oddali za nimi pobrzmiewała lukrecja. Miałam wrażenie, że czuć ją w całej tabliczce, a nie tylko przy dodatkach (skład zdaje się to potwierdzać).

Ziemistość nieco odłączyła się od reszty, stając się niezależną. Odnalazłam w niej wilgoć i wręcz cytrusową soczystość; ogólna gorzkość bardzo złagodniała.

Palony motyw zaczął zmieniać się w suszony, dość szybko przywołując zioła. Z racji ziemistości i pewnej mulistości... wydały mi się zawilgocone, niesuche. Tu właśnie odnalazła się słodycz. W pewnym momencie naprawdę bardzo silna, po czym przełamała się. Zaserwowała mi smak cukierków anyżowych, które podkreśliła soczysta ziemia. Znów sił spróbował akcent cytrusów. Kwaskawość przełożyła się na nutę słodko-tabletkową. Lekowo-ziołowy kwasek wraz z silną słodyczą mniej więcej od połowy otworzył lukrecji drogę do dominacji. Chwilami kojarzyła mi się ze słodzikiem, epizodycznie migała mi sól, choć nie jako po prostu słoność. Wszystko podporządkowało się salmiakkom, gdy ujawniać zaczęły się kawałki.

Smak lukrecji na wszystko spuścił chłodno-słodką, ziołowo-kwaskawą zasłonę. Poczułam odrętwienie języka. Kwaskawość nasiliła soczystość, ziemi udało się przebić. Lukrecja tchnęła w nią pikanterię, przez co znów pomyślałam o ziemistym pierniku. Mulisto-ziemista gorzkawość cudownie mieszała się z ziołowością lukrecji, acz kompozycja wciąż była bardzo słodka.

Kawałki turlające się po języku w czekoladowej masie chwilami przyjemnie, nienachalnie podszczypywały kwaskawo-słonawym smakiem.
Gdy rozpuszczały się, lub gdy pod koniec pojedyncze gryzłam, wydawały się kwaskawo-ziołowo-słonawe, ale przede wszystkim słodkie. Gdy czekolada już zniknęła, a ja pogryzłam parę drobinek, odebrałam je jako cukrowo-przygaszone.

W posmaku pozostała słodzikowo-lekowa pikanteria lukrecji, dziwne poczucie kwasku i soli z nią powiązane, a także smakowita, orzechowo-ziemista czekoladowość. Lekka cierpkość przełożyła się na poczucie drobnej suchości, nakręcanej też odrętwieniem języka, ale ogólnie było rześko. Lukrecja utrzymała się znacznie dłużej.

Tabliczka chwilami wyszła mało czekoladowo, bardzo zaś salmiakkowo. W żaden jednak sposób nie odrzucająco, a wciągająco i intrygująco. Chwilami głębia czekolady, jaką czułam, nie przestawała mnie zachwycać tym, jak poradziła sobie z dziwnym dodatkiem. O tak, solona lukrecja jak nic właśnie do ciemnej (a nie mlecznej) czekolady pasuje. Wyszła wkomponowana, nie tak niecodzienna. Dziwna, mocna i... smaczna. Idealne zgranie orzechów i leków oraz ziemi i "kwaśno-słonych" ziół.
Jedynym moim zarzutem jest za silna słodycz. O ile te kawałki, w porządku, niechby sobie były takie cukrowe, tak czekolada mogłaby mieć 70 % kakao.
Smakowała mi o wiele, wiele bardziej niż Marabou, ale oceny zbliżone, bo jednak półka inna, a i Marabou jest skierowana do odbiorców, oczekujących od czekolad "trochę" czegoś innego, niż ja.


ocena: 8/10
kupiłam: Allegro
cena: 11 zł
kaloryczność: 530 kcal / 100 g
czy kupię znów: tak

Skład: miazga kakaowa, cukier, kawałki salmiaków - solonej lukrecji 8% (cukier, sproszkowana lukrecja 6%, tłuszcz kakaowy, chlorek amonu 3%, syrop glukozowy), tłuszcz kakaowy, sproszkowana lukrecja, olej rzepakowy

6 komentarzy:

  1. Nie wyobrażam sobie zjeść lukrecji z gorzką czekoladą :D jeśli już to dla mnie musiałaby być słodziutka i mleczna, ewentualnie biała. Ale to dlatego że nienawidzę, po prostu nie cierpię lukrecji i mam od niej odruch wymiotny :D zatem tej tabliczki nawet bym kijem nie tknęła :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgaduję, że tajemniczy choler amonu w składzie, to chlorek amonu, czyli salmiak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, głupia literówka - dzięki za spostrzegawczość. ;)

      Usuń
  3. O nie, nie, nie. Mnie już prędzej zaświeciłyby się oczy na widok chlebka marcepanowego. Zjadłabym jakiś, ale taki naprawdę dobry. Nie chce mi się szukać na oślep i jeść lidlowych cukrów albo biedrowych percepanów.

    Nawet nie wiem, jak to skomentować :P Anyż zakopany w ziemi, no wprost idealna pozycja dla mnie. Sól, kwas i tabletki ziołowe. Bierę paletę!

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.