środa, 16 maja 2018

Milka Oreo 100 g mleczna z nadzieniem mlecznym z ciastkami kakaowymi

Gdy zobaczyłam, że Mama dostała tę czekoladę, postanowiłam pożyczyć do zdjęć, ażeby je podmienić, ale... przy okazji uznałam, że kostkę spróbuję i dodam na koniec starej recenzji parę zdań z dopiskiem "aktualizacja z dnia..." by np. mieć do czego się odnosić, bo Mama kupiła podobną z Lidla i też miałam zamiar spróbować, ale skończyło się tak, że jednak podziękowałam, nie próbując ani trochę; Mama zjadła i usatysfakcjonowana nie była. Skończyło się na całej recenzji, gdy zauważyłam zmianę składu i kalorii. Nieznaczną, ale jednak. Oczywiście nie twierdzę, że czekolada aż tak zmieniła się na gorsze, bo ogólnie kiedyś uwielbiałam Milkę, a teraz nie, ale skoro jakieś zmiany były (ze składu zniknęła np. śmietanka), to nie będę przy tamtym wpisie gmerać. 


Milka Oreo 100 g to czekolada mleczna z nadzieniem mlecznym (40%) z pokruszonymi ciastkami kakaowymi (12%).

Po otwarciu poczułam dziecinnie cukrowy, błogo mleczny zapach czekolady kojarzącej się z jajkiem Kinder Niespodzianka, w którym zamiast zabawki zamknięto... kakaowe ciasteczko. Bo i ciasteczek leciutki zapach się przebijał. Całość była ulepkowa, ale na swój sposób przyjemna.

Przy łamaniu tabliczka była normalna, nie topiła się. Zaczynała dopiero w ustach i robiła to w dużej mierze tłusto-kremowo, ulepkowo i maziście.
Białe nadzienie wydało mi się zbite, jednak rozpływało się szybciej, było bowiem tłustsze od czekolady. Zatopiono w nim sporo, ale nie aż tak znowu dużo, suchych i bardzo chrupiących kawałków ciastek, które nie miękły. Urozmaicały w ten sposób konsystencję, ale wolałabym, żeby też się rozpływały (i wtedy chciałabym ich więcej).

W smaku od pierwszej sekundy czułam cukrową słodycz mieszającą się ze smakiem skondensowanego mleka wymieszanego z mlekiem w proszku. Sama czekolada wydała mi się synonimem przecukrzonej dziecinności.

Gdy coraz wyraźniej zaczynało się przebijać nadzienie, robiło się coraz bardziej słodko-mleczne, ale już i z posmakiem, który nazwałam sobie "nijakością sztucznego tłuszczu". Przełożyło się na to, że zaczęłam postrzegać tę tabliczkę jako czekoladki dla dzieci z białym nadzieniem.

Cała ta cukrowość i dziecinna mlecznoczekoladowość kompletnie zagłuszała smak ciastek. Chrupiąc je, miałam wrażenie, że są bez smaku. Nie były zbyt chętne do rozpuszczania się. Kawałki pozostawione na koniec, dosłownie na końcówce i w posmaku, wreszcie wypuszczały lekki smak gorzkich, kakaowych ciastek.

Właśnie posmak takich ciastek wraz z poczuciem zacukrzenia i zatłuszczenia pozostawał. Muszę przyznać, że taka kakaowa końcówka była zbawienna, ale i tak nie miałam ochoty na więcej, bo nie lubię takiego poziomu słodyczy i tłuszczu.
Taka ocena jednak nie wynika aż tak bardzo z doznań osobistych (wiedziałam, co biorę i dobrze wiem, jakie czekolady lubię, a jakich nie), a też z faktu, że... zrobili czekoladę, która miała być z ciasteczkami Oreo, a właściwie ich nie czuć - chrupią sobie i tyle. Wyszła więc przeciętna, bardziej mleczna (bo z nadzieniem), a z denerwującymi ciastkami, Milka - nic ciekawego. Gdyby tak wyraźnie było czuć kakaowy smak ciasteczek... mogłoby i mi posmakować.

Mama uznała, że "najfajniejsze w tej czekoladzie to te ciasteczka - tak fajnie chrupią, a w smaku ich nie czuć!". Nie lubi gorzkich ciastek typu Oreo, więc... no właśnie. To chyba najlepszy dowód na to, że cukier je zagłuszył i na to, że... coś producentowi nie wyszło.
Miałam wrażenie, że kiedyś jednak te ciasteczka naprawdę bardziej kakaową gorzkością się przebijały - troszeczkę, ale jednak (no i było minimalnie więcej kakao).


ocena: 5/10
kupiłam: -
cena: -
kaloryczność: 555 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, olej palmowy, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone mleko w proszku 7%, serwatka w proszku, mąka pszenna, miazga kakaowa, tłuszcz mleczny, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 0,7%, emulgatory (lecytyna sojowa, lecytyna słonecznikowa), skrobia pszenna, pasta z orzechów laskowych, substancje spulchniające (węglany potasu, węglany amonu, węglany sodu), sól, aromaty; zawiera syrop glukozowy i/albo syrop glukozowo-fruktozowy

PS Zapraszam również do zaktualizowanej recenzji (dopisałam tylko parę zdań na dole) Kinder czekolady.

13 komentarzy:

  1. Oreo, które mi nie smakuje....
    Milka, która jest cukrem w cukrze...
    Do tego cukrowy smak skondensowanego mleka i mleka w proszku
    Podziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Które Ci nie smakuje, ale którego tu nie czuć, uuu, już jakiś plus. xD

      Usuń
    2. Ale to nadal cukrowa Milka ;P

      Usuń
    3. To było trochę ironiczne stwierdzenie, więc nie musisz mi o tej cukrowości przypominać.

      Usuń
    4. Wyczułam nutkę ironii ;)

      Usuń
  2. Kiedyś znajomy mnie nią poczęstował, to było dawno, pamiętam tylko, że była słodka. Ja tam wolę recenzje prawdziwej czekolady, szkoda Twojego smaku na takie nieciekawe produkty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz, jak potem prawdziwa czekolada cieszy? Przyjemność stokrotnie zwielokrotniona!

      Usuń
  3. Kiedyś bardzo lubiłyśmy tą czekoladę ale już dawno jej nie jadłyśmy, więc ciekawe jakie zdanie byśmy teraz o niej miały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam ją lubię :D No, ale mam dużo mniejsze wymagania niż Ty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i ja ogólnie wolę zupełnie inny typ czekolad, to już nawet nie kwestia wymagań, ale daleko jej do czystych ciemnych. :P

      PS Z ciekawości: wolisz tę, dużą czy nową?

      Usuń
  5. Moja ulubiona Milka, unicornowa. Tyle że mówimy o czekoladzie sprzed zmiany składu. Kurczę, teraz i ja muszę podejść do niej ponownie. Kupię po wakacjach, bo do tego czasu na pewno nie zjem, a szkoda, żeby spłynęła w czasie upałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa Twojej opinii. Bo serio, rozumiem wszystko, ale tu... Mama twierdzi, że w ogóle pozmieniali Milki wraz z opakowaniami.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.