środa, 1 listopada 2023

J.D. Gross Czekolada Mleczna 32 % Cocoa Kokos mleczna z kokosem i płatkami kukurydzianymi

Wraz z kokosową (limitowaną) edycją Merci ojciec przywiózł mi także obiekt dzisiejszej recenzji, wychodząc z założenia, że kokosowych słodyczy nigdy za wiele i pewnie będę zachwycona możliwością takiego porównania. Jeśli miałam być szczera, na ten moment byłam trochę zmęczona kokosem, ponieważ żadna próbowana nie była najlepsza. A jednak i tę przygarnęłam i otworzyłam niedługo po wspomnianych, przedłużając kokosową serię. Otóż logika podpowiadała, że ta czekolada wyjdzie smaczniej. W końcu to Gross... Oczywiście jednak nie łudziłam się, że nawet on "chwyci mnie na dłużej". Nie przy tej ilości cukru. Naszła mnie jednak myśl, że ta czekolada jest niespotykana, ponieważ zawiera wiórki kokosowe i płatki kukurydziane, które przeważnie dodają do czekolad białych. Hm, jak to miało wyjść w mlecznej? Szczerze mówiąc, wyobrażenie sobie tego nie było takie proste.

J.D. Gross Czekolada Mleczna 32 % Cocoa Kokos to mleczna czekolada o zawartości 32 % kakao z wiórkami kokosowymi (9%) i płatkami kukurydzianymi (2%).

Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach wiórków kokosowych, które tylko trochę wybijały się przed cukrowo-waniliową słodycz mocno mlecznej, wręcz śmietankowej czekolady, zalatującej jednak plastikiem. Ewidentnie czułam też płatki kukurydziane, powiedziałabym, że wraz ze sztukami palonym bardzo mocno i łączące się z lekko karmelowo-prażoną nutą.

Bardzo blada (a przez to niezachęcająco wyglądająca) tabliczka była jedynie twardawa, a przy łamaniu krucha, jednak niewątpliwie tłusta. Nie trzaskała i wydawało mi się, że już nie może się doczekać, by zacząć się rozpuszczać. Od razu widać mnóstwo zatopionych w niej dodatków. Spód to wręcz ich zatrzęsienie, a przekrój jeszcze to potwierdzał.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym, z łatwością mięknąc. Była tłusta i bardzo, bardzo gęsta. Cechowała ją śmietankowość, jednak szybko zmieniała się w zlepek dodatków. Te prędko się spod niej wyłaniały. Dodano ich mnóstwo: całych, wielkich i mniejszych oraz posiekanych wiórków kokosowych, a także znacznie mniej rozmaitej, acz raczej drobnej, wielkości płatków kukurydzianych.
Dodatkami zajęłam się, gdy czekolada już zniknęła. Corn flakesy okazały się chrupiące, twardawe, choć po dłuższym czasie lekko nasiąkały. Odznaczały się świeżością, podobnie zresztą jak wiórki. Te trzeszczały i skrzypiały dość długo, lecz jeszcze nie mocno irytująco.

W smaku od razu zaszarżowała słodycz. Była bardzo wysoka, połączyła w sobie mnóstwo cukru i trochę wanilii. Słodycz rozchodziła się na śmietankowo-kokosowym tle.

Kokos prędko się odezwał, acz raczej delikatnie. Mignął mi jakby aromatem kokosowym, po czym pozwolił popłynąć mleczno-śmietankowej bazie. Pomyślałam o pełnym, naturalnym mleku i śmietance, do których z czasem dołączyło też sporo masła. Wszystko to jednak znacząco zabarwione kokosem i... z plastikowym echem.

Na tej śmietankowej fali kokos z czasem wypłynął niemal na pierwszy plan. Od wiórków odchodził ich smak, budując naturalniejszy klimat. Epizodycznie wtórowały im płatki kukurydziane. Również były wyraziste - czuć je nawet bez gryzienia. Cały czas jednak w tle pobrzmiewał mi aromat kokosowy.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa słodycz osiągnęła apogeum i drapała w gardle. Kokos, czy raczej słodki kokosik, mknął tuż za cukrem, lecz to on dowodził. Wanilia jakoś odpadła... a słodycz pokierowała kompozycję w jednoznacznie plastikową stronę. Choć kokos i mleczność próbowały nadążyć za słodyczą, wydźwięk zrobił się tani. Tym bardziej, że kokosa trzymała się sztuczność. Słodycz tak rozgrzewała, piekąc w gardle, że pomyślałam o jakimś tandetnym likierze cukrowo-kokosowym.

