niedziela, 11 października 2020

Schogetten Dark Chocolate with Cocoa & Hazelnuts ciemna 65 % z orzechami laskowymi i nibsami

Jakiś czas temu postanowiłam spróbować różnych propozycji tej omijanej przeze mnie marki - mlecznej nadziewanej, ciemnej i w końcu ciemnej nadziewanej. Właśnie ta miała być ostatnią, taką względnie bazową, bezpieczną. Skojarzyła mi się z uwielbianym przeze mnie Lindtem Creation Hazelnut de Luxe Dark, jednak wiedziałam, że mu nie dorówna. O ile jednak mleczne nugatowe nadziewańce mnie nie kręcą (mimo że często wychodzą lepiej), bo ja w czekoladzie po prostu muszę mieć kakao i kropka, tak łudziłam się, że ciemna, nawet z nieco gorszym składem, jakoś mi pójdzie. Tym bardziej, że mam słabość do czekoladowo-czekoladowych i czekoladowo-kakaowych propozycji.


Schogetten Dark Chocolate with Cocoa & Hazelnuts to ciemna czekolada o zawartości 65 % kakao nadziewana kremem kakaowym z kawałkami orzechów laskowych i kruszonego kakao.

Gdy tylko rozerwałam sreberko, poczułam cukrowo-cierpki, intensywny zapach czekolady ewidentnie ciemnej, podrasowanej orzechami laskowymi w wydaniu słodko-sztucznym. Kojarzyło mi się to ze smarowidłami typu Nutella, ale.. w wersji dla dorosłych, bo charakter tego chylił się ku likierowi i palonej kawie / kawie z likierem.

Lśniące kostki już na dotyk wydawały się tłuste, ale nie topiły się. Przy przekrajaniu jeszcze zachowywała się normalnie, ale przy robieniu gryza uginała się.
Średniej grubości warstwa miękkiej czekolady rozpływała się łatwo, tłusto i ulepkowo, a jednocześnie minimalnie wodniście.
Miarowo odsłaniała wnętrze, które aż się spod niej wyciskało. Było kremowe i o wiele od niej tłustsze, miękko-maziste. Zalepiało bardziej, zupełnie jak jakieś oleiste, śliskawe smarowidło, natychmiast pokrywając usta warstwą tłuszczu.
Ujawniało sporo drobniutkich i mniej średniej wielkości kawałków dodatków. Więcej dodano miękkawo-świeżych, trochę chrupiących orzechów. Twardsze i chrupiące nibsy kakaowe plątały się między nimi.
Wyszło w miarę spójnie, nie jak zlepek-ulepek, ale też nie za przyjemnie, a cała ta miękkość, tłustość odpychała. Dodatki widziały mi się jako wybawienie od tego.

W smaku sama czekolada zaskoczyła mnie gorzkawością, do której szybko dołączyła lekka cierpkawość kakao. Wydała mi się przearomatyzowana (początkowo w bliżej nieokreślony sposób) i wręcz leciutko kwaskawa. Skojarzyła mi się z alkoholową kawą. Lekko palona, dopiero potem słodka w sposób zwyczajny i dość silny, ale nie przesadzony.

Słodycz podbiło dopiero sztuczne nadzienie. Skojarzyło mi się z cukrem pudrem. Rozmyło też ciemnoczekoladowy smak. Poczułam nijaką mieszaninę mleka, tłuszczu, może masła - jakby właściwie nadzienie samo nie mogło się zdecydować. W nim, za to bezsprzecznie zaprawionym słodyczą, szybko zaznaczyły się słodkie orzechy laskowe. Przy ich sztuczności z kolei wyłapałam dziwną cappuccinowatą nutę, trochę też "kakałko"... Na pewno nie było jednak "słodziaśne", zaraz zaskoczyło na likierowo-spirytusowy tor. Złudny alkohol mieszał się z... kawą z mlekiem.

