piątek, 3 kwietnia 2020

Milka Zartherb / Extra Cocoa ciemna mleczna 45 %

Nie ukrywam, że nie lubię produktów Milki, ale nie jestem bardzo negatywnie nastawiona do marki. Z jednej strony nie podoba mi się to, jak się panoszą, windując swe ceny, za którymi w parze nie idzie jakość, ale z drugiej lubię marki "z pomysłem" i chyba dobrze, że wprowadzają taką różnorodność. Tylko żeby jeszcze z rozsądkiem... No ale dobra. Od czekolady po żelki... a zobaczcie, że ciemnej czekolady to Milka nie ma. Nawet w Triolade jest przecież mleczna o zwiększonej zawartości kakao, a nie ciemna. Zawsze byłam ciekawa, jak też smakowałaby ich ciemna, ale... może właśnie taka kłóciłaby się z konwencją marki? Bo jednak krowa, całe to "alpejskie mleko"... Bo rozumiem, że żelka to coś tam z krową pewnie ma wspólnego... Nie rozumiem, dlaczego żelki tak, całkiem ciemna czekolada nie. Mimo wszystko, ucieszyłam się z możliwości spróbowania tej o podwyższonej zawartości kakao. Szkoda tylko, że wśród ostatnio próbowanych i tak wypada raczej blado.


Milka Zartherb / Extra Cocoa to ciemna mleczna czekolada o 45 % zawartości kakao.

Po otwarciu poczułam delikatny, bardzo słodki zapach kakao dla dzieci i mdławej śmietanki. Wyraźnie czuć mleczność kompozycji, a ja miałam wrażenie, że wącham orzechowe ciastka w czekoladzie nieokreślonego rodzaju.

W dotyku tabliczka sprawiała wrażenie tłustawej, ale nie lepiła się i nie topiła. Polewowo gładka, przy łamaniu niewątpliwie twarda, trzaskała, jak by była zastygłym na twardo miękkim kremem.
W ustach rozpływała się tłusto-kremowo i trochę zalepiając. Dość szybko, ale wolniej niż przeciętna czekolada, bo w gęstszy sposób. Miękła, ale pozostawała częściowo zwarta. Jawiła mi się jako lekko pylista.

Od pierwszego kęsa miałam wrażenie, że to "czekolada z czegoś", a więc jakiś ciastek, ewentualnie  taka do rozpuszczenia na mleku. Kakałko, jakie szybko zajmowało pozycję na czele, było bowiem słodkie i delikatne.

Wtórowała mu silna słodycz, która już po chwili aż zadrapała w gardle, a w ustach roztoczyła smak cukru i trochę sztucznawy, najpierw bliżej nieokreślony.

Minimalna, wręcz złudna goryczka czy cierpkość kakao natychmiast została zalana... śmietanką rozrzedzoną mlekiem. Nie było to "esencjonalne" smakowo, acz niewątpliwie mleczne.

Kakałko, mleczność i poczucie "czekolady z czegoś" w połowie rozpływania się kęsa przywołały skojarzenie z ciastkami orzechowymi. Wyraźniej czułam sztucznawy posmak - nie jestem jednak pewna, czy orzechowy... Wpisywał się w wysoką słodycz, więc z czasem myślałam raczej o niemożliwie cukrowym, maślanym toffi. Trochę było w tym i palono-karmelowej nuty z racji wyczuwalnego kakao, ale w gruncie rzeczy to wciąż słodycz milusia, cukrowa.

Pod koniec słodycz i sztucznawe echo mieszały się z nieźle wyczuwalnym, acz prostym kakao za sprawą mleka / śmietanki. Kojarzyło mi się z takim do picia.
Po zniknięciu kawałka pozostało poczucie przesłodzenia, posmak delikatnego, słodkiego kakao i orzechowo-śmietankowy. Leciutka cierpkość też się w tym odnalazła.

Tabliczka miała wydźwięk przesłodzonego kakao na mleku / śmietance "o smaku..." od Milki. I tutaj takie milkowato-sztuczne nuty maślano-toffi czy orzechów można podpiąć. Szczerze to nie kojarzę już tak bardzo, jak smakuje czysta Milka, ale ta... wydaje się do niej zbliżona, tylko jakby dosypać trochę słodkiego kakao. To na plus, i pewnie tak miało być. Co więcej, zawarła pewne cechy czekolad ciemnych śmietankowych, ale... w zasadzie wszystkie takie, jakich próbowałam, były od niej lepsze. Niektóre też zasładzające, ale jakieś... śmietankowo-ambitniejsze?
W zasadzie całkiem smaczna, ale szybko nużąca przez cukrowość. Przy drugiej kostce pojawiło mi się w głowie "po co ja to jem?", więc nawet nie mam zamiaru sprawdzać, jak ona się ma do czystej dark milk, która zawitała jakiś czas temu do Polski. A i większość tej oddałam Mamie, która to lubi silniejszą słodycz ode mnie, a nie lubi goryczki kakao. W tę czekoladę się wciągnęła, stwierdzając: "Nie za słodka, dobrze się rozpuszcza; dobra, ale taka bardziej ciemna, dla mnie trochę za bardzo gorzka". Gdy powiedziałam o moim skojarzeniu z kakao dla dzieci, przyznała mi rację, że tabliczka jest bardziej "jak kakao niż ciemna czekolada".
Gorsza od mocno śmietankowej, pełnomlecznej i lekko waniliowej Merci Dark Cream / Herbe Sahne i już na pewno gorsza od Kaufland Classic Edel Herbe Sahne (i Bellarom, ale ta została dawno wycofana). Wspomniane są po prostu głębsze (nawet nie to, że np. bardzo mniej słodkie).


