piątek, 8 sierpnia 2025

(Nestle) After Eight Mousse Mint Mousse Layered with Chocolate Flavour Pieces

Dokładnie w dniu, w którym spróbowałam Nestle Gold Knackige Mousse Vanille poszłam z Mamą do Kauflandu i po drodze omawiałyśmy, jak bezsensownie niezgrany był to produkt. Jakież było moje zdziwienie, gdy szukając swoich kefirów, rozglądając się za maślanką, natknęłam się na obiekt dzisiejszej recenzji - jedna jedyna, trochę pognieciona, porzucona sztuka. Przy wspomnianym pisałam, że kiedyś wpadł mi w oko, ale stacjonarnie go nie spotkałam (acz specjalnie nie szukałam). Uznałam, że to musi być znak! Powiedzmy. Wzięłam. Potem co prawda znalazłam, gdzie stały i wybrałam sobie ładniejszy egzemplarz, ale... ale właśnie. Byłam trochę w kropce. Już mniej więcej miałam obraz, czego się spodziewać i już wcale nie byłam taka pewna, czy na pewno to chcę. Sporo się zmieniło, odkąd parę lat temu, gdy już zniknęły dobre desery Ehrmann Grand Dessert Chocolate Mint zamarzył mi się jakiś miętowo-czekoladowy mousse. Poszłam raczej w kierunku, jak samej coś deserowego w tym wariancie zrobić, ale nie miałam pomysłów. Uznałam, że jak marzenia, zachcianki sprzed lat nie spełnię, mogę trochę żałować.

(Nestle) After Eight Mousse Mint Mousse Layered with Chocolate Flavour Pieces to mleczny mus miętowy (91,2%) z chrupkimi warstwami kakaowymi (8,8%); opakowanie zawiera 228g, czyli 4x57g.

Opakowanie zawiera 4 sztuki po 57g.
Mousse wyjęłam z lodówki na 2 godziny przed jedzeniem, by doszedł do temp. pokojowej.

Po otwarciu przywitał mnie intensywny zapach aromatu miętowego o chłodnym, słodko-goryczkowatym charakterze. Mięta zdecydowanie wyprzedzała kakaową czekoladę, która zaznaczyła się w tle. Dało się rozpoznać, że zarówno mięta, jak i czekolada wpisują się w realia lodówkowego, budyniowo-puddingowego deseru na bazie śmietanki. Słodycz ogółu wydawała się niska, a sztuczność mięty trochę ryzykownie napastliwa. 

Deser składał się z delikatnego, napowietrzonego mousse'u oraz chrupkich, twardawych warstw polewy kakaowej. Trochę znalazło się jej na wierzchu, o wiele więcej niżej, przedzielając mousse na kilka "pięter". Przy kontakcie z łyżeczką czekolada czasem trzaskała. Miejscami była chrupko-twarda, lecz w większości bardzo cieniutka. Trudno ją łamać w mousse'ie, bo wgniatała się w niego, niszcząc jego chmurkowość, jednak cieniutkie kawałki kakaowe były tak rozlokowane, że łatwo je po prostu zagarniać w całości (kakaowe części w dzisiaj przedstawianym deserze bardziej współpracowały niż w Nestle Gold Knackige Mousse Vanille, ale nie wiem, czy to je różni, czy po prostu różnią się poszczególne kubeczki i np. po prostu tak się trafiło). Mousse był bardzo delikatny. Plaskał przy zagarnianiu łyżeczką.

Podczas jedzenia mousse tylko początkowo jawił się jako napowietrzony i chmurkowy. Potem lekko gęstniał, zmieniając się w coś bardziej budyniowatego. Cały czas, od początku do końca, wręcz otłuszczał usta swą wysoką, śmietankową tłustością. Trochę kojarzył się z bitą śmietanką. 
Czekolada w ustach rozpływała się w średnim tempie. Była bardzo tłusta i równie bardzo wodnista. Trudno mi ją nazywać czekoladą - to razem gładko-mazista polewa.
Te wodniście-maziste kakaowe części i gęstniejący, tracący chmurkowość mousse całkiem dobrze współpracowały - podobało mi się jednoczesne zagarnianie jednego i drugiego.
Całość była zdecydowanie za tłusta i zostawiała na koniec wrażenie nadto otłuszczonych ust.

W smaku mousse przywitał mnie zgranym duetem mięty i śmietanki. Poprzez miętę weszła słodycz. Stanęła na średnim poziomie i znacząco rosła, osiągając dość wysoki poziom. Potem, po kontakcie z czekoladą, wydawała się bardzo wysoka.

