sobota, 4 lipca 2020

Tesco Milk Chocolate with Caramel Filling Smooth & Sticky mleczna z kremem karmelowym i płynnym karmelem

Nigdy nie przepadałam specjalnie za nadziewanymi karmelem czekoladami. Za to Mama uwielbia je za nas dwie. A już na punkcie czekolad z nadzieniem toffi w ogóle ma fioła. Ogólnie forma "jasny krem + rzadkawe nadzienie" to jej ulubiony typ czekolad. Gdy dowiedziałyśmy się, że likwidują nasze Tesco, zaczęłyśmy się tam rozglądać za wartymi uwagi produktami marki własnej. Jako że ludzie kupowali wszystko tonami, sobie jakoś nic nie mogłam znaleźć. Gdy jednak zobaczyłam tę czekoladę, wiedziałam, że MUSZĘ ją Mamie kupić. Mleczna i podwójnie karmelowa? Plebejska, jak się da? To musiało ją zachwycić. A że ja nigdy nie widziałam połączenia "nadzienie karmelowe lejące i krem karmelowy", bo przeważnie dają mleczny (lub po prostu biały, bliżej nieokreślony), rządzik przygarnęłam.


Tesco Milk Chocolate with Caramel Filling Smooth & Sticky to mleczna czekolada o zawartości 31 % kakao z nadzieniem karmelowym (25%) i płynnym karmelem (20%).

Przy otwieraniu uderzył mnie zapach toffi i cukru, właściwie częściowo będący jednym i tym samym, w akompaniamencie cukrowo-mlecznej, wyraźnie mlecznej, czekolady.

Przy łamaniu tabliczka okazała się dość twardawa, lekko pyknęła. Przy przekrajaniu czy wgryzaniu się jednak, kostki nieco się uginały. Nadzienie górne było bowiem rzadkie, lejące, ale nie bardzo ciągnące. Lepiło się, ale w normie.
Krem o jasnym kolorze na dole, sprawiał wrażenie lekko proszkowego, ale nie suchego czy twardego.
W ustach czekolada rozpływała się w bardzo gęsto-kremowy sposób. Miękła, tworząc lepiące bagienko i serwując sporo tłustości masła i pełnego mleka. Lepiszcza, pod koniec wydała mi się lekko proszkowa, co jednak nie było wadą.
Rozpływała się powoli (kontrastowo do nadzień), ale nie opornie.
Rzadka część wyciskała się szybciej. Cechowała ją gładkość i lepkość; oczywiście szybko znikała.
Krem dolny podczepiał się pod czekoladę swoją tłustą kremowością, ale mimo że również gęsty, przyjemnym nazwać go nie mogę. Miękł raczej w margarynowo-oleisty sposób.

W smaku sama czekolada uderzyła cukrem, ale też ogromem mleka i toffi, a więc cukrowo-maślanego duetu. Gdy tak bardzo, bardzo się na niej skupiłam, wydała mi się mieć jakiś znajomy posmak... milkowo-orzechowy? Jak rzeczy o smaku cappuccino? Cukier od dominacji zaczynał, więc czekolada zasładzała zanim na dobre odezwały się nadzienia.

A te właśnie też cukier i toffi podbijały. Oto górne wyciskało się szybciej. Do cukrowości doszedł smak mlecznego toffi. Przez całą swoją słodycz z trudem walczyło o przebicie się, ale właśnie smakowało ewidentnie mlekiem i słodziutkim toffi.

Nadzienie stałe też przedostało się - mimo kolejnej dawki słodyczy - jako mleczny wątek. Ono jednak przypominało skondensowane mleko karmelowe lub kajmak.

Całościowo, w cukrowości plątał się jakiś bardziej palony motyw, ale żadnego z nadzień nie nazwałabym czysto karmelowym. To raczej cukrowo-cukrowa, mleczno-maślana mieszanina słodzideł. Były zaskakująco przejrzyste w swoich nutach, bez nieprzyjemnych posmaków, ale z trudem przebijały się spod przesłodzonej czekolady.

W gardle drapało, zanim jeszcze najmniejszy kęs do końca się rozpuścił.

Po zjedzeniu kostki w ustach czułam palenie cukrowości. Poszczególne smaki aż się w tym rozmyły. Czułam cukier, cukier i "coś".

