niedziela, 23 maja 2021

Meybol Cacao Chuncho Collection N3 Cusco - Peru ciemna 72 %

Z Domu Czekolady dostałam dwie tabliczki marki zupełnie mi nieznanej. Meybol Cacao założyła pochodząca z Peru, ale latami mieszkająca w Niemczech, Meybol Antuanet Estendorfer-Moran. Ze względu na swoje korzenie, ma słabość do regionu, więc właśnie tam Meybol ma swoją własną pięciohektarową plantację kakao; dokładniej w regionie Piura. Marka wspiera lokalnych pracowników trzymając się wszelkich zasad sprawiedliwego handlu, głosząc zasadę "hubeanity", wymyśloną przez nich zbitkę słów "humanity" (z ang. "człowieczeństwo") i "beans" ("ziarna"). Panują wśród nich relacje niemal przyjacielskie. Wszystko to brzmi naprawdę dobrze, a efekty pracy wielokrotnie zostały nagrodzone.
Postanowiłam zacząć od czekolady z niższą zawartością kakao.

Meybol Cacao Chuncho Collection N°3 Cusco - Peru to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao Chuncho z Peru z regionu Cusco / Quillabamba.

Gdy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam niewiarygodnieintensywną woń kefiru i soczystej kwasowości cytrusów, wyłaniających się z niego. Opłynęła to śmietanka, wyrównując kwasowość i podpinając słodycz. Za nimi jednak rozchodziła się wyrazista, pewna siebie ziemistość - również nieco kwaskawa, ale w ostrzejszy sposó. Kojarzyła mi się trochę z pieprzem i grzybami. Te jednak były łagodzone nutami drewnianych pudełek na cygara i drewna... do wędzenia? Takiego, z którego idący dym wydaje się aż soczyście drzewny. Pomyślałam o czarnej, wilgotnej ziemi w leśnej, nocnej scenerii, pełnej żywych roślin i... w tym kwiatów. One zatoczyły krąg do słodyczy, która z czasem wśród cytrusowych nut, obok cytryn, wywalczyła mandarynki.

Przy łamaniu tabliczka okazała się twarda, ale trzaskała średnio głośno. Bardzo się za to kruszyła. Już na dotyk dała się poznać jako kremowa.
W ustach rozpływała się z łatwością, jak na ciemną w dość prędko-średnim tempie, ochoczo. Raczyła podniebienie tłusto-kremowymi, idealnie gładkimi smugami, którymi zalepiała. Gęsta na poziomie jakiegoś tłustego serka śmietankowego do smarowania, nie wyszła jednak przytłaczająco ciężko, bo szybko rozrzedzała ją soczystośc. Za sprawa właśnie jakby soku wpływającego z niej i zaraz znów wsiąkającego, znikała trochę tłusto-wodniście.

Od początku czułam harmonię między gorzkością a słodyczą. Obie je łączyła soczystość i cierpkość, dla któych nośnikiem nabiał, a mimo to w dosłownie pierwszej chwili przy każdym kęsie słodycz wydawała mi się za wysoka. Jakby startowała, rzucała się z wysokiego pułapu i... opamiętywała się.

Nabiałowa nuta była obecna cały czas, gdzieś na boku, jakby doglądając, czy wszystko idzie, jak trzeba. Najpierw pomyślałam o cierpkawo-kwaśnym, śmietankowym czy wręcz śmietanowym jogurcie. Wydało mi się to tłuste i kremowe, aż za bardzo.

Pierwsza dokładniej rozeszła się gorzkość, pokazując ziemię osnutą mgłą. Była wilgotna i... chłodna, czułam się jakbym znalazła się w lesie, jeszcze przed świtem. Nadciągnęła fala orzeźwienia. Porastały ją grzyby i soczyste rośliny - nieco wilgotne od świeżego powietrza, wody jaka się na nich zebrała. Porastały ją mocne konary drzew.
Drzewa wilgotne i żywe łączyły się z drewnem do wędzenia, a więc jakimś szlachetnym. I... tu juz wchodziło samo wędzenie, a więc dym / palenie, ale w żywszych i soczystszym kontekście. Tabliczka na pewno nie była mocno palona.

Słodycz, trochę palono-karmelowa, jakby ukryła się częściowo w chłodnym dymie-mgle, rosła, robiąc się bardziej miodową... Jakby... zmieszana z kwaskiem, kręcącym w nosie, roślinnym motywem? Kolejna fala orzeźwienia! Jakby była częścią składową jakiś cytrusowych dżemów i konfitur słodzonych miodem. I nieśmiało doprawionych pieprzem? I może nawet nie takich czysto cytrusowych, a zrobionych na bazie m.in. jabłek? To już przeważyło zdecydowanie o nasileniu tej strefy.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pikanteria i goryczka rosły, ale umacniała się nabiałowa nuta, wygładzająca to. Poniekąd kwaśna, kojarzyła sięz cierpkawym kefirem, a następnie przechodząca w jakiś jogurt (grecki?) i łagodniejszy twaróg. Jakby tak... do tego nabiału dodać te dżemy cytrusowe. Pomyślałam o kanapce z serem białym i dżemami... ogólnie owocowymi (cytrusowo-jabłkowymi?).

