niedziela, 9 maja 2021

Tesco Dark Chocolate Smooth & Intense ciemna 52 %

Jestem przeciwna dzieleniu czekolad na "gorzkie" i deserowe". Bardzo irytuje mnie ten podział. Przecież to nie tak, że im więcej kakao, tym tabliczka bardziej gorzka. Często są kwaśne, owocowe, albo... nie raz 80 % trafiła mi się słodsza od 60 %. I co? A "deserowe"? I co, jeden % kakao już sprawia, że czekolada jest gorzka lub deserowa? Gdzie ta granica? Kto miałby to ustalać? Wszystko to mnie po prostu denerwuje. Są czekolady białe, mleczne i ciemne. Koniec. Przy ciemnych, a więc z miazgą kakaową bez mleka, zaczyna się po prostu dodawanie % (w moim świecie). Sama szukam właśnie smaku kakao w tabliczkach, więc raczej sięgam po wyższą zawartość. Niższą znoszę z dodatkami. Kompozycje mleczne, gdzie kakao prawie nie czuć mnie nudzą. A co z tymi przecukrzonymi, a jednak gdzie kakao jest wyczuwalne? Ciekawa sprawa, bo mimo wszystko chyba wolę je od mlecznych / białych dobrych. Gdy dochodziłam do tego, do głowy przyszła mi jeszcze jedna myśl: że już nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłam zwykłą czekoladę z niższej półki, którą to właśnie ludzie nazywają "deserową". Byłam autentycznie ciekawa (ciekawska?) jak też taką odbiorę. Trochę się bałam. Nałożył się na to czynnik, że zamykali moje Tesco, a więc miałam ostatnią szansę, by tę czekoladę kupić.
A teraz już po degustacji, przemyślenia na luźno: niestety producenta na opakowaniu nie ujawniono. Po znalezionym w internecie zdjęciu czekolady dla Biedronki wyprodukowanej przez Colian (od Goplany) - o tym - i podobieństwie wzoru na kostkach jakoś tak myślę, że może to być Goplana dla Tesco.


Tesco Dark Chocolate Smooth & Intense to ciemna czekolada o zawartości 52 % kakao marki własnej Tesco.

Po otwarciu opakowania poczułam cierpko-kakaowy zapach kojarzący się raczej z plastikowymi polewami, przypalonymi na gorzko kakaowymi ciastkami i mazistymi, tłustymi truflami w kakao o prostej słodyczy niż np. "typowo deserówkowy" czy po prostu czekoladowy. Słodycz była wyraźna, ale nie napastliwa. Reprezentowała biały cukier, a dokładniej "krem z białego cukru" i nutę owocowych, chyba wiśniowych czekoladek... albo galaretek w polewie.

W dotyku tabliczka przypominała suchą plastelinę, ale łamała się przyjemnie masywnie twardo, porządnie trzaskając.
Poczucie plastelinowości wracało dopiero w ustach. Rozpływała się bowiem trochę ulepkowato, tłusto i pozornie miękko, ale długo zachowując zwarty kształt. Szła w kierunku aksamitnej kremowości, ale nie udało jej się tego osiągnąć. Trwało to średnio-wolno, bardziej długawo niż długo. Opływała olejo-wodą i znikała, pozostawiając tłustość na ustach, mimo że sama w sobie tak mocno tłusta się nie wydawała.

Już w chwili robienia kęsa rozbłysła wysoka słodycz. Zaprezentowała się od cukrowej strony, przechodząc na coraz bardziej lukrową. Z czasem zaczęła mi się kojarzyć z białymi kremami z markiz (typu Oreo) czy kremami marshmallow (nigdy nie jadłam).

W tle szybko zaznaczyła się drobna cierpkość kakao. Nie odegrała jednak zbyt istotnej roli.

