wtorek, 22 października 2019

Magnetic Cukierek albo figielek Belgijskie pralinki / czekoladki mleczne z nadzieniem karmelowym

Nieważne, że nienawidzę czekoladek. Nieważne, że mleczna czekolada nadziewana słodkim karmelem to zupełnie nie moja bajka... To raczej mój koszmar, horror (bez przesady, trochę żartuję). A więc... bardzo adekwatnie do opakowania dzisiaj przedstawianego... czegoś. Po prostu musiałam to mieć. Musiałam mieć czekoladki w pudełku-trumnie. Jak już kupiłam, to i spróbować wypadało, tym bardziej, że markę Cachet należącą właśnie do Kim's Chocolate (stojącej za tymi czekoladkami), bardzo lubię. Resztę zawartości wprawdzie zamierzałam oddać Mamie, ale trumnę oczywiście sobie zostawiłam!
Jakby co, zakupione jesienią 2018, zjadłam jakoś wiosną 2019, a recenzja długo czekała w kolejce wpisów. Uznałam po prostu, że wstawię tematycznie, blisko Halloween. A może akurat w Biedrach trumny znowu się pojawią?

Magnetic Cukierek albo figielek Belgijskie czekoladki mleczne z nadzieniem karmelowym to czekoladki mleczne (z czekolady o zawartości 31 % kakao) z nadzieniem karmelowym (45%); wyprodukowane w Belgii przez Kim's Chocolates dla Biedronki.

Po otwarciu poczułam bardzo słodki zapach maślanego, acz ewidentnie nieco palonego karmelu.

Struktura czekoladek była niby ok, ale nie podobały mi się tak całościowo "już jak mam jeść". Za duże, a już na pewno za wysokie, by włożyć na raz do ust, ale przy próbie podziału / ugryzienia... góra trochę odłamuje się od "denka". W ogóle czekolada to twarda, gruba warstwa, a wnętrze mięciutki, rzadki i lejąco-ciągnący karmel. oblepiający wszystko, co napotkał, w sumie także czekoladę, więc było to to... jakimś zlepkiem.
W ustach czekolada rozpływała się powoli w gęsto-zalepiający sposób. Była maślano-kremowa, znacząco proszkowa. Jako czystą tabliczkę mogłabym uznać ją za w porządku, jednak w zestawieniu z nadzieniem wydała się "twardo skorupkowa", bezsensowna.
Ono bowiem było bardzo gładko-miękkie i klejące. Tłustawo-śliskie, niczym śmietanka czy mleko skondensowane. Rzadko-mokre, rozpuszczające się znacznie szybciej od czekolady.

W smaku sama czekolada wydała mi się przede wszystkim maślano-słodka do tego stopnia, że aż toffi. Cukrowość rozchodziła się po ustach mimo usilnych prób ugłaskania jej przez maślaność i mleko. W dodatku chwilami wydawało mi się, że pobrzmiewa za nią sztuczność. Mleczność... właśnie jakoś delikatnie, nienachalnie wyszła - wydaje mi się, że nadzienie ją tak stłamsiło.

Ono bowiem było bardzo intensywne. Intensywnie słodkokarmelowe. O dziwo to nie cukier zwracał na siebie uwagę jako pierwszy, acz niewątpliwie działał od początku. Nadzienie uderzyło śmietankowo-maślanym smakiem, ale nie kojarzyło się z toffi z racji tego, że ewidentnie czułam palony cukier. Nie mocno palony, ale jednak. Palona, potem jakby coraz mniej, cukrowość spływała do gardła, drapała i zasładzała. Z czasem śmietanka się bardziej przedarła, że zaczęło mi się to widzieć jako krem z Werther's.

Śmietanka i masło z wnętrza mieszały się z cukrowością całości, kompozycja robiła się zasładzająco cukrowa, karmelowo-maślano-toffi i śmietankowa; jednocześnie mało mlecznoczekoladowa.

