Magnum Praliné Chocolate & Hazelnut Tub to lody o smaku czekoladowo-orzechowym z 26 % mleczną czekoladą (w formie polewy z wtopionymi orzechami, skorupki, dna i kawałków w masie) i 5% kawałkami karmelizowanych orzechów laskowych (w polewie z czekolady na wierzchu) oraz kawałkami w masie lodowej.
Pudło zawiera 440 ml / 297 g.
Forma i konsystencja lodów przypominała inne z pudełkowych Magnum. Warstwa mlecznej czekolady na wierzchu była gruba na około centymetr. Wtopiono w nią spore kawałki karmelizowanych orzechów laskowych, które o dziwo wyszły zaskakująco dobrze. Udawały w miarę świeże orzechy w odrobinie karmelu, który rozpuszczał się wraz z resztą, przez co łatwo go przeoczyć. Żadnego efektu cukrowej skorupki na szczęście nie doświadczyłam. Ścianki pudła pokrywała cienka warstwa czekolady mlecznej. Po ściśnięciu pudełka, trochę łamała się i odstawała, a częściowo zostawała przylepiona (i wraz z topieniem się lodów ulepkowo miękła, trzymając się pudełka). Mimo że początkowo czekolada była bardzo twarda, potem jakoś lepiej się łamała, ta ze ścianek chwilami wydawała się bardziej polewowa, ale też ok. W masę lodową wtopiono mnóstwo gigantycznych kawałów czekolady. Głośno trzaskała, po czym tłusto-kremowo rozpływała się w ustach, zmieniając się w gęsty i zalepiający budyń. Miałam wrażenie, że to czekolada z lodami, nie odwrotnie, jednak w tym wariancie wydawało się, iż kawałków jest mniej niż w np. Chocolate Intense 70%.
Między kawałami czekolady plątały się drobne (wielkości małego paznokcia?) kawałki orzechów laskowych pozbawionych skórek. Okazały się miękkawo-pochrupujące, całkiem w porządku. Wydawały się świeże, w czym pomogło to, że nie pokrywał ich karmel. Trudno zagarnąć choćby łyżeczkę bez nich. Chwilami wydawało im się, że aż z ich ilością przesadzono (wolałabym, by po prostu dodano większe kawałki, zachowując %).
Na dnie zaś znów czekała mnie gruba warstwa-denko czekolady.
Meritum to oczywiście lody – gęste i kremowe, a jednocześnie puszyste niczym spienione mleko. Były tłuste w mleczny sposób, wcale nie za mocno. Topiły się powoli i przyjemnie, a ja doszukałam się w nich elementu zagęszczenia, w którym było coś z topiącej się czekolady i kremu orzechowego - ich połączenia z drobnym, proszkowym efektem.
Ta przy ściankach wydała mi się minimalnie bardziej polewowa, a niektóre kawałki w masie - czysto mlecznoczekoladowe z nutką kakao, a pominięciem orzechowej. Były słodkie, że aż czasem przytykające.
W warstwę na wierzchu wtopiono całe mnóstwo laskowców. Przy nich pojawiała się palono-karmelowa nuta, podwyższająca słodycz, ale za chwilę znikająca na rzecz jeszcze wyrazistszego smaku orzechów. Zdecydowanie kierowały uwagę na naturalny smak orzechowy. Orzechy laskowe zaskoczyły mnie swoim wyrazistym, świeżo-gorzkawym smakiem. Uwypuklił kakao. Okazało się, ze jedynie nieliczne były karmelizowane.
Kawałki czekolady w lodach rozpływając zasładzały, aż zamulały. Każdorazowo na początku uchwytywałam kakao, po czym uderzało tsunami mleka i cukru, niemiłosiernie drapiąc w gardle. Pojawiała się także orzechowa nuta, po której znów bardziej zwracałam uwagę na zaznaczone kakao. Chwilami przesłodzeniem przysłaniały nawet smak laskowców, ale ten potem (gdy przejadłam więcej lodów, nie czekolady), wracał z nową energią i charakterem.
Po zjedzeniu został posmak orzechowy - trochę sztucznie metaliczny i naturalny jednocześnie - oraz cukrowej, bardzo mlecznej czekolady, a więc zasłodzenie totalne. Czułam także motyw kojarzący się z orzechowo-czekoladowym kremem i Ferrero Rocher.
Całość wyszła smacznie, ciekawie, ale zabójczo cukrowo. Wyrazisty smak orzechów i czekolady z zaznaczonym kakao okazał się zaskakująco intensywny, sztucznie przerysowany, ale w granicach normy i przyjemności. Orzechy, mimo że drobne, wyszły całkiem w porządku, dość świeżo. Czekolada to cudownie czekoladowa czekolada jak na lody, ale zdecydowanie za słodka i tłusta. Dla niektórych wadą może okazać się jej ilość (orzechów w sumie też), bo to aż czekolada z lodami, nie odwrotnie, a więc tak lekko nie było. Co innego, że już same lody cudownie puszystą, lekką i zarazem właśnie kremowa konsystencję miały. Mimo ogólnego zacukrzenia, było to też poprzełamywane i zacnie kojarzyło się z powszechnie lubianymi słodkościami reprezentującymi duet laskowców i czekolady z nutą kakao.
Moim największym problemem związanym z tymi lodami jest słodycz. Dosłownie aż chwilami trudno przez nią jeść. Oprócz niej jednak lody spełniają wszystkie kryteria, by zachwycać. Gdyby nie ta sztuczność (mimo wszystko nie odpychająca, a pobrzmiewająca), mogłyby w ogóle mnie oczarować. Uważam je za bardziej udane od Cookies and White, bo w tamtych czułam niedosyt tytułowych tytułowych; tu o niedosycie orzechów nie ma mowy.
Mimo wszystko wiem, że za nic do nich nie wrócę - właśnie przez cukrowość. To dobre lody, ale jednorazowo.
ocena: 8/10
kupiłam: Kaufland
cena: 8 zł (promocja; za 440 ml)
kaloryczność: 348 kcal / 100 g; 233 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie
Skład: odtworzone mleko odtłuszczone, cukier, śmietanka 17%, tłuszcz kakaowy, zagęszczone mleko odtłuszczone, miazga kakaowa, syrop glukozowo-fruktozowy, orzechy laskowe 3%, pełne mleko w proszku, miazga z orzechów laskowych 2%, tłuszcz mleczny, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgatory (E471, lecytyna sojowa, E442, E476), stabilizatory (E410, E412, E407), aromaty, syrop glukozowy, syrop cukru karmelizowanego
Wyglądają bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńKompozycja smakowa całkiem moja, ale budowa deseru kompletnie nie. Do tego poziom słodyczy, meh. Ciekawostka: w lodach orzechowa drobnica mi nie przeszkadza, a przynajmniej nie tak jak w czekoladzie. W wariantach bakaliowych wręcz jej oczekuję.
OdpowiedzUsuńZ lodami to mam tak: gdy dodają orzechy, to oczekuję, że dodadzą takie, które czuć. Jeśli drobnica nie jest "czymś bez smaku", także dla mnie może być jak najbardziej. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale w lodach najchętniej widywałabym kawałko-połówki chyba.
Usuń