wtorek, 28 lipca 2020

Zotter Apricot Waltz mleczna 40 % z kremem z moreli i marcepanem z morelową brandy

Zawsze lubiłam dżemy morelowe, suszone morele widziały mi się jako po prostu spoko (a ostatnimi laty bardzo w hierarchii suszonych owoców wzrosły), a i smak świeżych lubię (ale raczej nie jem, bo włochata skórka - zdarzy się, jak uda mi się wybrać jakąś przystępną), ale morelowych nadzień Zottera nie lubię. Śliskie i zbite? Nope. Gdy jednak moje lubienie suszonych rosło, zaczęłam na tę czekoladę spoglądać. Żeby było śmieszniej, po drodze jakoś zaczęły mnie nudzić marcepany i coraz mniej alkoholowych czekolad mnie cieszyło. A w tej... wszystko to. Dwa nadzienia alkoholowe jakoś mi się nie widziały. W ogóle morele i alkohol do mnie nie przemawiały, ale postanowiłam dać czekoladzie szansę, by mieć z głowy i nie żałować, jeśli kiedyś miałaby zniknąć, a także dlatego że skumulowało mi się całkiem sporo morelowych czekolad (których wcześniej prawie nie widywałam).
Ta została zrobiona z moreli z drzewek sławnego austriackiego regionu Wachau.


Zotter Apricot Waltz to mleczna czekolada o zawartości 40 % kakao nadziewana (30%) morelowym kremem z morelową brandy oraz (18%) marcepanem z brandy morelową przedzielonych cienką czekoladowo-morelową warstwą.

Gdy tylko rozchyliłam papierek poczułam kwiatowy marcepan i karmelowo słodką czekoladę mleczną o znacząco palonym charakterze, zawierającym w sobie motyw palonych orzechów i chleba. Zza niej przebijał się dość mocny i niemal cukrowo słodki alkohol. Podsycał go chlebowo-migdałowy motyw marcepanu. Całość pachniała nim właśnie, soczyste owoce zdradzały swoją obecność bardzo nieśmiało. W zasadzie dopiero po przełamaniu wyraźniej czuć morele, podkreślone brandy w dodatku.

Przy łamaniu tabliczka lekko pyknęła. Ogólnie była dość zwarta i konkretna za sprawą większej ilości zbitego nadzienia owocowego i grubej warstwy czekolady. Marcepan z kolei już na oko cechowała miękkość i plastyczność (ciągnął się wręcz), toteż i zalążek miękkości ogólnej się znalazł.
W ustach czekolada rozpływała się łatwo, powoli zmieniając się w tłusto-gęsty i zalepiający krem.
Marcepan wyciskał się spod niej dość szybko z racji tego, jak rzadkawy i wilgotnie-soczysty był. Przyjemnie przemielony, trochę się rozłaził, trochę zachowywał miąższystą zwartość i leciutko skrzypiał.
Zupełnie inaczej zachowywało się konsekwentnie i powoli rozpuszczające się nadzienie owocowe. Było poniekąd zwarte i ślisko-gładkie. Minimalnie tłustawe w nugatowym kontekście, a bardzo soczyste. Gęste i trochę aż zżelowane jak żelka, zmieniało się w zwartą, miękką grudkę, w którą wlepiał się marcepan.
Między nadzieniami znalazła się jeszcze cieniutka, przypominająca przecier z suszonych moreli i czekolady. To normalnie jakby... sprasowane owoce albo mocno owocowa czekolada, trochę zawilgocona / nasączona. Znikała bardzo szybko.

W smaku sama czekolada przywitała mnie dobrze trafioną, paloną słodyczą karmelu, zalewanego mlekiem i neutralnie-gorzkawą mieszaniną orzechowo-chlebowych akcentów kakao. Nieco przesiąkła nadzieniem, więc i jego nuty szybko do mnie dotarły.

Już przegryzając się poczułam słodziutko-mleczne, maślano-nugatowe tło i słodziutkie, suszone morele, jednak prędko zaznaczył swoją obecność także marcepan - z racji szybkiego wyciskania się.

