piątek, 10 lipca 2015

Tim Tam Fingers

Wiecie, czasami słyszę, że kupując czekolady tak, jak ja to obecnie robię, zbankrutuję. I nie są to żadne głosy w mojej głowie - nie oszalałam. Mówią mi to ludzie z mojego otoczenia. Na pytanie, co chcę na imieniny, potrafię odpowiedzieć "prześlę linka", wiadomo, do strony z czekoladami. Ja patrzę na to trochę inaczej: właściwie nie chcę nic. Po co chcieć cokolwiek, skoro nie można mieć wszystkiego? Wiem, że może to dziwne rozumowanie, ale tak już mam. A czekolady... czekolady otwierają drzwi do innego świata, w którym dzięki danej tabliczce mogę przenieść się w naprawdę różne miejsca. 
Sama obecnie cieszę się z kupowania czekolad z wyższej półki, ponieważ te popularne, w cenie 3-4 zł, praktycznie już mi nie smakują, albo smakują jako "takie coś, żeby zapchać się cukrem". Cieszę się nie tylko z tego powodu, że bardzo, bardzo mi smakują, ale także z tego, że są to trochę mądrzej wydawane pieniądze. Do czego zmierzam? Wcześniej kupowałam różne limitki popularnych batonów, potrafiłam wydać sporo kasy na amerykańskie słodycze, w których jakość i smak ni jak mają się do ceny. Teraz po prostu czuję, że lepiej wydaję pieniądze z kategorii "na słodycze". Zdarzy mi się jednak kupić coś z ciekawości. Coś, za czym w normalnym sklepie, przy adekwatnej cenie nawet bym się nie obejrzała, ale skoro internet zrobił z tego kolejny cud świata... postanowiłam zakupić.

I oczywiście spróbować. Takim oto wstępem zgrabnie (bądź niezgrabnie, zależy jak na to patrzeć), przeszliśmy do Tim Tam Fingers, czyli ciastek czekoladowych z czekoladowym kremem w czekoladzie ze złotym syropem w formie batonikowych paluchów, australijskiej firmy Arnott's. 
Z początku myślałam, że firma ta produkuje biszkopty z kremem, jednak szybko dotarło do mnie, jak bardzo się mylę. 


Normalne opakowania tych ciastek kosztują po 25 zł, bo są oczywiście niedostępne w Polsce i ktoś uparł się na nich zarobić. W internecie często spotykam zdjęcia tych ciastek różnego rodzaju. Najciekawsza wydała mi się wersja w białej czekoladzie z serem (?), ale ja chciałam jak najwięcej zaoszczędzić na produkcie wątpliwej jakości, a mimo to, dowiedzieć się, jak smakuje (a wersji z serem w sklepie nie widziałam). 

W końcu doszło do chwili, w której rozerwałam błyszczące, całkiem ładne pod względem graficznym, opakowanie. Rozszedł się przy tym bardzo słodki zapach, taka czekolada mleczna kiepskiej jakości. Według mnie, zapach odgrywa ogromną rolę w słodyczach, więc jak już zapach mnie obrzydzi, produkt musi naprawdę rewelacyjnie smakować, żeby mnie zadowolić. 

