Friis Holm Rugoso 70% Bad Fermentation Single Bean to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao Nicalizo z Nikaragui, którego proces fermentacji skrócono o 3/4 czasu.
W dotyku tabliczka wydała mi się dość tłusta, a przy łamaniu twarda prawie jak kamień. Zanim zobaczyłam gładki przekrój, usłyszałam donośny, "pełny" trzask. Kiedy robiłam gryza, czułam się, jakbym miała do czynienia z tablicą twardego, zastygłego kremu.
W ustach poczucie to było kontynuowane, bowiem czekolada rozpływała się idealnie gładko, przeistaczając się w krem, oblepiający podniebienie (całą paszczę!) swymi dość tłustymi smugami. Trwało to i trwało, długo i błogo.
Dość szybko doleciały do niej subtelnie gorzkie, drzewne nuty. Podkreśliły suszkowatość i dołożyły odrobinę prażenia, budując ciepły wydźwięk.
Niemal równocześnie zaczęła rozchodzić się maślaność. Pierwsza połowa rozpływania się kęsa należała do niej. Maślaność podyktowała słodyczy toffi. Toffi i figi powoli wyszły na przód, ale nie zaszarżowały mocą. Były hamowane "tłustawym smakiem" śmietanki. Niemal mleczna maślaność (?) zmieniła się w drożdżowe muffiny: jasne i kakaowe.
Nie było jednak ciężko, bo w tle pobrzmiewała rześkość owoców. Nie nazwałabym jej wprawdzie silną soczystością, ale jednak. Jakby były to muffiny z brzoskwiniami, jasnymi śliwkami i suszoną żurawiną.
Słodycz mniej więcej w połowie zaczynała kręcić z odrobiną kwasku. Znów pomyślałam o brzoskwiniach i dżemach z moreli, ale również... dżemach / naparach z wiśni i żurawin? Napar...
Bliżej końca charakter robił się ziemisty. Owoce i kwaski nieco zanikały, a słodycz i śmietankowo-drożdżowa maślaność podyktowały słodko-gnilną mgiełkę. W chwili znikania kęsa błysnęła sugestia suszonych śliwek.
W posmaku czułam ziemistość i muffiny, jasne suszone figi i... suszkowato kwiato-herbatę? Było gorzkawo, "neutralnie" i nie za słodko. Słodko owocowo, ale też trochę jak "podkwaszone suszone śliwki" (a jednak wciąż te słodkie kalifornijskie?) i... i ciepło. Posmak pzostawał na bardzo, bardzo długo.
Czekolada wyszła bogato i dynamicznie, ale zadziwiająco przy tym delikatnie i rozmyto, jak przygłuszona. Poszczególne skojarzenia i nuty pchały się na przód, ale całość wydawała się bardzo ulotna, gdy o natężenie chodzi. Wiele nut przenikało się wzajemnie, jedne wchodziły w drugie i... dało to wyważony efekt. Subtelna słodycz i równie subtelna gorzkość z odpowiednią ilością smakowitej kwaśności... nie mogło nie wyjść. Ciepły wydźwięk muffinów, herbaty i drzew, charakterek, a obok niemal śmietankowa maślaność oraz owoce: suszone i jako napary. Figi, brzoskwinie, śliwki i inne... A i toffi nie było odosobnione. A i gnilna ziemia się znalazła. Skrajne, a jednak zgrane, bo... takie delikatne?
Producent pisał o nutach niedojrzałych śliwek i bananów, a ja powiem tak: z niedojrzałymi owocami, to ta tabliczka ma wspólne tylko to, że... tak jak niedojrzałe owoce nie reprezentują pełni swego smaku, tak i ona się taka wydaje. Nie mniej, wyszła w tym bardzo smacznie, ciekawie.
Przypominała nieco Manufakturę Czekolady Nicalizo 70 % ale była bardziej zgłuszona. Manufaktura to moc drzew i orzechów, fioletowych winogron i innych czerwonych owoców, cytrusów (ale też nie była mocno owocowa! a już na pewno nie kwaśna), a także śmietanka... tylko że jak kakao na mleku. Też była bardzo delikatna. Co ciekawe, swoimi naparowo-przyprawionymi aspektami przywiodła na myśl Johe Criollo 70 % Manufaktury, ale bardzo odlegle (Johe to o wiele więcej przypraw, nie mówiąc o nutach owoców - też podobnych, ale o wiele intensywniejszych).
ocena: 9/10
Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy
Konsystencja-cud! Przez figi, miód i morele kojarzy mi się z Grecją (i tym, jak powinien wyglądać Tydzień Grecki w Lidlu, ie zaś jak wygląda w rzeczywistości). Gdybyś na poważnie chciała dać szansę mitologii, może właśnie podczas degustacji takiej tabliczki? Aż czuję na rękach ciepło greckiego słońca. Drzewo, herbata, antyczne sandały ze skóry. Ziemia - ale sucha, jako pył unoszący się w równie suchym powietrzu - wprawiona w ruch przez kopyta koni ciągnące rydwany z wojownikami. Choć uwielbiam toffi i muffiny z worka, tu zupełnie mi nie pasują.
OdpowiedzUsuńTydzień grecki w Lidlu to jakaś pomyłka, haha. Ok, nie lubię kuchni greckiej (znam ją słabo, ale jak patrzę, co się tam je, to nie są to rzeczy w moim guście), ale składy tych lidlowych produktów i to, jak wyglądają po prostu odpycha.
UsuńTaak, ta czekolada ma w sobie coś greckiego w takim stylu. Przebiegłam wzrokiem teraz po recenzji i właśnie rzeczywiście, aż mogłabym dać szansę mitologii. Ogólnie mam tak, że teraz jestem bardziej otwarta na to, na co w latach szkoły jakoś się zamykałam. Pewnie dlatego, że bez przymusu jest zupełnie inaczej.
Muffiny? Pasowałyby! Takie stojące na stole obok ambrozji, gdzieś tam na Olimpie... Z gęstymi, żółtymi owocami, które aż wciągnęły w siebie promienie słońca i dlatego są tak soczyście-żółto-złociste.
Toffi zestawiałam z figami, żeby określić, że chodzi o takie słodziutko-słodziutkie figi (bo przecież zdarzają się i suszce, i ciemne kwaskawe). Ale... Jakaś uwodzicielska bogini zajadająca figi, muśnięte leciutko toffi. Takim ciągnącym, które można zlizać, mm.
Oczywiście realnie nie zjadłabym tego, ale... wizję lubię, haha.