piątek, 17 listopada 2023

Paccari Piura Quemazón 70 % ciemna z Peru

Po tym, jaki zawód sprawiły mi pogorszone tabliczki Pacari (Pacari Andean Rose 2021 i Pacari Passion Fruit 2021), po kolejnych zmianach, nie zapowiadających niczego dobrego, uznałam, że warto sięgnąć po czystą ciemną. Może te wciąż Pacari - ups, teraz to Paccari - wychodzą. Z dwóch posiadanych wybrałam nie dość, że o niższej zawartości kakao, to jeszcze z kakao Piura, czyli po prostu ziaren charakteryzujących się łagodnością. Pomyślałam, że jak Paccari miałoby mnie rozczarować kolejną czekoladą, to lepiej wcześniej niż później. W 2017 jadłam już taką tabliczkę od nich, jednak... no właśnie, było to przed sporymi zmianami. Czy i sam smak czekolady uległ zmianom?

Paccari Piura Quemazón 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao Piura z Peru, z regionu Piura.

Otworzywszy, poczułam ziemię i czarną, gorzką kawę mocno osłodzone mlecznym toffi. Kawa wydała mi się nie za mocna, a łagodzona orzechową nutą. Ziemia z kolei, choć czarna i rozgrzana, pilnowana była akcentem drzew. Ciepłych... które to ciepło nakręcał cynamon, stojący na czele splotu ciepłych przypraw. Całość wykazywała także soczystość cytryny, nierozerwalne zmieszanej z goryczką - zarówno skórek cytrusów, jak i trochę cukierkowo-galaretkową.

Tabliczka była twarda i masywna. Łamała się z głośnym trzaskiem, który obiecywał, iż będzie pełna i gęsta, syta.
W ustach rozpływała się powoli i maziście. Rzeczywiście była zbita, długo zachowywała kształt. Opływała lekko tłustymi i bardzo soczystymi, mieszającymi się ze sobą falami. Pod tym względem wyszła wyważona, acz i tak wydała mi się ciężkawa (w pozytywnym sensie).

W smaku pierwsza odezwało się toffi z wyraźnym echem cytrusowym. Toffi było słodkie, niemal słodziutkie i łagodnie mleczne.

Cytrusowość rozeszła się jako cytryna, świeża i soczysta, ale zestawiona na równi z cytrusową, cukierkową (?) galaretką z racji wysokiej słodyczy. Dołączyły do niej też inne cytrusy, w tym słodka pomarańcza. Odnotowałam goryczkę łączącą naturalne skórki cytrusów (przewodziła cytrynowa) z galaretkowatością.

Zaraz popłynęła także inna, pełna gorzkość. Najpierw była delikatna, choć wyrazistości jej nie brak. Reprezentowała ziemię i nieco palone drewno. Prażona nutka pojawiła się, acz była niska i częściowo nikła w ogóle. W gorzkości po chwili pojawiła się też czarna kawa.

Cytrusom o cukierkowych zapędach w tym czasie świeżości nadały kwiaty. Cechowała je słodycz, acz właśnie podkreśliły naturalniejszy, świeży motyw - niczym powiew wiatru latem. W oddali przemknęły mi suszone owoce - słodko-kwaskawe morele i rodzynki?

Gorzkość wzrosła znacząco. Samą jednak kawę trochę zaczęły łagodzić orzechy laskowe i włoskie. Drewno w swym cieple zmieniło się za to w przyprawy, co przypieczętowały kwiaty. To była roślinnie świeża nutka, której nie brakowało goryczkowatej pikanterii.

W świeższym, owocowym splocie pojawiły się czerwone. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wyraźnie poczułam wiśnie o winnych aspiracjach i czerwone porzeczki.

