Sporo tabliczek szwedzkiej marki Standout zjadłam w 2021, jednak od tamtego czasu nie było okazji, by jakieś niepróbowane zdobyć. Składając większe czekoladowe zamówienie, w którym dominowały tabliczki Zoto, zaczęłam rozglądać się, co jeszcze innych marek można by dołożyć. I wtedy mój wzrok przyciągnęło jaskrawe, jakże odmienne od tych mi znanych, opakowanie Standout. Zrobiłam szybkie rozeznanie: jak rozumiem, takie szaty graficzne otrzymują ich limitowane tabliczki. Dziś przedstawiana była właśnie limitowaną. Zrobiono ją z kakao od spółdzielni z Jembrany, Kerta Semaya Samaniya (KSS), której historia to opowieść o wytrwałości, cierpliwości i kreatywności, bo nie miała lekko z przebiciem się. Jednym z kluczowych filarów strategii KSS jest równość płci. Postanowili przeciwstawić się temu, że historycznie w takich gospodarstwach rolę kobiet ograniczano do pomocnic. Ruszyły szkole w uprawie kakao dla kobiet, co otworzyło drogę rolniczkom do tego, by mogły samodzielnie sprzedawać swoje kakao bezpośrednio do KSS (bez pośredników ciągnących kasę). Dobrze, że wspierają przedsiębiorcze kobiety. Pomyślałam, że z ogromną ochotą zjem coś od Standout z Indonezji.
Standout Chocolate Indonesia Kerta Semaya Samaniya 2021 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao z wyspy Bali (z Indonezji), z regencji Jembrana; fermentacja ziaren trwała 6 dni w liściach bananowca w drewnianych skrzyniach, a suszenie "domowe" 6-8 dni; edycja limitowana.
Po otwarciu poczułam lekko kwaskawy zapach niedookreślonych czerwonych owoców i bananów, mieszających się z dosadną słodyczą a'la cukier kokosowy o mocno rześkim, karmelowym charakterze. Kwasek podkręciła marakuja, wpisująca się trochę w serek owocowy (acz jakby... wodniście wegański?) z marakują oraz trochę przywodzącą na myśl algi zieloną herbatę z marakują. Taki lekko glonowy wydźwięk herbaty wprowadził mokre od deszczu drzewa i glebę, wręcz błoto. Za tym wszystkim stanęły orzechy - niezbyt oczywiste.
Tabliczka w dotyku wydawała się zdradzać tłustość. Na pewno była bardzo twarda i dość głośno trzaskała przy łamaniu.
W ustach rozpływała się w tempie średnio-szybkim. Była maślano tłusta i zbito-gęsta, a jednocześnie lepkawa. Z czasem zmieniała się jakby w zbitą, konkretną i gładką masę sernika na zimo z serków homogenizowanych, do którego wkradła się wodnistość oraz drobna soczystość. Końcowo troszeczkę wysuszała niczym bardzo mocny, cukrowy alkohol.
W smaku pierwszą poczułam słodycz bardzo, bardzo rześką. Z jednej strony pojawiły się rześkie owoce, w których pierwsze mknęły melony, z drugiej zaś jakby rześko karmelowy cukier kokosowy.
Owoce szybciej rozłożyły swój wachlarz. Przy nieco wodnistym melonie pojawiły się też gruszki. Chyba mignęły mi jeszcze średnio dojrzałe banany. Słodycz rosła za ich sprawą, ale i wodnistość w nich pobrzmiewała. Podobnie zaraz zrobiło się z karmelowym motywem.
W oddali przemknęła niejasna nuta drzew i jakiś orzechów.
Po cukrze kokosowym przyszła woda kokosowa i żelowa kostka kokosowa nata de coco z kwaskawym echem.
Kwasek zatlił się także w owocach, by już po chwili rozbrzmieć wyraźnie jako zielona herbata z sokiem z marakui. Marakuja miała imperatywne zapędy, ale w sumie... wciąż pozwalała też melonom całkiem nieźle pobrzmiewać.
