wtorek, 1 października 2019

Perfetto Torcik czekoladowy

Mamę czasem nachodzi na przypominanie sobie dawnych smaków. I tak np. mimo że już kilka razy kupowała Mieszankę Wedlowską i jej nie smakowała, ciągle marzy o tej dawnej i łudzi się, że w końcu kupi i poczuje to, co zapamiętała. Ja jestem w tej kwestii bardzo sceptyczna. Od 2015 zaczęłam zauważać, jak wiele rzeczy się pogarsza (coraz więcej chemii), a co za tym idzie, zaczęłam robić się coraz bardziej wybredna w kwestii słodyczy. Zaczęłam zwracać uwagę na to, co jem, ale też odkryłam, że po prostu inne, niż czekolady, mnie nie cieszą. W czasach szkolnych uwielbiałam biszkopty 7days Cake Bar (skądinąd to jeden jedyny produkt 7days, który kiedykolwiek lubiłam), wciąż w miarę smakowały mi w 2015 (dostały 8 i 5), jednak wiedziałam, że już do nich nie wrócę. Mamę jednak ciągnęło, mimo moich "weź, to chemiczne śmieci...". Jako że Aldi to po przeprowadzce (mimo że minął rok) wciąż w jej oczach nowe, ciekawe miejsce, kupiła nam "zamienniki stamtąd". Swój przyjęłam chyba tylko po to, by udowodnić, że to rzeczywiście coś, od czego lepiej trzymać się z dala. W dniu otwarcia, gdy po w-fie zasiadłam do oglądania serialu uznałam jednak, że "może od biedy fajnie się to zje".

Perfetto Torcik czekoladowy to "torcik biszkoptowy w czekoladzie mlecznej z kremem kakaowym dekorowany polewą kakaową", produkowany przez Cukiernię Mistrza Jana dla Aldiego.


Po otwarciu poczułam tanią, głównie cukrową, ale i mdło-mlecznawą, czekoladopodobną polewę i biszkopt na silnej, margarynowej bazie. To było tak złe i chemiczne, że aż mnie zemdliło.

Zrobiło mi się smutno, że coś, co w sumie tak uroczo wyglądało, dosłownie śmierdziało taniochą i tandetą. Recenzję ogólnie piszę bez przekonania, bo zjadłam... dosłownie jedno zagarnięcie widelczykiem (1/6?), a całość nie była zbyt duża, więc prawie nic... Niestety jednak, więcej się nie dało.

Ciastko wydało mi się lekkie i konkretne jednocześnie. W dotyku obrzydliwie plastikowo-tłuste, mimo że niebrudzące rąk.
Pod naporem noża / widelczyka uginało się, jednak zachowało zwartość, nie rozpadało się zupełnie. Dostrzegłam jednak chęć odskoczenia, zgłaszaną przez polewę. Biszkopt trochę się kruszył, że jakoś przysłonił nadzienie, którego i tak było mało.

W ustach całość szybko się rozpływała i sprawiała wrażenie świeżej. Wyszło to dość lekko, ale... na tym koniec plusów. Czekoladowa polewa bowiem była margarynowo-tłusta, a znikała szybko przez wodnistość. Wyłapałam w niej proszkowość. Czekoladą nigdy bym tego nie nazwała.
Biszkopt, raczej dość lekki, mimo tłustej wilgotności, sprawiał wrażenie suchawego, jednak w połączeniu z polewą i kremem, "podporządkowywał się" wilgotności. To zdecydowanie najmniej tragiczna część.
Środek, czyli krem, to porażka. Mokro-tłuste, znikające w sekundę, gęste i ślisko-proszkowe coś... co zawilgocało biszkopt i kojarzyło mi się z grudą kitu.

W smaku... Całość cechowała margarynowość, cukrowość, chemiczność i w sumie tyle.
Zaczęło się od czekoladowej polewy, która w ułamek sekundy przytłoczyła mnie cukrowością, a potem jeszcze dowaliła margaryną i posmakiem rodem z figurek mleczno-czekoladopodobnych. Chemia... w sumie nie wiem, czy już to było chemiczne, przy przebijała się z wnętrza.