Kiedy wyjęłam pierwszy z paluchów, zaskoczył mnie kolor czekolady. Jest ona mało brązowa, bardzo jasna, kolor wpada wręcz w szarość. Strasznie mdła i nieapetyczna kolorystyka. 
Kiedy ugryzłam ciasteczko, poczułam, że czekolada momentalnie znika, że wszystko jest straszliwie słodkie, przyjemnie chrupiące, tłuste i jeszcze raz tłusto-słodkie. Żeby jednak recenzja nie przypominała niezbyt składnego raportu jaskiniowca, postanowiłam rozdzielić ciastko na części, przy pomocy noża. 
Zacznijmy od samej czekolady. Ta warstwa jest bardzo, bardzo cienka. Mimo to, cukier jest tu bardzo silny, a oprócz niego idzie wyczuć także mleczność. Dodatkowo, ma w sobie coś tłustego, rozpuszcza się już w palcach. Nie odnalazłam tu ani jednego pozytywu, chyba, że jej znikoma ilość - przy tej jakości jest na plus. Spodziewałam się, że czekolada będzie próbowała udawać deserową, żeby upodobnić ciastko do wykwintnych produktów, jednak znów bardzo się myliłam. To mi przypomina wyroby czekoladopodobne, bleh.
Ta niesmaczna, pseudo-czekoladowa warstwa pokrywa ciasteczko czekoladowe o wyrazistym, brązowym kolorze. Chrupiące, a co za tym idzie - bardzo suche, nie było jednak sucho-ostrym tworem bez smaku. Czekoladowe, może minimalnie kakaowe z nutką typową dla dobrze wypieczonych ciastek. Znalazła się tu bowiem minimalistyczna nutka soli i czegoś lekko gorzkiego, co minimalnie zneutralizowało słodycz reszty. Ciastko niestety nie było całkiem niesłodkie, ale znacznie mniej słodkie od innych warstw. 

W środku, pomiędzy ciasteczkowymi warstwami, znalazł się krem czekoladowy - równie mdły, jeśli o kolor chodzi, jak czekolada. Gdy spróbowałam tego nadzienia osobno, przypomniałam sobie rzecz, która dawniej była zawsze obecna na wigilii u moich dziadków. Były to małe, grube wafle z jasnobrązowym, prawie szarym kremem, pseudo-czekoladowym w środku. Nigdy mi one nie smakowały, były miękkie i obleśne. Wiecie mniej więcej, o czym mówię? Taki krem często spotykany w tanich waflach na wagę. To właśnie było to. Ohydnie tłusty, rzadki i zarazem niegładki krem o smaku, który miał udawał czekoladę, bądź kakao. W Tim Tam, nadzienie to różniło się tylko tym, że było tak z pięć razy słodsze i miało dziwnie napowietrzoną strukturę. 
Kremu tego było dużo i w połączeniu z całością, wprowadzał on do ciastka wiele nut obrzydliwości.

Gdy jadłam wszystko razem, ciastko odrobinę neutralizowało smak polewy i nadzienia, ale i tak wyszło to bardzo kiepsko. Tłuste i przesłodzone. W zasadzie, gdyby te batoniko-ciastka kosztowały tak do 2 zł, można by je nazwać całkiem przyzwoitymi, biorąc pod uwagę 40 g. Jednak w tej cenie...? Haha, nie skomentuję. Skład jest w dodatku pełen emulatorów, oleju roślinnego, barwników itp., z cukrem na pierwszym miejscu. Znalazł się tam także "golden syrup". Co to takiego? Angielski syrop koloru złotego, wytwarzany z soku z trzciny cukrowej. Rzekomo słodszy od cukru. Połączenie tych dwóch rzeczy stało się mieszanką słodką nie-do-wytrzymania. 
Obrzydlistwo w ładnym opakowaniu, z dobrą reklamą. Chyba tylko samo ciasteczko jest tu warte pochwały, bo jest całkiem niezłe.


ocena: 3/10 (gdyby kosztował tyle, ile zwykły batonik, pewnie na 4-5 by wyciągnął)
kupiłam: Coś Słodkiego
cena: 11.99 zł
kaloryczność: 500 kcal / 100 g, dwa paluchy (40 g) - 200 kcal
czy kupię znów: w życiu!

(Napis "There is no substitute for quality" na opakowaniu. Haha. Czyżby ironia?)

35 komentarzy:

  1. FUUUUJ!!!! Takiej Hameryki nie chcemy. Chcę widzieć Amerykę jako Wild Ophelię, a nie takie paskudztwa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Cieszę się, że w Stanach nawet sekundy, czy jednej kalorii na te dziadostwo nie stracę; będę miała czas na rozejrzenie się za czymś o wiele lepszym (np. właśnie Wild Ophelia).