Baza sama w sobie była bowiem dość... śmietankowo-tłuszczowo-kremowa. Pomyślałam o białych kremach kakaowo-gorzkich markiz (typu Oreo, ale nawet nie chodzi mi o ten obrzydliwy smak konkretnie z nich). Zarejestrowałam też przypaloną nutkę - stąd myśl właśnie o takich ciastkach. Dołączyła do tego jakaś polewowość i nuta zakalca nakręcana przez drapiącą w gardle słodycz. To było aż ciężko-mdlące, a jednak... nie takie czysto cukrowe. Zasładzające, drapiące w gardle - tak, ale również zalatujące wanilią.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pojawił się mocno palony smak, który ośmielił cierpkość. Delikatna gorzkawość pokazała się od zaskakująco niezłej strony, przywodząc na myśl trufle z mazistym wnętrzem obtoczone kakao lub w polewie kakaowej. Właśnie w polewowej nucie przewijała się taniość i posmak "białego kremu", może nawet trochę mlecznawy. W udany sposób ukrywał się przez większość czasu, ale przeszkadzał mi. To on przekierowywał cukier na ten piankowo-lukrowy, kremowy tor.

Bliżej końca w cierpkości doszukałam się też lekkiego kwasku. W pewnym momencie smak okazał się zaskakująco wiśniowy, choć obudowany, oklejony cukrem. Pomyślałam o wiśniowej bombonierce, może wiśniowych galaretkach z drobną soczystością wiśni.

Pod koniec rozpływania się kęsa słodycz uderzyła ze zdwojoną siłą uderzając worem białego cukru, zalewając tanimi, podeschłymi już polewami i faszerując cukrowo-białymi kremami zupełnie. Drapanie w gardle robiło się nie do zniesienia.

Po zjedzeniu został posmak tej mdlącej słodyczy cukru-i-nie-tylko oraz lekko cierpkiego kakao z wiśniową naleciałością, ale też wrażenie, jak trochę po czekoladzie śmietankowej.

Całość wyszła delikatnie, minimalnie cierpkawo mimo wysokiej słodyczy. Palona i lekko cierpkawa nuta jakoś jednak nie zawiązały tego, więc czekolada nie miała wydźwięku "deserówki", ale też nie ciemnej czekolady. Nuta "białego kremu" była... dziwna, ale wcale nie jednoznacznie i bardzo nieprzyjemna. Ani śmietankowa, ani waniliowa, ale jakby słodycz próbowała pójść w kierunku... jakimś (a nie tylko cukru). Na pewno nikt o zdrowych zmysłach nie nazwał by jej gorzką - nawet w smaku po prostu. Wyszła taka "przytemperowana z ordynarności". Trochę jak... polewa - i to wcale nie w negatywnym rozumieniu; delikatnie - mogłaby być dobra na początek z ciemnymi.

Na pewno wyszła lepiej jakościowo niż Goplany Klasycznej Gorzkiej 60 %, ale to wciąż męcząca słodycz i delikatność. Biorąc pod uwagę cenę, skład (aromaty, dodane tłuszcze) uważam, że to lepszy wybór niż np. Wedel 50 % (Jedyna?). To już jednak piszę w ciemno (patrzę na składy, nie smak - nie kojarzę tego Wedla). I tak właśnie staram się ją ocenić - w miarę obiektywnie. Mimo że mnie męczyła słodycz i delikatność, da się zjeść... Dla mnie jednak nie więcej niż 2/3 tabliczki jednego dnia (i to rozłożone na dwa podejścia - bo za szybko drapało od słodyczy; drugiego to w ogóle jakoś poszła jako "jakaś tam czekolada po winie"). Jednak czysta czekolada o takiej słodyczy na dłuższą metę mnie męczy. Za mało kakao, za dużo drapania. Jednak z dodatkami odciągającymi od tego uwagę wychodzi to zupełnie inaczej.


 ocena: 6/10
kupiłam: Tesco
cena: 2,69 zł (Mama płaciła)
kaloryczność: 538 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, laktoza, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii

2 komentarze:

  1. Kiedyś chciałam zrobić ranking tego typu marketówek. Mlecznych, ciemnych, białych. Kiedyś chciałam zrobić tyyyle rzeczy. A pote, nastała rzeczywistość, która plany weryfikuje. Za dużo nowości, limitek, ważniejszych produktów. // Cukierzworowość, delikatna kakaowość, polewowość i oreokremowość to właśnie to, czego oczekuję od ciemnych czekolad. Jadę do Tesco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Wielu planów zaniechałam, bo też zmieniło się moje podejście do słodyczy. Obecnie jak mam jeść "można zjeść" to wolę nie, więc bez sensu robić porównania czegoś, co mniej więcej do tej kategorii się zalicza.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.