Biszkopt był bowiem chemiczny i... biszkoptowo-margarynowy, na szczęście już nie tak przeraźliwie cukrowy, ale wciąż przesłodzony. W dodatku w sztuczny sposób. Sztucznej słodyczy nie pomogła namiastka kakao w nim wyczuwalna.

Do biszkoptu przenikał bowiem smak kremu... Ten rąbnął czystą margaryną przyodzianą w chemię, sztuczną słodycz i po prostu cukier. Jednocześnie niezjadliwie obrzydliwe i piekielnie nijakie.

Po tej odrobince w gębie czułam margarynę, cukier i tyle chemii, iż miałam wrażenie, że jeśli tylko zagarnęłabym widelczykiem choć trochę więcej, mogłabym tego nie przeżyć. Poczułam potrzebę dezynfekcji ust, w czym pomógł mi Listerine, czarna herbata, a następnie Luximo z solą, której kryształy-giganty soli tym razem traktowałam jako wybawienie. Mój kochany, biedny talerzyk szorowałam, bojąc się o nadruk na nim.
Po tej odrobince zebrało mi się na wymioty. Wprawdzie nie chciało mi się wierzyć, że coś może wyjść tak wstrętnie, ale nie miałam ochoty dalej się upewniać. Oddałam Mamie, mając nadzieję, że nie pójdę siedzieć za morderstwo. Jak widać, nie poszłam. Przy pierwszym kęsie Mama była dość sceptyczna, stwierdzając, że "suchy trochę, ale czekolada dobra", jednak im więcej jadła, tym pozytywniej się nastawiała, aż (gdy skończyła), usłyszałam: "dobre to! słodkie, wilgotne i takie słodko-czekoladowe! można się wciągnąć".


ocena: 1/10
kupiłam: Aldi (Mama kupiła)
cena: 0,99 zł (za 38g; jak wyżej - i nie wiem, czy nie w promocji)
kaloryczność: 475 kcal / 100 g; sztuka - 180 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: biszkopt (mąka pszenna, cukier, masa jajowa pasteryzowana, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, syrop glukozowy, substancje utrzymujące wilgoć: glicerol, sorbitole; tłuszcz palmowy, serwatka w proszku, substancje spulchniające: difosforany, węglany sodu; sól, emulgatory: E471, E475; regulatory kwasowości: octany sodu, kwas octowy; substancja konserwująca: sorbinian potasu; aromat), czekolada mleczna 31 % (cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, mleko w proszku odtłuszczone, tłuszcz mleczny, tłuszcz roślinny, lecytyna sojowa, aromat), krem kakaowy 12 % (tłuszcz palmowy, cukier, glukoza, woda, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 20 %, lecytyna sojowa, aromat

4 komentarze:

  1. Z takimi torcikami to już kwestia gustu jak widać :D Ciebie obrzydził, ale skoro Mamie smakował to myślę że ja też bym go dość pozytywnie odebrała ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałabym problemu ze zjedzeniem całości, takie torciki mnie nie odrzucają. Sądzę, że moja opinia byłaby balansem pomiędzy Twoją zaciętą krytyką a maminym czułym entuzjazmem. Spodziewałabym się margaryny, plastiku i cukru, to na pewno. Niemniej całość mogłaby dociągnąć do 3 chi.

    PS Mój Aldi ma ok. roku i też nadal traktuję go jako nieodkryty ląd. Nic dziwnego, skoro nie kupuję tam słodyczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Mamy entuzjazm był o tyle większy, że w takich rzeczach to lubi jasne biszkopty, jasne kremy itp., a tu mimo ciemnego koloru było słodko. Tak, widzę 3 chi i nie polecam dlatego. Niewarte to czasu i zachodu, mimo że wiem, że odebrałabyś lepiej niż ja.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.