Po wszystkim pozostało przecukrzenie, posmak śmietankowego karmelu i masła. Doszukałam się sztuczności i tłuszczowości, której efekt fizycznie pokrył usta.

Czekoladkę próbowałam zjeść pojedynczymi gryzami. Uporałam się z trzema gryzami, na resztę czekoladki patrzeć nie mogłam, czyli... jednej nie zjadłam. Po prostu tak mnie w gardle drapało, tak mnie dosłownie od słodyczy przytkało... od tej lepkości... Że czuję, że odrobina więcej mogłaby mnie zabić (przynajmniej trumnę już miałam). Dobrze, że nie wsadziłam od razu całej do gęby.

No i muszę przyznać, że jakościowo... byłoby dobrze, gdyby tylko tak zrezygnować z części cukru. Przez jego ilość, mimo że w kwestii śmietanki, karmelu itp. dobre, to po prostu niezjadliwe... Smakowały jak Cachet Milk Chocolate Caramel & Sea Salt (albo jej wersja dla Biedronki), z której chrupiący karmel zmieniono w nadzienie (przypominam, że gigantyczną wadą tamtej był brak soli - mimo obietnicy zawartej w tytule).
Żeby było śmieszniej, Mamie też zbytnio nie smakowały, a przecież wydają się w 100%-ach w jej guście (uwielbia słodki, miękko-lejący karmel, mleczne czekolady i formę cukierków / czekoladek); nawet nie umiała powiedzieć dlaczego: "Brakuje im tego czegoś".


 ocena: 4/10
kupiłam: Biedronka
cena: 14,99 zł
kaloryczność: 484 kcal / 100 g; sztuka 9g - 44 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku pełne, śmietana, syrop glukozowy, miazga kakaowa, masło, olej z nasion palmowych, serwatka w proszku, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy, karagen

4 komentarze:

  1. Ooo, pamiętam je z zeszłego roku! Trzymałam te trumnę w rękach bo bardzo mnie kusiła właśnie przez to śliczne opakowanie, ale ze miałam wtedy okropnie duże zapasy to jednak odpuściłam :D no iw sumie dobrze zrobiłam, też nie lubię aż tak drapiących w gardło od cukru słodyczy :) lubię słodkie ale bez przesady :D zwłaszcza że Twojej Mamie też nie smakowały to nawet jak się pojawią w tym roku to nie będę ryzykować :) swoją drogą do czego zastopowałas te trumnę? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Rozumiem, że pewne rzeczy mają pełne prawo być bardzo słodkimi (właśnie m.in. karmel), ale jak ktoś by chciał czysty cukier, to sobie torbę może kupić i łyżeczką jeść. Na to samo wyjdzie.

      Ja zakup dla trumny bym powtórzyła. Za bardzo mi się podoba.

      Do czego? Stoi na półce z lalkami. Jedna na niej siedzi, druga opiera się, siedząc obok.

      Usuń
  2. Chciałam zacząć od pytania, kiedy kupiłaś, bo opakowanie przekozackie, ale mogłam się spodziewać, że milion lat temu (no dobra, rok). Nie pamiętam takich cukierków. Trochę szkoda, a trochę nie, bo gdybym kupiła, pałowałabym się z maluchami przez miesiące. Zjadłabym je u schyłku daty ważności, zdruzgotane upałami i zeschnięte. Także uczciwie się cieszę, że czytam o nich z roczną obsuwą.

    Doskonale znam konsystencję tego typu czekoladek. Gryziesz skałę, łamie się to-to na kawałki, a ze środka leci klej i zaraz cała łapa lepka. Można wybaczyć irytującą budowę tylko w przypadku oszałamiającego smaku. Wydaje mi się, że dla moich kubków najęzycznych smak mógłby taki być. Z drugiej strony opinia mamy... hmm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem tak lepiej, to fakt, ale ja tam cieszę się, że mam taką trumnę na półce z lalkami.

      Sądzę, że i Ciebie by smakowo nie zachwyciły, bo to taki typowy zacukrzacz, w których chodzi o opakowanie, nie o smak.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.