A jednak orzechy laskowe nasiliły się przy odsłaniających się kawałkach. Ciamkane i rozgryzane podkreśliły wniosły naturalność, co wyszło bardzo pozytywnie, choć nie musiałam ich rozgryzać, by je poczuć. Nibsy z kolei rozgryzienia już wymagały.
Kakao podkreśliło cierpkość, goryczkę. Było mocno palone i gorzkie, co wydobyło gorzkość orzechów laskowych. Rozgryzane, wyszły świeżo i wyraziście.

Gdy rozgryzałam dodatki pod koniec "obok czekolady", zarówno orzechy, jak i nibsy przejawiały lekką kwaskawość. Ta płynęła też ze sztuczności nadzienia i samej czekolady.

Mimo to, napierająca słodycz i mdłość z nieokreślonym, sztucznawym echem wygrały. Bliżej końca czułam dominujące dodatki, ale właśnie i kiepską, tłuszczową i metalicznie chemiczną bazę.

Posmak po tym został jak po rozmytym smarowidle czekoladowo-orzechowym, z taką metalicznością i kwaskiem i po również rozmytych orzechach. Czułam też lekką cierpkość kakao, ale i sztuczność orzechowo-jakąś... Kakao również weszło w kwasek, mający sztuczne podbicie.

Całość nie była tragiczna, ale nie trafiłam w niej na nic, co by sprawiło, że miałabym ochotę zjeść więcej niż kostkę (no, drugą pod rzetelną recenzję). Teoretycznie połączenie dobre, jednak nie wypaliło.

Ohydnie i odpychająco wyszła cała ta miękkość i tłustość - jak smarowidło w formie kostek. Sztuczność była okropna i... jakże mnie bolało, że mieszała się z całkiem fajnym smakiem. Ten jednak po prostu przegrał z wieloma wadami.


ocena: 5/10
kupiłam: Lidl
cena: 2,29 zł
kaloryczność: 556 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Miazga kakaowa, cukier, tłuszcz roślinny, kakao niskotłuszczowe w proszku, dekstroza, tłuszcz kakaowy, cukier mleczny, serwatka słodka w proszku, śmietana w proszku, przygotowanie do kawy (kawa, tłuszcz roślinny), emulgator (lecytyna sojowa), naturalny aromat śmietana z innymi naturalny aromat, aromat naturalny, naturalny aromat waniliowy, naturalny aromat kawa, sól.

4 komentarze:

  1. Schogetten to chyba najmniej lubiana przeze mnie marka czekolady, jadłam ich ogólnie niewiele ale chyba jeszcze żadna tabliczka mi nie smakowała :D w teorii to połączenie brzmi nieźle, ale w praktyce wolałabym mleczną czekoladę od ciemnej :p no i oczywiście odrzuca od razu ta sztuczność i kwasek... Coś czuję że tej czekolady na pewno nie kupię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ich obecnie po prostu nie lubię. A są takie, których wręcz nie cierpię (Wawel).
      No wiesz Ty co... tyle stracisz!

      Usuń
  2. Chyba nigdy nie piłam kawy z likierem; to mogłoby być fajne (byle nie z amaretto). Mnóstwo drobniutkich dodatków, jak cudownie nie dla mnie. Smaki i posmaki są dla mnie przewidywalne w każdej Scho~. Nie kupuję i kupować nie będę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja raz czy dwa. Pierwszym razem to nie pamiętam, czy to przypadkiem nie była gorąca czekolada, a drugi raz to była kawa z likierem korzennym - tak realnie to paskuda, bo dowaliło mi słodyczy do kawy, a tej nie toleruję, ale w sumie ciekawe, dziwne to. Takie... grzańcowe? Tobie chyba mogłoby posmakować, ja będę się trzymać z daleka (tak samo jak np. z cappuccino - nienawidzę, a gdy czuję jako nutę w czekoladzie, potrafi mi do gustu przypaść).

      Też już żadnej nie kupię (a głupia zdobyłam trzy kiedyś tam, nie próbując ani jednej). Kojarzą mi się źle i do bólu nudno-przeciętnie.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.