 ocena: 7/10
kupiłam: stoisko z produktami z Niemiec
cena: 3 zł (chyba)
kaloryczność: 551 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone mleko w proszku, masło klarowane, słodka serwatka w proszku, lecytyna sojowa, orzechy laskowe, naturalne aromaty

11 komentarzy:

  1. Kiedy kupiłam ją po raz pierwszy 8 lat temu Na ryneczku bardzo mi smakowala więc nie wiem czy to zmiana gustu czy pogorszenie jakości wyrobu fioletowej krowy. Od lat zauważam że tabliczka tabliczce nie równa. Zdaza się że kupuje raz milkę whole nuts i jestem zachwycona innym razem czuć w niej jedynie olej palmowy fatalnej jakości... widocznie zależy od partii i tego jakiej jakości składników użyto do jej wytworzenia ... Tak samo jest z ciastkami moim zdaniem. Szkoda0 że czasy w których człowiek kupował dany produkt i tak nie wybrzydzal już dawno minęły :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawe, ale właściwie trafiam tylko na opinie od Ciebie, że partia od partii drastycznie się różni. Nie twierdzę, że różnic nie ma, bo ewidentnie są, ale nie drastyczne. Chodzi Ci o tę z całym orzechem i toffi? Hm, tam to rzeczywiście wydaje się, że mogłoby się zdarzyć, że przypaliło im się toffi, a i tak na sklepy poszło.
      Zastanowiła mnie aż jedna rzecz. Czujesz różnicę między np. Milką kupioną w Kaufie za ok. 9 zł i taką samą kupioną innego dnia, czy między kupioną w Kaufie za ok. 9 zł i kupioną gdzieś indziej za 12 zł? Wyjaśniam, skąd pytanie. Mama uwielbia chipsy i np. w marketach są Laysy 165 g taniej niż w innych sklepach paczki 140 g. W ogóle dziwne gramatury, w marketach, że te 15 gramów to niby gratis. A Mama upiera się, że są inne: te tańsze 165 g cieńsze i mniej słone, a 140 mocne, twardawo-chrupiące i często wysmażone, że aż przypalone. Ja uznałam, że pewnie mają specjalną linię produkcyjną na markety. Oczywiście to tylko moje domysły (na dodatek w kwestii produktów "z opowieści"), ale może o coś takiego chodzi? Może to nie "jak trafisz"?

      Bo w produktach, które ja kupuję, nie trafiam na wielkie różnice, gdy nie zmienia się cały produkt (skład itp.).

      Usuń
    2. Zależy od terminu ważności. Nieraz np. Zauzmy 11 lipiec jrst super :-) a 6 do dupy ... alb o kupię ciastka w styczniu i pod koniec roku przupomni mi się że mi smakowały. Kupuję ponownie a tu syf ...

      Usuń
    3. Terminy... no tak, ale przy różnicy paru dni to raczej nie ma szans, by o to chodziło... Dziwne rzeczy Ci się przytrafiają, współczuję.

      Usuń
  2. Ooo go jedna z moich ulubionych Milek bo w końcu nie jest przesłodzona ani mdła ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Drugie zdanie - takkk! Podpisuję się. Milka ostro mnie frustruje właśnie przez ów fakt. Wróciłam do swojej recenzji (ale z niej staruszka). Mamy ten sam "problem", bo czekolada nam smakowała, ale żeby była wyjątkowa albo wyraźnie inna od klasycznej mlecznej? No nie. Ty czułaś słodką kakałkowość, ja trochę więcej kakao, ale baza to i tak czysta mleczna Milka (której Ty nie pamiętasz, ale częściej jadałam i jadam Milki, więc sporo się nazgryzałam czystych fragmentów). Czy bym wróciła? Z braku laku pewnie tak, ale nie chętnej niż do zwykłej mlecznej. Takie to nudne i niewyjątkowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby zniknęły wszystkie inne czekolady świata... jestem ciekawa, czy moje kategoryczne "nie" przy "czy kupię znów" by uległo zmianie, czy... olałabym czekolady. Prędzej to pierwsze, ale to taka nuda, że i drugie bym rozważała.

      Swoją drogą, dziwnie się wraca do recenzji staruszek, co? :D Ale dziwnie-fajnie.

      Usuń
    2. Mnie się niefajnie wraca do staruszek. Widzę błędy językowe, brzydkie zdjęcia i opinie, które być może nie są aktualne.

      Usuń
    3. Nie no, wstyd mi za swoje stare recenzje, ale jednocześnie widząc, jak się poprawiłam, jestem z siebie dumna. Przecież stare recenzje można usunąć... ale właśnie nie, bo fajnie je mieć! Żałuję tylko, że zdarza się teraz np. że ktoś dosłownie mnie wyzywa za zjechanie czegoś z 2015 roku "bo dobre", a np. zmieniło się z 10 razy i już nie wiadomo, o którą wersję komuś chodzi.

      Usuń
    4. Mam to samo. Ktoś komentuje, że przecież pyszne (i przy okazji mnie obraża, bo czemu nie, skoro jest anonimowy), a po milionie zmian zrecenzowany przeze mnie produkt nie jest tym, który jest w sprzedaży teraz. I pisz tu z idiotami ;)

      Usuń
    5. Mnie to tylko dziwi, że napisać komentarz to im się chce (przecież potem sami mogą zostać obrażeni przez kogoś - po co im to?), a spojrzeć na datę to już nie. W ogóle nie wiem, skąd u ludzi taka bezkrytyczność. I nawet nie potępiam teraz, tylko autentycznie mnie to ciekawi. Miałam zapytać na wykładasz o mentalności Polaków, ale... koronawirus i wykłady poszły się... Ech.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.