wtorek, 14 kwietnia 2020

Zotter Seaweed + Caramel + Pineapple ciemna 70 % z kremem ananasowym z cytryną oraz kremem karmelowym z karmelizowanymi wodorostami

Jesienią 2019 roku Zotter wprowadził wiele zmian i oczywiście wiele nowości. Niektóre wydawały się bardzo ciekawe, inne zatytułowałam sobie "lepiej się na nie nie napalać", część - taka sobie. Były tak różne, że aż nie wiedziałam, jak je sobie rozplanować. Postanowiłam specjalnie tego nie robić, a sięgać akurat po tę, która w danym okresie "dlaczegoś tam mi się zamaniła". Nie wiem dlaczego, w oczy rzuciła mi się zasadnicza zmiana w słownictwie: wyleciało "nugat", weszło "praline", a także zamiast "syrop glukozowy" jest ryżowy, ale warto tu przypomnieć, że ten Zottera jest jego wyrobu i jest spoko (odsyłam do poczytania o tym na jego stronie). To z "formalności". Inną rzeczą, która uderzyła mnie po oczach i... ta już nie dawała spokoju, była... dzisiaj recenzowana tabliczka. Bardzo lubię wodorostowo-algowe klimaty, uwielbiam sushi z nori, wszelkie takie nuty w herbatach i sałatki z alg... Czułam więc, że to godne rozpoczęcie serii nadziewanych Zotterów. Wprawdzie przepisując opis i skład odkryłam, że to nie do końca moje nadzienie, bo wydawało się słodkie i być może owocowo-kontrastowe, ale... Trudno. To samo powiedziałam sobie, gdy trochę poczytałam. Użyto czerwone algi dulse, ponoć słodkie, rosnące w wodach Irlandii. I już w opisie Zotter zaznaczył, że czuć je tylko w posmaku. Hm...


Zotter Seaweed / Caramel / Pineapple to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao nadziewana (30%) kremem ananasowym z cytryną oraz (30%) wodorostowym karmelem na bazie karmelowej czekolady, nugatu migdałowego, białej czekolady i kawałków karmelizowanych płatków wodorostów / alg.

Rozchyliwszy papierek i zbliżywszy się do spodu tabliczki poczułam zapach czekolady o zdecydowanym charakterze ciemnego, mocno pieczonego chleba, napędzanym przez migdały. Ogrom migdałów! Takich z cynamonową nutą? Przy wąchaniu wierzchu, dołączył do tego słodko-soczysty, naturalny ananas. Nasilił się, wraz z migdałami i nutą pieczenia / palenia po przełamaniu.

A to trudne nie było. Mimo twardawej czekolady, tabliczka sprawiała wrażenie miękkawej. Wierzchnie owocowe nadzienie niewątpliwie, mimo zwartości, było bardziej miękko-plastyczne, można je nieco skulkować. Było tylko trochę soczyste.
Dół to również miękkawy, ale już sprawiający wrażenie bardziej kruchego, nugat. Był tłustszy, ale nie bardzo ciężki. Znalazłam w nim nieco ciemnych drobinek i... sporo większych kawałków.
W ustach czekolada rozpływała się tłusto-kremowo, roztaczając gładkie smugi i troszeczkę nimi oblepiając paszczę, tworząc gładkie przejście do nadzień. Owocowe robiło to szybciej za sprawą lekkiej soczystości i tego, że był bardziej tłustawo-mleczne, ale i drugi krem rozchodził się bezproblemowo. Trochę to wszystko zalepiało i otłuszczało.
Obie warstwy byłyby idealnie gładkie, śliskawe wręcz, gdyby nie dodatki: w owocowym kawałeczki jędrno-twardawego, trzeszczącego (chwilami jak wiórki kokosowe) suszonego, ale udającego świeżego, ananasa (zaskakująco przyjemnego w odbiorze), w karmelowym zaskakująco twardo-jędrne i żujne kulko-kawałki, drobinki i niemal przezroczyste płatki glonów. Łatwo się rozpadały, nie były suszcami ani grudkami cukru (co sugerowało karmelizowanie).
Przy przegryzaniu się przez całość miałam poczucie, że to tabliczka z kremo-masła.

Także w smaku.
O ile sama czekolada przywitała mnie splotem silnego palenia, przejawiającego się jako gorzka kawa, nie za mocna palono karmelowa słodycz i chlebowo-orzechowy motyw, sama sprawiając wrażenie lekko soczystej, czym po prostu zachwyciła, tak nadzienia...

Przy przegryzaniu się, gdy potem całość rozpływała się spokojnie, pierwszy, spójniej z czekoladą odzywał się karmelowy krem, potem przebijała się soczystość owocowego, podkreślając samą czekoladę. Karmelowy wydawał się bardziej konsekwentny w swym działaniu, spokojnie pobrzmiewając. Owocowy w pewnym momencie doszedł do głosu, rozkręcił towarzystwo, po czym czmychnął na tyły. Oba były zgrane, niepewnie się muskając i nie walcząc ze sobą.