Mimo iż zaplanowałam zjedzenie trzech kostek, mimo że nadzienia były całkiem spoko, nie dałam rady (zupełnie nie miałam ochoty) więcej niż kostce. To przez tę cukroladę na wierzchu. Dawno tak słodkiej mlecznej nie jadłam. A szkoda, bo nadzienia próbowane osobno zaskoczyły mnie tym, że mimo że nie karmelowe, to ciekawe jak na tę półkę.
Potencjał... zmarnowany grubą, cukrową czekoladą, którą po prostu przecukrzono.
O tyle z większym smutkiem pozostałam, bo czuję, że wystarczyłoby zrobić mniej cukrową czekoladę... Ale z drugiej strony: może to cukrowość zamaskowała wady?
Od samego początku zastanawiał mnie znajomy wygląd tabliczki i to, że sama czekolada smakowała "jakoś znajomo". Czyżby stał za nią ukryty producent Scholetty?
Mama określiła ją jako "w porządku", dodając potem, że czuła "chyba w jednym z tych nadzień, takie maślane toffi" (u Mamy toffi zawsze już z założenia wygrywa z karmelem).


ocena: 5/10
kupiłam: Tesco
cena: 2,69 zł
kaloryczność: 506 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: czekolada mleczna (cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, serwatka w proszku, pasta z orzechów laskowych, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii), krem o smaku karmelowym 25% (cukier, tłuszcz roślinny: olej palmowy, olej shea, lecytyna słonecznikowa; serwatka w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, syrop karmelowy, emulgatory: lecytyna sojowa, polirycynooleinian poliglicerolu; aromat, ekstrakt z wanilii), płynne nadzienie o smaku karmelowym 20% (mleko słodzone zagęszczone, syrop glukozowo-fruktozowy, syrop cukru inwertowanego, tłuszcz kokosowy, woda, cukier, substancja utrzymująca wilgoć: glicerol; tłuszcz mleczny, całkowicie utwardzony olej rzepakowy, lecytyna sojowa, sól, barwnik: karmel; regulator kwasowości: fosforany sodu; aromaty, stabilizator: karagen

5 komentarzy:

  1. "Nigdy nie przepadałam specjalnie za nadziewanymi karmelem czekoladami. Za to Mama uwielbia je za nas dwie." - A ja za Waszą dwójkę i jest parę(dziesią) innych osób. Karmel i czekolada to moje ulubione połączenie. Uch, nie widzę tu żadnej poważnej wady. Proszek czy cukier dają się znieść, zwłaszcza gdy reszta jest obłędna. Ale że "w porządku"? Tylko? Hmm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię połączenie karmelu i czekolady, żeby nie było. Chodziło mi o czekolady nadziewane karmelem / toffi (producenci żonglują nazwami bez sensu), takimi typowymi, jak np. Milka czy Wedeł (białe nadzienie + karmelo-toffi).

      Tak, w porządku, ale to nie było "w porządku" bez emocji, a "no czego ty chcesz?!" w sensie, że wszystko w niej było, jak miało być (nic by nie zmieniła). Zjadła, a potem kupiła ją jeszcze dwa razy (bo potem już zamknęli Tesco), ale z zachwytu nie piała bo raz, że obecnie tabliczki czekolady to jedna z najmniej lubianych przez nią form słodyczy, a dwa - liczyła, że będzie to bardziej jak Wedel Toffi czy Milka Toffee Cream, w momencie gdy ta czekolada nie była mocno i tylko toffi, a po prostu bardzo cukrowa i toffi-karmelowo-kajmakowa. Wedla Toffi nie znam, więc się nie wypowiadam na jego temat, ale wywnioskowałam sobie, że Mamie to było za bardzo karmelowe, w momencie gdy w Milce miała ewidentnie toffi + biały krem. Tu nikt nie obiecywał toffi, więc.

      Usuń
    2. Po "więc" miały być trzy kropki, bo jej rozczarowanie rozumiem tylko częściowo (też się czasem napalę na coś, a potem okazuje się, że miałam mylne wyobrażenie).

      Usuń
    3. Uzmysłowiłaś mi, że baardzo chciałabym przeczytać Twoją recenzję jego obecnie i porównać ją z wrażeniami Mamy z teraz (mniej więcej, bo lata już go chyba nie jadła).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.