      Usuń
  2. Powiem szczerze, że sama już się czaję na Tim tamy. Jednak po tej recenzji dochodzę do wniosku, że można lepiej wydać te pieniądze i kupić sobie coś smaczniejszego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! W życiu, żadnego smaku już nie kupię.

      Usuń
  3. W sumie jak są drogie i nic specjalnego, to w sumie, to dobrze, że są tak ciężko dostępne;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuu, dostanie ci się od Olgi :D
    Ja mam podejście wypośrodkowane co do słodyczy. Nadal kupuje i lubię te tanie, dostępne w każdym sklepie, ale też coraz częściej patrzę w stronę tych droższych, żeby urozmaicić sobie życie :D
    Te ciastka mimo wszystko mnie ciekawią, ale na pewno nie wydam na nie 20zł, jeszcze nie zwariowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych za ponad 20 właśnie też nie chciałam kupować i w sumie cieszę się, że kupiłam o połowę tańszą mini wersję, bo jak już się rozczarować, to lepiej po jak najniższych kosztach...

      Usuń
  5. Coo? A ja słyszałam takie dobre opinie! Że to są najlepsze ciasta i w ogóle...o nieee, nie kupię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie też... już wolę taniochę na wagę.

      Usuń
  6. Jako wielbicielka Australi marzę, aby je dorwać! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. takie obrzydlistwo? No wiesz co.. za taką cenę... pojechali grubo po całości :/ Co do prezentów... hahahaha ( próbuje tłumić śmiech) naprawdę mówisz, że podeślesz linka!? wymiatasz :D Nie smakują Ci już te zwykłe? Kurde, to na jakim poziomie musi być mój smak i podniebienie, że ja nie narzekam wręcz się oblizuje :D błagam nie komentuj! Znam odp. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, hahaha. To znaczy... jak dostanę coś, czego nie chcę, to po prostu nie umiem udawać zadowolenia, więc to chyba lepsze wyjście i każdy jest zadowolony. xD

      Usuń
    2. hahaha, tak czy inaczej wymiatasz :D muszę to na kimś przetestować z mojej rodziny, oczy im chyba z orbit wyjdą xDD

      Usuń
    3. Mój smak też widać jest na kiepskim poziomie, bo ja kocham te ciastka i żałuję, że w Polsce nie mogę ich dostać.




      Usuń
    4. Po prostu każdy lubi co innego. Życzę jednak, by zaczęły się u Ciebie pojawiać (może w jakiś działach ze słodyczami zza granicy?), skoro Ci smakują. Zostaje też zamawianie przez internet.

      Usuń
  8. A ja już prawie miałam je w koszyku, całe szczęście, po Twojej recenzji na pewno się nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nasze smaki się mijają? Nie, one nie dotykają się nawet u podstaw. Teraz wiem, żeby nie tykać niczego, co oceniasz dobrze, za to brać wszystko, co oceniłaś źle. Co do dzisiejszej recenzji... nawet nie wiem, jak ją skomentować. Zażyczyłam sobie ten smak na urodziny, a to chyba największy dowód na to, jak ja odbieram Tim Tamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo, różnimy się kompletnie, ale to dobrze, przynajmniej nie ma nudy, bo o jednym produkcie może być tyle opinii, ile osób próbujących, więc jest co czytać.

      Usuń
  10. Bleee, a tak dobrze się zapowiadało!
    Nie zastanawiałam się nad Twoim bankructwem, ale... gdybym zajmowała się tym, co ty, pewnie byłabym gruba.
    - Pozdrawiam, Osoba, która zjada całą tabliczkę czekolady na raz... nawet jeśli jest niedobra xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, ja mam na szczęście dobre geny i uwielbiam siłownię. :P I... te wielkie słodycze, albo które mi średnio posmakują, oddaję komuś - a chętnych jest całkiem sporo.

