środa, 15 listopada 2023

The Swedish Cacao Company Dominican Republic 70 %, Oko Caribe, 2021 Harvest ciemna z Dominikany

Marka The Swedish Company przypadła mi do gustu. Wprawdzie nie przełożyła się na żadne wyobrażenie o czekoladach do degustacji akurat ze Szwecji, ale co tam. Z zaskoczeniem jednak odnotowałam, że o dziwo z ich oferty dotąd nie próbowałam żadnej o chyba najpopularniejszej zawartości kakao, jaką jest 70%. Właśnie po taką tabliczkę sięgnęłam najpierw, gdy wybierałam spośród tych zakupionych wiosną 2023. To była najniższa zawartość, jaką miałam, padło na Dominikanę. Lubię ten kraj pochodzenia kakao. Do wyprodukowania tej tabliczki zakupiono je od kooperatywy Öko-Caribe, 

The Swedish Cacao Company Dom. Rep. 70 %, Oko Caribe, 2021 Harvest to ciemna czekolada o zawartości 100 % kakao z Republiki Dominikany, z prowincji Duarte.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach miodu, który jakby spływał po prażonych orzechach. Dominowały ziemne, ale sporo było w tej mieszaninie też pekan i chyba włoskich. Podkreśliła je nuta drzew, a konkretniej kory. Kompozycję cechowała też wysoka, słodka soczystość, oddająca truskawki. Truskawki i... truskawkową nalewkę? Za nimi przewijały się inne owoce: granat i ciemne jagody, może jakaś pojedyncza jeżyna, odrobina soku z cytryny. Ostatni wydobył jeszcze nutę jogurtu zmiksowanego z truskawkami. Mnie do głowy przyszły jeszcze truskawki trochę gnilne... mieszające się z ziemią o właśnie gnilnych akcentach.

Twarda tabliczka podczas łamania trzaskała średnio głośno, trochę jak muzyczne pałeczki. Miejscami, gdzie była cieńsza, oczywiście słabiej. Wydawała się przy tym nieco pyliście-krucha, ale na dobrą sprawę nie była ani pylista, ani krucha.
W ustach rozpływała się ochoczo, acz powoli. Wykazała się maślanością i lepkością. Jej bezkresna aksamitna kremowość obklejała usta, a wtedy dotarła do mnie jej tłustość. Z czasem przełamała ją subtelna soczystość.

W smaku najpierw mignęło mi czerwone czy nawet różowe, bardzo słodkie winogrono, a potem poczułam się, jakby usta zalał mi jasny miód. Miód lipowy? Z leciutką, słodką nutą drzew, które kwitną i potrafią przez to aż zadrapać w nosie, gardle.

Chwilę po słodyczy w tle rozchodziła się lekka gorzkość. Pomyślałam o korze drzewa. Lipy? Lipa... czy może dokładniej lipowa herbata? Obudziła w niej drzewny motyw. 

Od drzew jednak po paru sekundach odwracały uwagę słodkie i soczyste truskawki. Owocowy motyw zapowiedziany przez winogrona rozbrzmiał, w zasadzie dominując. Za truskawkami przewinęło się trochę ciemnych jagód i chyba pojedyncze, charakterniejsze jeżyny, a one same chwilami wydawały się niemal słodziuteńkie, z racji ogólnie wysokiej słodyczy.

Z czasem truskawki nieco osłabły... Pomyślałam o mdławych i wodnistych sztukach, a w oddali odnotowałam kwasek chyba cytryny. Zasugerował kiepskawe truskawki zmiksowane z jogurtem, dzięki czemu wspomniane owoce i tak miały szansę zachwycić. Chyba przemknął mi jeszcze ananas.