Zielona herbata wprowadziła gorzkość i cierpkość, po czym sama trochę osłabła. Narzuciła cukrowo-karmelowemu kokosowi trochę powagi, a ja pomyślałam o jakiejś kokosowej brandy i kokosowym rumie z echem kwasku. Orzechowe echo ponownie przemknęło w tle, jakby szukając sposobności na wzrost.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa herbata całkowicie przeszła jednak w drzewa, mokre od deszczu. Pomyślałam o takich, które deszcze znoszą od kilka dni i których pnie, konary wydają się kompletnie przesiąknięte wodą. Ich korzenie tonęły w mokrej glebie, błocie.
Ciężki, słodko-kwaskawy alkohol - kokosowy rum? - z kolei zaczął nasączać sobą... rodzynki? Wyjątkowo kwaśne i soczyste. To znów przypomniało o bardziej owocowej strefie, w której rządziła się marakuja (rządziła się w owocowej strefie, nie w całej kompozycji).
Marakuja osiadła w serku owocowym... A dokładniej w lekko wodnistej wegańskiej alternatywie serka zrobionej z kokosa. Kwasek wzbogacił się o czerwone owoce... Chyba poziomki, wśród których zaplątało się sporo biało-zielonych sztuk. Jednocześnie znów wzrosła słodycz i zmieniła trochę wydźwięk owoców z wodnistego na bardziej skondensowany. Spory udział miały tu banany, którym pomogły gruszki.
Owoce z czasem zmieniły się w sos do lodów z malin i poziomek ze sporą ilością marakui. Polano nim lody karmelowo-rumowe, bardzo słodkie i chyba urozmaicone kwasowatymi rodzynkami, nasączonymi alkoholem i z dodatkiem pojedynczych orzechów (włoskich?). Słodycz wyszła aż ciężko, jakby należała do jakiegoś mocnego alkoholu. A tego trzymało się kokosowe echo.
Po zjedzeniu został posmak ciężko alkoholowych, chyba rumowych, lodów ze słodyczą jakby cukru kokosowego o karmelowym wydźwięku z marakujowym sosem. Znalazły się tam już nieokreślone owoce czerwone. Słodycz wyważyła gleba, błoto i orzechy - w posmaku ewidentnie charakterne włoskie.
Czekolada wyszła intrygująco i smacznie, choć dla mnie nieco za słodko. Była bowiem bardzo dosadnie słodka (gdyby była mniej słodka, ocena byłaby maksymalna). Melony, gruszki, banany, serek "homogenizowany" kokosowy o owocowym smaku, lody z sosem z czerwonych owoców mimo kwaśności marakui i kwasku rodzynek to już było sporo słodyczy, a przecież jeszcze tyle czułam tu jakby cukru kokosowego, dosadnego, cukrowo słodkiego i jakby kokosowego rumu / brandy! Słodycz była więc bardzo złożona, ale co za tym idzie, wysoka. Kwasek był soczysty, ale nie tak imperatywny. Gorzkość wyraźna, ale średnio mocna. Zielona herbata, drzewa i błoto, końcówka orzechowa to bardzo przyjemny splot, ale niestety nie dominował. Podobało mi się, jak marakuja się w to wszystko wmieszała. Kokosowe nuty wody kokosowej, nata de coco, cukru kokosowego, wegańskiej kokosowej alternatywy kokosa i w końcu jakby kokosowa brandy i kokosowy rum - to dopiero coś niespotykanego! Zobaczyłam nuty producenta "azurec" to alkohol z kokosa - obstawiam, że właśnie to czułam, tylko nie znam tego, więc mi do głowy nie przyszło. To, jak obrazowa i jednoznaczna w swoim przekazie była, nawet mnie wydało się niecodzienne.
Karmel, drzewna herbata, banany, gruszki i czerwone owoce od razu przypomniały mi Beskid Chocolate Indonezja Bali Jembrana Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 %, mimo że wydźwięk miały różny.
ocena: 9/10
kupiłam: chocoladeverkopers.nl
cena: €6.95 (za 50g; około 29 zł)
kaloryczność: 585 kcal / 100g
czy kupię znów: nie, ale zacnie byłoby do niej wrócić
Skład: ziarna kakao, cukier
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.