Śmietanka i mleko niby próbowały ten cukier jakoś tam poskromić, ale bez powodzenia. Po likierze do głowy przyszło mi coś jakby plastikowo-kokosowe toffi z racji prażonego akcentu, który sporadycznie rozchodził się od płatków kukurydzianych.

Bliżej końca dodatki zdawały się wirować na równych prawach z cukrem i śmietankowym echem, aż zostały tylko one.

Gdy je gryzłam, właściwie za słodki smak tonowały, eksponując siebie. Przewodziły wiórki z racji ilości. Płatków kukurydzianych było bowiem mniej, acz gdy się trafiły, to one przyciągały uwagę z racji wyrazistości. Płatkismakowały czystymi sobą, niektóre były bardziej poprzypalane. Wiórki wyszły raczej zwyczajnie świeżo. Cechowała je naturalna słodycz. W zasadzie tylko dzięki temu, jak dodatki starały się neutralizować tanio-przesłodzony smak, byłam w stanie robić kolejne kęsy.

Po zjedzeniu został posmak kokosa i płatków kukurydzianych, ale też śmietanki i dosłownie słodziusiej czekoladki o waniliowych zapędach, wraz z przecukrzeniem i drapaniem w gardle. Za cukrowym pożarem tlił się motyw aromatu - już nie tak jednoznacznie kokosowego, bo naturalne wiórki zepchnęły go w siną dale, ale coś tam zostało.

Całość wyszła poniżej przeciętnego poziomu, z poważnymi, kardynalnymi wadami. Na pewno ją przesłodzono - to po pierwsze. Nie był to czysty sam cukier, ale niestety strasznie się rządził do tego stopnia, że czekolada z czasem pobrzmiewała plastikiem. Nie wiem też, czy to tylko przez to, że faktycznie dodali aromat kokosowy - jeśli tak, psuł efekt. Kokos, mleko i śmietanka jedynie starały się to ograć. Tych czuć mnóstwo, podkreślanych sporadycznie pojawiającymi się corn flakseami, co wyszło prawie przyjemnie. Stąd mam jeszcze większy żal o to przesłodzenie - wśród tylu białych tabliczek z takimi dodatkami aż się prosi zrobić kompozycję o wiele mniej słodką. Nie wiem też, co dodało tak nachalną plastikową nutę. Do tego konsystencja mnie męczyła - nie lubię takich zlepków, co to czekolada pełni w zasadzie jedynie funkcję czegoś, co te wiórki zlepia. Potencjał w niej drzemie, ale niestety... Śpi głęboko, snem kamiennym. To nie wystarczyło, bym miała ochotę zjeść więcej niż jedną kostkę (a byłam pewna, że dwie na pewno zjem... niestety ta słodycz, ten wydźwięk i konsystencja...). Wyszła jeszcze bardziej tanio niż Merci Coconut Collection White Coconut Crisp.

Mamie też nie smakowała, w konsekwencji czego spora reszta tabliczki poszła do ojca. Mama podsumowała: "Aż nie mogłam uwierzyć, że to Gross. Już zapach taki tani, nieprzyjemny, a smak? Nie dość, że cukrowy, to jeszcze plastikowy, nawet nie jak czekolada, a figurki czekoladopodobne, tandetne i tanie. Tylko te wiórki i chrupki kukurydziane w niej fajne, ale i tak... taki to ulep z nich. Chociaż przy tym smaku nie chciałabym, by czekolady było więcej".


ocena: 4/10
kupiłam: dostałam od ojca (on kupił w Lidlu)
cena: jak wyżej (ale zapłacił chyba około 6-7 zł za 125g)
kaloryczność: 577 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy mleko w proszku odtłuszczone, wiórki kokosowe, miazga kakaowa, bezwodny tłuszcz mleczny, płatki kukurydziane (kukurydza, sól, ekstrakt ze słodu jęczmiennego, emulgator: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych), lecytyna sojowa, naturalny aromat, ekstrakt z laski wanilii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.