W tym czasie, a już na pewno mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa drzewna nuta zmieniła się niemal zupełnie w orzechy. Głównie prażone fistaszki, ale też pekany. Orzechy pekan zbierały się, umacniały... I w pewnej chwili - mocno podprażone, może oblane miodem... Wyszły na przód w orzechowej strefie. Za nimi podążała lekka goryczka, nakręcana przez... Orzechy włoskie. Włoskie nie pozwoliły też drzewom umknąć zupełnie, przypominając o nich. Gorzkość zaczęła rosnąć.

Subtelny kwasek owoców również odważniej się rozszedł. Obok truskawek pojawił się granat i sporo jagód. Drobnych, ciemnych i soczyście słodko-kwaśnych.

Gorzkość zdawała się opływać te owoce jakby z dwóch stron. Z jednej czułam drzewno-orzechową, trochę herbaciano-lipową (napar bardziej niż herbata), spokojną, a z drugiej... przebijającą się dopiero gorzkość ziemi. Czuć w niej gnilność... ta podkradła się do truskawek, sugerując właśnie nieco gnilne, wodniste i rozmiękłe owoce... Bliżej końca przemieszały się, oddając korę opadłą z drzew wmieszaną w wilgotną ziemię.

Ziemia daleko w tle zasugerowała owocową nalewkę - z mieszanki truskawek i jagód, z pewną cierpkością w tle. Nalewkę bardzo słodką, może... owocowy miód pitny (jakiś półtorak?). Po sekundzie-dwóch okazało się, iż to nie alkoholowość, a w zasadzie słodycz tak rozgrzała, przypiekła. 

Oczami wyobraźni zobaczyłam lepką od złocistego miodu słodką bułeczkę z owocami. Powiedziałabym, że jagodziankę, ale zawarła mieszankę truskawek i jagód, może nawet czerwonych porzeczek. Podsyconych w dodatku kropelką cytryny.

Po zjedzeniu czułam posmak miodowej, słodkiej bułeczki z owocami. Była to mniej jednoznaczna, a bardzo słodka mieszanka owoców czerwonych - jakiś jagódek - której słodycz przełamała cytryna. Do tego czułam wyrazistą goryczkę ziemi i orzechów z drzewnym echem. W głowie siedziała mi lipa, a z orzechów najwyraźniej wyłoniły się prażone pekany, chyba w dodatku w miodzie.

Całość była pyszna i ciekawa. Truskawki odmieniane przez wiele przypadków - i soczyście-słodkie, i gnilne, i zmiksowane z jogurtem, zestawione z innymi owocami: jagodami, granatem, odrobiną cytryny świetnie wyszły z drzewno-orzechowymi tonami. Prażone ziemne, potem bardziej laskowe i lipa, z czasem mnóstwo ziemi przełożyło się na odpowiednią wytrawność i gorzkość. Słodyczy czułam sporo, bo miód - jakby lipowy - na wiele sobie pozwolił, a i owoce były w dużej mierze słodkie, kompozycja potrafiła nieco zadrapać, lecz za słodko nie było. Kwaśności w sumie niby nie wiele, ale odegrała ważną rolę.

Trochę skojarzyła mi się z Fruition Chocolate Works Dominican Nacional Dark 74% pełną owoców jagódkowatych i czerwonych, cytrusów (dzisiaj opisywana jednak ograniczyła się do cytryny), orzechową i z nutą mokrej ziemi, która w dzisiaj opisywanej wyszła bardziej gnilnie. O ile podlinkowana była jakby mleczna w odniesieniu do słodyczy, dzisiaj opisywana dodała coś mlecznego (jogurt) do owoców. Obie bardzo słodkie, acz Fruition karmelowo-toffi, a dzisiaj prezentowana od miodu. Łączy je nawet motyw naparów - acz innych, bo wspomniana to herbata ewidentnie, a dzisiejsza bardziej namieszane napary z lipy i drzewa.


ocena: 9/10
cena: 36 zł (za 50 g; cena półkowa, ja dostałam zniżkę)
kaloryczność: 548 kcal / 100 g
czy kupię znów: kiedyś mogłabym wrócić

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.