Nugat może i podkreślił chlebową nutę czekolady, dodając do niej migdały, ale przedstawiał się jako... masło. Maślaność rozchodziła się, w pierwszej chwili zajmując miejsce na czele.
Dołączyła do niej migdałowo-chlebowa nuta. Zaraz jednak uwagę przejął chleb i coś wędzonego... chleb z pestkami / ziarnami (czymś roślinnym!) i... wędzono-wytrawnym. Poczułam też smak chlebowo-algowy, ewidentnie właśnie wodorosty (taka "roślinność"),  a następnie nadciągnęła słodycz. Nie za silna, ale jednak. Maślana i bardziej toffi-krówkowa niż karmelowa. Składała się na nią tłusta śmietanka i pewna mleczność, budujące przejście do drugiego nadzienia, które odzywało się szybko.

Robiło to dzięki słodko-kwaskawemu ananasowi. Nie było to mocne przeszycie, a lekkie ukłucie i fala soczystości, po czym i owoc wpisywał się w słodycz. Trochę równoważyła to kwaśniejsza mgiełka cytryny. Słodko-soczysta egzotyka od początku do końca mieszała się z mlecznym wątkiem, ale mniej więcej w połowie genialnie wymieszała się z migdałowo-chlebową nutą, zagłuszając maślaność. Początkowo ananas wydawał się bardziej świeży, gdy zaś odsłaniały się kawałki, na znaczeniu przybrał podsuszany.

Mniej więcej w połowie umocnił się chlebowo-migdałowo-orzechowy wątek; doszukałam się cynamonu i odrobinki soli. Jak nic poczułam wędzony posmak i niepewnie pomyślałam o wędlinie. Czekolada odlegle pobrzmiewała w tle, walcząc o paloność, z której karmel jakby zrezygnował na rzecz swej maślanej wersji. Przy tym jednak wyeksponowały się algi.

Zaczęłam wyłapywać dziwny, akcent, który najpierw określiłam jako słodko-pikantny i słonawy. Chwilami wydawał mi się "dziwnie znajomy i niesłodyczowy". Karmel epizodycznie pojawiał się wyraźnie, a przy nim nuta... goryczkowato-słodkich alg, One właśnie też wydawały się słonawe. Epizodycznie kojarzyły się z... karmelizowanymi skwarkami i chlebem z pestkami i ziołami. Coraz wyraźniej wyczuwalne bliżej końca.

Gdy zostawałam z kawałkami w ustach, czułam wyraźnie wodorosty, jakby solone migdały i suszono-palone, gorzkawe motywy, w które wbił się ananas.

Po wszystkim pozostał posmak słodko-algowy, podsycony ananasem, ale też słodycz maślano-krówkowa, łagodnie karmelowa, charakter palonego chleba, coś lekko roślinnego i po prostu czekoladowego, powaga ciemnej bez silnej gorzkości i specyficzny motyw ananasa - słodki, ale gryzący, z charakterkiem.

Tabliczka wyszła i smacznie, i dziwnie, i trochę odpychająco. Tłusta, nie taka przesłodzona, a jednak kontrastowo słodka i wytrawna jednocześnie. Gorzkość, migdały i palone nuty (w tym chleba) podobały mi się, ale ta mocna maślaność i dziwnie wytrawny posmak mniej. Ananas zaskakująco się w tym odnalazł (chyba żaden inny owoc tak by nie pasował), soczystość wyszła świetnie, a sam algowy posmak był intrygujący... Niestety jednak mieszał się z solą i wytrawnością. Trochę to podkreśliło migdały, ale wnosiło posmak, który jakby w tej kompozycji nie miał prawa się znaleźć. Już myślałam, że wariuję, jak moje myśli zawracały ku chlebowi z mięsem, ale gdy poczytałam o dulsce i zobaczyłam, że ludziom kojarzy się to z bekonem... Trochę mi ulżyło (swoją drogą, jako ciekawostkę nadmienię, że np. sałatka z łodyg glonów, czyli goma wakame czasami zajeżdża mi jakimś schabowym i zdarza się, że jak właśnie idzie w tym kierunku, to mi nie smakuje). Wyszło to dziwnie, a nie intrygująco jak np. Vosges z wołowiną (mleczna czy ciemna). Wciągało, wprawiając w dyskomfort.


 ocena: 7/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 535 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, migdały, koncentrat ananasowy, suszony ananas, syrop ryżowy, mleko, odtłuszczone mleko w proszku, karmelizowane mleko w proszku (odtłuszczone mleko w proszku, cukier), masło, płatki glonów dulse, koncentrat soku cytrynowego, pełne mleko w proszku, lecytyna sojowa, pełny cukier trzcinowy, sól, słodka serwatka w proszku, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), sproszkowana wanilia, płatki róż, cynamon

2 komentarze:

  1. O człowieku, ten zapach <3 Sporo maślaności, przede wszystkim konsystencji, ale dla mnie to nie problem. I nawet ananasy przecinające słodycz na plus (w przeciwieństwie do cytrusów wydają mi się okej). Jedyny problematyczny akapit to ten o algach. Rzadko je jadam, ale nigdy nie spotkałam się z pikantnymi ani słonymi, fujka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sushi algi nigdy nie są pikantne czy słone. W takich czekadełkach, co czasem dają, też nie, więc tu to było jakieś inne. Takie korzennie-ziołowe, gdy chodzi o pikanterię (więc to dla mnie spoko). A słoność... Obstawiam, że Zotter po prostu je dosolił. Karmelizując?

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.