Razu pewnego pomyślałam, że warto byłoby dać szansę jakimś czekoladom tak zwykłym, że normalnie aż ich nie zauważam. Zmotywowało mnie to, że zapasy się pomniejszały, a nie chciałam za szybko rozprawić się z posiadanymi do degustacji. Wolę je celebrować bardziej, a na zwyklejszy dzień... mieć do odkrywania coś innego. Nie zawsze bowiem mam ochotę po prostu zjeść czekoladę (którą już znam), czasem tak bardzo, bardzo chcę się powczuwać, opisać... Że w końcu sięgnęłam po prostą Terravitę. Do marki mam mieszane uczucia, suma summarum przekładające się na stosunek w zasadzie obojętny. W 2018 jadłam Terravitę Czekoladę Gorzką 70 %, która to nie zrobiła na mnie wrażenia, jednak jako że marka wprowadziła wiele zmian, skład też się nieco zmienił, ich odnowioną 70 % traktowałam jako zupełną nowość.
Terravita Gorzka Czekolada Pełna / Dark Chocolate 70 % Cocoa to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao; wersja dostępna od 2023.
Po otwarciu poczułam intensywny zapach, przywodzący na myśl kostkę piernikową z galaretką, koniecznie w polewie kakaowej. Pomyślałam o sowicie palonych piernikach, niezbyt jednak mocno korzennych, a czekoladowych. Podkreśliła je nuta migdałów, która razem z owocowymi akcentami wskazała na czekolady typu Lindt Excellence (z zatopionymi dodatkami: owocowymi cząstkami i migdałami). W ciemno upierałabym się, że tabliczka zawierała zarówno migdały, jak i kandyzowaną skórkę pomarańczy i jakieś galaretki cytrusowe lub ananasowe. Całość była nieco duszno słodka, acz nie słodka bardzo mocno - przede wszystkim za sprawą cukru, acz z pobrzmiewającą wanilią w tle.
W dotyku tabliczka wydała mi się trochę ulepkowata, powierzchownie niby aksamitnie pylista, czym jednak nie wykluczyła potencjalnej tłustości. Była średnio twarda, ale bardzo masywna, jakby pełna. Przy łamaniu trzaskała średnio głośno.
W ustach czekolada rozpływała się w tempie umiarkowanym, ochoczo mięknąc. Okazała się tłusta w mazisty, maślano-śmietankowy sposób. Było w niej coś z pylistej polewy i trochę ulepkowatości, wkomponowanych w aksamitną gęstość. Z czasem zmieniała się w "bagienko" niczym czekolady śmietankowe, acz znikała dość rzadko.
Czekolada i marka podpadły mi przy okazji jakością, a dokładniej bylejakością. Otóż w dwóch czy trzech kostce trafiło mi się parę małych kawałków migdałów czy orzechów i wiórków kokosowych - a to miała być czekolada czysta! Nie chcę myśleć, jak to się dba o wszystko w ich fabryce...
Gdy tylko kawałek czekolady znalazł się w ustach, poczułam słodycz, jakbym właśnie wzięła łyk bardzo słodkiej kawy. Kawy czarnej, palonej, ale z cukrem, którego nie żałowano. Słodycz wystrzeliła.
Za cukrową, ciężką słodyczą podążało echo wanilii. Także wpisało się w ciężkość, szybko przekładając się na duszny efekt, mimo że słodycz stała na przeciętnym poziomie, gdy chodzi o jej wysokość.
Kawa wplotła cierpkość... poprzez którą wkroczyły sowicie palone pierniki w polewie kakaowej. Cierpkiej i średnio gorzkiej. Wyobraziłam sobie przepijanie cukrową kawą takich sporych, miękko-wilgotnych pierniczków i... kostki piernikowej. Także w polewie kakaowej.
Kawowo-piernikowy splot ustanowił całkiem pewną siebie gorzkość, acz za nią pojawiła się nutka, która tylko czyhała, by kompozycję złagodzić. Gorzkawe migdały?
W połowie rozpływania się kęsa myśl o kostce piernikowej umocniła się, jako że w tle odnotowałam soczystość. Przez moment myślałam nawet, że pojawi się kwasek, lecz zakończyło się na jego sugestii. Pojawiła się wiśnia... jakiś dżem-nadzienie wiśniowe? Czy raczej wiśnia kandyzowana i może, gdzieś w oddali, bardzo słodka wiśniowa galaretka.
Cierpkość rozgościła się w delikatnych, owocowych akcentach. Zaobfitowało to w pojawienie się kolejno kandyzowanej skórki pomarańczy i kandyzowanego ananasa. Mimo drobnej soczystości, owoce wpisały się w słodycz. Nie było to jednak bardzo owocowe. Kojarzyło mi się raczej z czekoladami z dodatkiem owoców i migdałów, bo i nimi czekolada raz po raz zalatywała.
A słodycz rosła. Może nieznacznie, ale jednak tak, że w pewnym momencie niebezpiecznie zaznaczyła swoją obecność w gardle. Gorzko-słodka kawa zmieniła się z czasem w jedynie gorzkawe kakao na mleku. Może lekko piernikowe... Na pewno łagodnie czekoladowe. Do tego pojawiła się dodatkowo łagodząca maślaność, że gorzkość niemal zupełnie zniknęła. Ta podała mleczność w wątpliwość... Do głowy przyszedł mi napój migdałowy (wege zamiennik mleka). Czułam wyraźnie kakao w proszku, jego cierpkość, jednak końcowo już tylko jedynie wspomnienie gorzkawości.
Wanilia pod koniec wyłoniła się nieco bardziej. Akurat, by podkreślić wydźwięk wręcz maślano-migdałowy kakaowo-piernikowego napoju.
Po zjedzeniu został cierpkawy posmak kakao w proszku, a także cierpkość i słodycz galaretek cytrusowych. Czułam paloną nutę "chyba kawy", usilnie łagodzoną przez maślaność.
Całość była kiepskawa. Już zapach był niezachęcający, mimo że nie jednoznacznie zły. Nie zawarł nut, które lubię po prostu, bo kojarzył się z tanią czekoladą smakową, z jakimiś niewysokich lotów dodatkami czy piernikami z galaretką (osobom lubiącym takie rzeczy może nie wyda się taki nieprzyjemny). Smak był nieco lepszy, choć też raczej budżetowy. Sporo kakao w proszku, wyraźna cukrowość, mimo że nawet nie taka strasznie wysoka słodycz, i łagodzenie. Maślano-migdałowe akcenty tonowały kawę i pierniki. Te byłyby w porządku, gdyby nie to, że owocowe nuty miały w dużej mierze kandyzowano-galaretkowaty wydźwięk. Niezbyt przemówiła do mnie taka tłusta konsystencja, nie za bardzo kojarząca się z czekoladami ciemnymi.
Terravita 70 % z 2018 roku była prostsza. Słodko-gorzkawa, też z motywami łagodzącymi, ale w przypadku czekolad z niższych półek to chyba właśnie prostota bardziej im służy. Poszczególne nuty dzisiaj opisywanej wyszły po prostu... cukierniczo-tanio.
ocena: 6/10
kupiłam: Auchan
cena: 3 zł (za 90g)
kaloryczność: 527 kcal / 100 g
kaloryczność: 527 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, ekstrakt wanilii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.