Marcepan wpisał się w orzechowo-chlebową czekoladę, coraz dobitniej dodając do niej migdały o charakterystycznym wydźwięku. Podkreślił je także alkohol oraz ogólna słodycz. Mimo alkoholu, ta warstwa okazała się jednak rześka - i to nie tylko dzięki morelom. Różanego motywu nie musiałam się doszukiwać, był bardzo wyraźny.

Przodowało jednak nadzienie morelowe. Mimo od początku wyraźnego słodko-soczystego motywu moreli, wplatało się w czekoladę mleczno-maślanymi, niemal śmietankowo-nugatowymi tonami. Smakowało czysto delikatnymi świeżymi owocami. Nagle jednak jakby zastrzelił dość intensywny alkohol, po czym wycofał się, otwierając drogę charakternym, suszonym morelom. Były słodkie i soczyste, ze specyficznym posmakiem, ale też splecione z łagodniejszym, słodko-świeżym smakiem.

Smak suszonych podsycała wyrazista cienka warstewka. Normalnie odniosłam wrażenie, że to nic innego, jak mleczna czekolada zmielona z suszonymi owocami pierwszej świeżości (nie wiem, czy Zotter zrobił coś takiego, czy to po prostu mleczna czekolada, która nasiąkła soczystymi nadzieniami). Zakropiona alkoholem, bo właśnie chyba przy niej się ten alkohol skoncentrował.

Bliżej końca przemieszało się to wszystko, było słodko-morelowo, marcepanowo i coraz bardziej alkoholowo. Najpierw alkohol jedynie podkreślał suszone owoce oraz stateczny, rześko-soczysty marcepan, potem wchodził jako on sam, a więc ten dość mocny, niemal cukrowo-owocowy. Ewidentnie czuć, że to dobre brandy, z którym mimo wszystko nie przesadzono.
Sama czekolada odegrała ważną rolę w przypominaniu o śmietankowo-maślanych nutach, a także kierowała słodyczą.

W posmaku pozostały morele i marcepanowo-czekoladowy duet, leciutko doprawiony alkoholem, który już po zjedzeniu bardziej dawał się we znaki. Podkręcił słodycz i charakter. Czułam się też, jakbym zjadła parę suszonych moreli.

Czekolada zaskoczyła mnie bardzo, bardzo pozytywnie! Bałam się jakiegoś śliskiego, odrzucającego niewypału po złych wspomnieniach, jakie zostawiła Buttered Bread with Apricots, a trafiłam na genialną kompozycję suszonych moreli i marcepanu, podkreślonych odpowiednią ilością alkoholu i otulonych wysoką słodyczą oraz nutami świeżych owoców, śmietanki. Spodobało mi się, że ani słodyczą, ani alkoholem ta tabliczka mnie nie przytłoczyła, a mimo pewnej lekkości, nie był to twór przesadnie owocowy, a wciąż... cudnie czekoladowy. Warstwa w środku - to rozumiem, a nie jakieś dodatkowe warstewki czekolady pod czekoladą zasadniczą itp..


ocena: 9/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 499 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić

Skład: surowy cukier trzcinowy, marcepan (migdały, cukier, syrop cukru inwertowanego), tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, koncentrat z moreli, brandy morelowa, syrop ryżowy, przecier z moreli, suszone morele, odtłuszczone mleko w proszku, migdały, lecytyna sojowa, słodka serwatka w proszku, sól, pełny cukier trzcinowy, sproszkowana wanilia, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier)

2 komentarze:

  1. Opakowanie z tyłkami. Marcepan i mleczna czeko karmelowa <3 Ciągnący się marcepan? Spotykam raczej gumowaty, farfoclowaty, szarpany. Czy kiedyś piłam brandy? Chyba tak, ale nie owocowe. Tabliczka zdaje się doskonała, więc pzygarnęłabym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam tyłkami... Wiesz, że fryzury początkujących gejsz specjalnie kiedyś robili takie, by się z "morelami / brzoskwiniami" kojarzyły? Przy czym... miały kojarzyć się... różnie.

      Zottera marcepany są inne niż wszystkie. One są takie mocno... rzadko-wilgotne, soczyste, kremowe. Nie ciągnął się jak guma, jak krem z owoców bardziej.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.