Po cytrynie bowiem, z czasem zaczęły pojawiać się też mandarynki i pomarańcze. Ogólna słodycz dopuściła też leśno-czerwone owoce, ośmieliła jabłka. Kompozycja zyskała więcej owoców żywych, świeżych i słodkich. Drzewa i las odbiły w bardziej roślinnym i roślinnie kwiatowym kierunku. Przez chwilę pomyślałam o zawilgoconej kwiaciarni, ale potem raczej o... jeziorze w środku lasu z zawilgoconą od niego roślinnością, kwiatami (w tym wodnymi).

Zaraz jednak znowu ziemistość zwróciła na siebie uwagę. Wciągnęła ostrawo-chłodny motyw ziemi, a oczami wyobraźni spojrzałam na korzenie. Drzewa i drewno... przywiodły na myśl beczki i to beczki... zawierające dobre, czerwone wino. Znów czułam grzybowe nuty, goryczkę lasu, ale tym razem sowicie nasączone soczystym, dość słodkim, ale i "przyprawowym" winem czerwonym. Trochę drapało w gardle, lecz nie wyzbyło się też kwasku.

Pod koniec słodkawe wino mieszało ziemię i drzewa swą soczystością, by razem utworzyć poważną opozycję do kwaskawo-rześkich owoców i nabiału. Było słodko, ale... jakby miodowo, przy czym był on zawilgocony kwiatami i cytrusami.

Po zjedzneiu został posmak słodko zgaszony jak i cierpkość kwaśnego nabiału, wina. Czułam także lekko cytrynowo-ziemistą nutkę zszywającą to, ale nie przełamującej poczucia słodkiej, łagodnej... kremowości nabiału.

Całość bardzo mi smakowała, jednak wolałabym niższą słodczy i mniej tego łagodzenia. Gdyby tak zostawić ten tylko charakterniejszy nabiał o kwaskawym smaku, zmienić konsystencję (nie odpowiadała mi tłustość, szybkie rozpuszczanie się na kremo-wodę), byłoby idealnie. Ziemiście-drzewne, a potem zalewane cytrusami i winem nuty z mnóstwem nabiału rozkochały mnie w sobie,

Pamiętałam dobrze podobnie podwędzano-drzewne, żywe nuty z naleciałością wytrawności zestawione z cytrusami i jabłami z Prime 70 % Tocache (Prime była jednak o wiele bardziej "ciemnoowocowa") czy podobne, ale właśnie też jeszcze wino z Georgia Ramon Fahrenheit 132 Peru Trinitario 82 % R.A.W. . Jej maślankowość i cytrynowe dżemy przywiodły mi na myśl pyszną Theobroma Peru 70 %, a z kolei nuta jakby "kwaskawego miodu" natychmiast przypomniała mi Original Beans Cusco Chuncho 100 %. Meybol wiele przypominała... Sama w sobie jednak była ciekawie "nabiałowym lasem".


ocena: 9/10
kupiłam: Dom Czekolady (dostałam, dziękuję!)
cena: cena to 29 zł (za 70g)
kaloryczność: 579 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie, ale mogłabym np. dostać

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

3 komentarze:

  1. Całość zapachu kojarzy mi się z pełną tajemnic szufladą starego profesora w starym domu. Takiego półuśmiechniętego, z siwymi włosami, gęstą brodą, fajką i monoklem. Akapit zaczynający się od "Od początku" i następny to dla mnie najapetyczniejsze. Ten po nich też okej, las mógłby być przed domem profesora, w końcu musi on mieszkać daleko od nowoczesnego miasta. Jeziora tam nie widzę, ale płytki strumień może być. Taki, gdzie czas spędzają leśne zwierzaki. O dziwo zjadłabym tę czekoladę nawet teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego po Twoim komentarzu do głowy przyszły mi Opowieści z Narnii?

      Jezioro koniecznie. Wyobrażam sobie jakieś małe jak Gałęziste. To jeszcze jak w podlaskim mieszkałam - czasem z ojcem tam jeździliśmy. Trzeba było dłuuugo iść przez las, nie było dojazdu. Ciemno, chłodno, dużo ziemi. Trudno się szło; w klapkach by nie dało rady. A cel? Małe, okrągłe jezioro jak... mazurskie Morskie Oko. Wszędzie wokół drzewa, malutka "plaża" ziemista, pełna korzeni, dość stroma. Przy brzegu w wodzie jakieś większe kamienie, dalej trzciny i muł. Zero ludzi. Drzewa rzucały cień, osłaniały to jezioro od świata i słońca. Było ciemno, ponuro. Woda wydawała się czarna w oddali, jak z horroru. Przy brzegu zaś - idealnie przejrzysta, czysta. Gdy się stało i patrzyło w dół, widziało się siebie bez problemu.

      Usuń
  2. Bardzo mnie zaciekawiłaś tym dzisiejszym opisem. Gdybym kiedyś jadła dam znać jakie wrażenia odnotowałam, ale raczej nie będzie mi taka degustacja pisana.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.