      Usuń
  11. A wygląda tak ładnie! Znaczy - okej. Kolor do mnie nie przemawia, takie trochę błotko... :D Jednak mimo wszystko po przekrojeniu wygląda apetycznie. Więcej tu jednak chyba robi samo opakowanie niż cała reszta. Szkoda, bo nie lubię kiedy produkt, który ma zrobić wow, okazuje się niestety zwyklaczkiem. :<

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale drogi, w życiu bym chyba tyle nie dała za coś tak małego i przeciętnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym wiedziała, jak smakuje, też bym nie kupiła... Niestety, wcześniej słyszałam tylko dobre opinie.

      Usuń
    2. Ważne, że się przekonałaś jak smakuje i już nie będzie kusić ;)

      Usuń
  13. Tim Tamy to moje małe marzenie.. A tu.. Taka lipa? No nie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To lepiej ich nie próbować, żeby się nie rozczarować. :P

      Usuń
    2. No nic. "macha rączką na pożegnanie"
      :) :D

      Usuń
  14. O nie nie... za taką cenę to nawet byśmy w ich stronę nie popatrzyły. Zresztą 12 zł też mimo wszystko odstrasza...

    OdpowiedzUsuń
  15. o nie... takie rozczarowanie! :(

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja się nie zgadzam z krytyką. To moje ulubione ciastka, których najbardziej mi brakuje w Polsce i zawsze czekam z utesknoeniem na kolejną dostawę. Ten komu nie smakuje widocznie jadł je w niewłaściwy sposób. Te ciastka koniecz ie trzeba moczyc w kawie, najlepiej odgryzajac przekatne kąty, zanurzyc w kawie o pic jak przez słomkę. Odwołuje do instrukcji w sieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że jadłam je nie tak, jak głosi instrukcja, więc nie upieram się, że jedzone właściwie na pewno nikomu nie posmakują. Chociaż... szczerze brzydzi mnie moczenie ciastka w gorącym napoju i wysysaniu go. Tak samo jest z proteinowymi batonami, które prawie wszyscy wolą pieczone (odrzucają mnie ogólnie, mimo że zwykłych proteinowych jadłam dosłownie kilka w życiu) albo produkty opatrzone "najlepiej jeść schłodzone" - schłodzone również mnie obrzydzają. Nie jest to więc mój sposób jedzenia i tyle. Wątpię też, by mój odbiór drastycznie się zmienił wraz z tym, jak się je je, jednak dziękuję za taki komentarz, bo może dzięki niemu nie wszyscy, którzy tu zawitają zniechęcą się do Tim Tamów. Mnie przyprawiają o ciarki, ale swój tekst uważam za - zwłaszcza w takim przypadku - tym bardziej potrzebny. Może właśnie jako ostrzeżenie, żeby jak już, to jeść, jak głoszą instrukcje.

      Usuń
  17. Zgadzam się z przedmówcą. Jedne z najlepszych słodyczy jakie jadłem. Nawet nie trzeba moczyć w kawie i innych pierdołach. Ciastka same w sobie są przesmaczne. Australijczycy są na ich punkcie sfiksowani i nie dziwię im się. Próbowałem naprawdę wielu słodyczy z całego świata i Tim Tamy są w trójce najlepszych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Same w sobie przepyszne? Z tym się nie zgodzę. "Australijczycy sąna ich punkcie sfiksowani" - dla mnie to nie argument. A Amerykanie są sfiksowwani na punkcie Reese's. I co? I nic; ja nie jestem "Australijczykami".
      To, że tak jest według Ciebie, nie znaczy, że to fakt obiektywny. Zobacz sobie, co jest na blogu. Jem czekolady z całego świata, a i inne słodycze nie są mi obce.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.