W tym czasie kawa odpłynęła na rzecz kawowo-mlecznego toffi. Ostała się może jako jedynie mleczne cappuccino. Do toffi dolatywała trochę mocniej palona nutka, mignął mi ciepły, palony karmel, ale nie zagrzał miejsca na długo. Mieszał się ze słodko-ostrawymi przyprawami. Poczułam na pewno cynamon i jakieś inne, niejednoznaczne i nie za mocne. Ciepła słodycz subtelnie musnęła jednak gardło.

Przyprawy podkreśliły ostrawą ziemię, a i cytrusom dodały goryczki; innym owocom cierpkości. Przy wiśniach wyłapałam jakieś bardziej cierpkawo-kwaskawe jagody, mieszankę porzeczek czerwonych i czarnych... A cytrusowa goryczka tym razem była jednak o wiele bardziej świeżo-soczysta. Pomyślałam o grejpfrucie oraz skórce cytryny i pomarańczy. Cytryna plątała się tam cały czas i choć była soczyście świeża, wydawało mi się, że echo cukierkowości też cały czas jest obecne. Chyba z racji toffi-karmelowej słodyczy. W pewnej chwili do głowy przyszedł mi też jakiś słodki serek owocowy (cytrynowo-jakiś... mango?). Nieco przesadzona kumulacja tego potrafiła trochę przytłoczyć i zadrapać.

Z czasem jednak kawa jakby się nieco przeciw niej zbuntowała. Wróciła ta czarna. Pomogły jej przyprawy, głównie cynamon, którymi wydawała się doprawiona. Goryczka cytrusów złączyła ją z wilgotną ziemią. W kompozycji dość ciepłej na znaczeniu wzrosła świeżość... właśnie wilgotnej ziemi.

Poczułam też kwiaty, zmieniające słodycz w bardziej roślinną... Przez moment przy drewnie czułam jakby żywiczną słodycz, acz już po chwili okazała się niemal żywicznymi suszonymi owocami. To były głównie rodzynki, które połączyły goryczkę, kwasek i słodycz.

Posmak należał to silnej słodyczy świeżych kwiatów, ale też mlecznego toffi. Trzymał się go bardziej palony, ciepły akcent. Pomyślałam o cynamonowym karmelu i innych przyprawach. Mieszały się z ciepłym drewnem, któremu nie brakowało świeżości, napędzanej przez kwiaty. Wyległa też ziemia, acz nieco ugłaskana orzechami, a także kwaskawo-goryczkowata skórka cytryny, przesycona ogólnie cytrusową soczystością.

Całość wydała mi się bardzo spójna, mimo kontrastowych nut. Słodkie, mleczne toffi i drewno mieszało się za sprawą cynamonu i kwiatów z owocami. Cytrusy (głównie cytryna, trochę grejpfruta i pomarańczy) oraz czerwone (głównie wiśnie z winnym echem) były kwaskawe, ale nie kwaśne. Trochę zalatywały cukierkowo, ale to jest do wybaczenia. Rodzynki świetnie zgrały się z drzewami i kwiatami. Mimo silnej słodyczy, gorzkość też znalazła miejsce dzięki ziemi, kawie i przyprawom, drzewom. Odrobina orzechów łagodziła to, ale raczej zapewniając harmonię niż przesadzoną łagodność. Niestety jednak całościowo wyszło to nieco za słodko.

Dzisiaj przedstawiana Paccari wydała mi się słodsza za sprawą toffi i łagodzona mlecznym cappuccino, orzechami niż dawna ziemiście-drzewna, kefirowo-serkowa Pacari Piura Quemazón 70 % z 2017 ze słodyczą suszonych owoców i wina z przyprawami. Obie były świeżo-roślinne, ale dzisiaj opisywana wyszła jakoś tak... łagodniej i cieplej. Jakby pewną dzikość poskromiono. Wciąż była bardzo dobra, ale już nie aż tak. Nie podoba mi się więc, że marka wciąż chwali się zdobytą w 2013 roku nagrodą - złotem. Przyznano to przecież wersji sprzed zmian...


ocena: 9/10
cena: 42 zł (cena półkowa za 50 g, ja dostałam rabat)
kaloryczność: 608 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.