Czuć, że mięta pochodziła z aromatu. Wraz ze słodyczą, rosło poczucie chłodnego orzeźwienia, jakie niosła. Chwilami wydawała się wręcz przenikliwa, lecz cały czas nieźle czuć także śmietankową bazę. Jej mleczność jednak jakby... trochę podkreśliła sztuczność mięty? Acz ta dawała o sobie znać tylko w przypadku zagarniania samego mousse'u. Czekolada to chowała.

W smaku czekolada była gorzko-cierpkawa i wodnista. Ze względu na mocno palony motyw, wyszła jak trochę tandetna polewa kakaowa o zerowej słodyczy. Jej kiepskość czuć jednak tylko, gdy zagarniałam ją samą.

Gdy zagarnęłam sam mousse po czekoladzie, jawił się jako słodszy, a cierpkość kakao w harmonii mieszała się z aromatem miętowym i go nieco złagodziła. Mięta i kakao nieźle się połączyły.
Po mousse'ie czekolada z kolei jawiła się jako bardziej gorzko-wodnista, trochę nijaka.

Kiedy zagarnęłam razem i czekoladę, i mousse, tworzyły bardzo zgrany duet. Mousse miętowy dodał czekoladzie trochę słodyczy, a do tego wypełniał jej wodnistość. Ta zaś tłumiła sztuczniejsze zapędy mousse'u i napastliwość aromatu miętowego. To był mój sposób jedzenia tego.

Po zjedzeniu został posmak wręcz lekko gryzącego w język chłodnego aromatu miętowego oraz słodycz śmietanki, która mieszała się z cierpkim akcentem polewy kakaowej.

Deser, jak przeczuwałam, wyszedł pozytywnie, mimo przewidywalnych wad. Warstwy kakaowe były takie same co w Nestle Gold Knackige Mousse Vanille, więc ogólnie nie najwyższych lotów, jednak do miętowej bazy takie nieźle pasowały. Mięta wyraźnie pochodziła z aromatu i była trochę chłodno-napastliwa, lecz kakaowe części sobie z tym poradziły. Ich gorzkość wyrównała się z przesłodzonym mousse'em tak, że końcowy efekt wyszedł smacznie. A jednak nie miałabym nic przeciwko, by sama baza była znacząco mniej słodka, a kakaowe warstwy zastąpiono odrobinkę słodką ciemną czekoladą.
Mimo że nie przekonują mnie tak umieszczone w mousse'ie takie warstwy polewy, cała taka poprzedzielana forma, jako tako to pracowało. Szkoda tylko, że było tak tłusto. Forma, tłustość i nieco przesadzona słodycz to jedyne minusy produktu, które w zasadzie łatwo przewidzieć, bo wydają się typowe - i poniekąd trochę uzasadnione - dla tego typu deserów.
Zjadłam 2, jeden po drugim, i przyznaję, że było to o parę gramów za dużo, bo się tym zatłuściłam i było mi trochę za słodko. Z kolei sztuka to jakoś tak... mało. Gramaturę też więc bym lepiej przemyślała.

Ehrmann Grand Dessert Chocolate Mint podsunął mi pewien pomysł, który Mama uznała za głupawy i dziwny. Postanowiłam wymieszać jogurt typu greckiego z czekoladą w proszku (Starbucks 70%) i kakao (Eko Gram) i na wierzch ostrożnie wyłożyć mousse, by mieć efekt deseru / puddingu z koroną. Wygląd tego wołał o pomstę do niebios i piekieł, jednak efekt był bardzo przyjemny. Czekoladowo-kakaowy jogurt osłabił słodycz, ograł lekką nachalność aromatu, a do tego, gdy tak jadłam raz jedno, raz drugie, nierzadko zagarniając razem, tłustość wydawała się zupełnie nie przeszkadzać. Bardzo zgrane, smaczne połączenie - właśnie faktycznie ze wspomnianym deserem się kojarzyło. Tylko blaszki kakaowe z mousse'u wciąż jawiły się jako tandetne... Acz zapewniały dodatkowe pstryczki kakao - czekolada, którą wymieszałam z jogurtem, starała się to zaadoptować i uprzyjemnić. Tak zjadłam pozostałe 2 kubeczki, utwierdzając się, że to był dobry (acz tak, mało fotogeniczny) pomysł.


ocena: 8/10
kupiłam: Kaufland
cena: 6,99 zł (za opakowanie 228g; jak wyżej)
kaloryczność: 214 kcal / 100 g; sztuka (57g) - 122 kcal
czy kupię znów: nie sądzę, ale w sumie mogłabym wrócić

Skład: mleko pełne (63%), cukier, śmietana, warstwy kakaowe 8,8% (miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy), odtłuszczone mleko w proszku, laktoza, żelatyna, emulgator E472b, substancja zagęszczająca (alginian sodu, karagen), regulator kwasowości: wodorotlenek sodu; naturalny aromat miętowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.