Coppeneur a'la Apfelstrudel mit Vanille im Vollmilch-Chocolade to mleczna czekolada o zawartości 34 % kakao z jabłkowym nadzieniem z migdałami, orzechami laskowymi, rodzynkami, rumem i cynamonem; stylizowana na szarlotkę z wanilią.
Nadzienie stanowi 67 % całości.
Nadzienie stanowi 67 % całości.
Po otwarciu poczułam intensywny zapach słodkiego "jabłka w cukrze", z nienachalnie zaznaczonym owocowym kwaskiem oraz cukrowo-mleczną czekoladą w tle. Po przełamaniu nasilił się mleczno-śmietankowy wątek, a czekoladę podkreślił cynamon i subtelny, ciepły motyw alkoholu.
W ustach czekolada rozpływała się w tempie umiarkowanym, minimalnie opornie-gęsto. Oprócz tłustości i echa proszkowości, cechowała ją wodnistość (z racji wysokiej zawartości cukru?). Ogólnie jednak sprawiała wrażenie sucho-proszkowo kremowej.
Tak jak pisałam, nadzienie było częściowo przemielone, a więc niegładkie, ale farfoclowo-grudkowate, ze skórkami i sporymi kawałkami. Rodzynki to raczej mikroskopijne, ale wciąż jędrne kawałko-skórki, jabłka z kolei... ich kostka mnie zaskoczyła. Zachowała bowiem pewną soczystość. Była miękka, ale nie jak suszone jabłka, a miękkie kawałki jabłek w cieście / konfiturze. Trochę skórek nadało rzężącego efektu. Pod względem struktury zacnie wyszły przy wręcz soczyście-świeżo miękkawych i nieco chrupiących migdałach (i orzechach, odgrywających mniejszą rolę).
W smaku czekolada od pierwszych sekund szarżowała cukrem, do którego zaraz dołączyła maślaność. Po chwili doszło mleko, ujawniające smak wnętrza (którym czekolada ewidentnie przesiąkła). Wszystko to sprawiło, że kojarzyła się wręcz trochę cukrowo-białoczekoladowo. Z czasem tylko ogólna orzechowość jej pomogła.
Nadzienie bardzo szybko podbiło słodycz, acz nadało jej trochę waniliowego wydźwięku. Wanilia surfowała jednak na pewnej... desce sztucznawej cukrowości, przy której pojawił się słodko-ciężki alkohol. Dzięki temu że robiła to na wyraziście śmietankowych falach, wyszła w miarę w porządku. Po oswojeniu się z cukrem, po paru chwilach poczułam w oddali słodkie jabłka. Wszystko to podkreślił cynamon.
Słodycz owocowa miała problem z przebiciem się spod cukru, ale soczystość nabrała odwagi właśnie po tym przyprawieniu. Ze wsparciem rumu, kwaskowato-słodkie rodzynki otworzyły drogę słodko-kwaskowatym, szarlotkowo-konfiturowym jabłkom. Nie kojarzyły się z suszonymi, a z pieczonymi, ciastowymi i przetworowatymi. Pomogły w tym rodzynki i...
Migdały i orzechy dominowały, gdy je rozgryzałam. Okazały się pełne smaku i świeżutkie. Wyrazistsze były migdały.
Jabłka z kolei... wnosiły więcej takiej słodkiej, jabłkowej delikatności.
O większe kawałki rodzynek trudno, ale jak już się trafiły, to mieszały się z resztą. Zwłaszcza z cukrem, bo pod nim to wszystko tonęło.
Całość była smaczna, dobra, interesująca, ale niestety zepsuta ilością cukru. Pomysłowe rozwiązanie w kwestii nadzienia kupiło mnie, ale nie miałam żadnej przyjemności z jedzenia przez cukier. Nienachalny, ale wyraźnie wyczuwalny rum, jabłka w zacnym wydaniu i duża ilość cynamonu oraz migdałów, orzechów... to miało taki potencjał! Trochę mało rodzynek, zdecydowanie za mało kakao, ale... Najpierw cukier, potem cukier, długo nic i dopiero te smaki... Szkoda.
Połowę oddałam Mamie, bo mi po prostu za dużo w tym cukru. Jej smakowało o wiele bardziej, mimo że nie zgadła, że to czekolada szarlotkowa. Powiedziała, że "jadła, czuła słodkie i jej smakowało". Tyle. Ocenę oczywiście wystawiłaby wyższą niż ja. I... myślała, że to jakiś Zotter jej wpadł.
ocena: 6/10
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, 15% pełne mleko w proszku, woda, 7% nadzienie jabłkowe (suszone jabłka, cukier, skrobia modyfikowana, skrobia, regulator kwasowości: kwasek cytrynowy, aromat), migdały, miazga kakaowa, rum jamajski, orzechy laskowe, 2% rodzynki sułtańskie, cukier inwertowany, koncentrat soku jabłkowego, lecytyna sojowa, naturalny aromat wanilii, cynamon
Moja ciocia robi szarlotkę tylko z jabłek i cynamonu, nie dodaje żadnych orzechów, migdałów czy rumu więc ja przyzwyczaiłam się do nieco innej szarlotki :D ogólnie nie lubię jabłek w słodyczach, jabłka zjem tylko na surowo, jako sok albo mus, ewentualnie właśnie w szarlotce cioci (piecze dla mnie najlepsze ciasta na świecie!) Czekolady z jabłkami trochę bym się bała, bo zwykle odbieram je w słodyczach jako zgniłe :/
OdpowiedzUsuńPo wyglądzie rzeczywiście przypomina Zottera :p
Ja tam w ogóle z szarlotkami zaznajomiona specjalnie nie jestem, ale tak szczerze, to prosta tylko z jabłkami i cynamonem, tak teraz rzeczywiście wydaje mi się najlepsza, bo po prostu przejrzysta. No, ale ja ogólnie jestem nieciastowa, więc...
UsuńJabłka surowe bardzo lubię, a w czekoladach? Zależy od wykonania. Pysznego to jadłam kiedyś Zottera z nadzieniem, ale jak pomyślę o np. z kawałkami jabłek to obecnie niee, nie chciałabym takiej.
Jabłko w cukrze wydobyło z głębin mej pamięci mgliste wspomnienie jabłek startych na tarce i posłodzonych cukrem w kryształkach, który chrupał. Taki deser musiała mi robić babcia. Bardzo go lubiłam. Obecnie bym nie zjadła - po co dodawać do jabłek cukier?
OdpowiedzUsuńKonsystencja nadzienia zacna, lubię efekt farfoclowatości marcepana. No i crunchy orzechowe jest po stokroć lepsze od cukrowego. Struktura czekolady - smuteczek. Ciepła pikanteria cynamonu i alkoholowość rumu musi być super duetem. Smak więc potencjalnie mi odpowiada. Mimo tego nie mam ochoty na jabłkową czekoladę, to niezbyt popularne połączenie i nie jestem do niego przyzwyczajona. Z drugiej strony po inne nowości (dla mnie) bym sięgnęła, więc prawdopodobnie chodzi o chwilowy brak ochoty na jabłka. Podejrzewam, że moja mama też by się ucieszyła, że słodkie i wysokopółkowe (nie za Zottera, więc na to by nie wpadła).
Dziwny deser, logika babć jest dziwna. Czegoś takiego nigdy nie jadłam i nie chciałabym (zaskoczenie!).
UsuńRozumiem taką niechęć. Sądzę jednak, że w przyplywie chęci na coś jabłkowego, byłabyś bardziej ode mnie z niej zadowolona.