wtorek, 13 października 2020

wino Choya Silver Red (+18)

Preferuję wina czerwone... A że i umeshu lubię wypić latem, tylko kwestią czasu było, że to się tu pojawi. Umeshu to właściwie bardziej likier / nalewka z ume, o czym już pisałam przy klasycznej wersji Choya Silver. Jej czerwona wersja zaś teoretycznie powinna być uzyskana poprzez dodanie liści shiso. Jest to pachnotka zwyczajna, roślina bardzo ceniona w Azji. Ja poznałam ją dzięki sushi, m.in. w krakowskim Zen czy Youmiko. Ma specyficzny, ziołowo-rześki smaczek, trochę jak mięta ze szlachetną goryczką. Nic dziwnego, bo pochodzi z tego samego rzędu roślin. Są pachnotki zielone, czerwone (być może jeszcze jakieś) - tu łatwo się domyślić, o którą chodzi. Na "wino" śliwkowe nachodzi mnie zawsze latem, a że uwielbiam ziołowe klimaty, w tym roku nie miałam ochoty na zasłodzenie, jakie potrafi wywołać klasyczna wersja, więc ucieszyłam się, licząc, że będzie to w pełni moje umeshu. Ciekawe jest, że właściwie... kupując nie wiedziałam, że to umeshu powinno być właśnie z shisho. Obstawiałam, że z dodatkiem czerwonego wina ("czy jakieś inne dziwo" - a że na półce była tylko jedna butelka, wzięłam bez namysłu). Dopiero w domu się dokształciłam. W dniu degustacji wzięłam butelkę do rąk i... kto miał rację? Ja miałam. To mieszanka umeshu i czerwonego wina (ekhem, według zasady "alkoholi się nie miesza", co?).

A teraz najsmutniejsza część tego typu recenzji. 
Jestem zmuszona wyprosić osoby niepełnoletnie, gdyż dzisiejszy wpis przeznaczony jest jedynie dla osób dorosłych (18+).
Jutro jednak... obiecuję recenzję dla wszystkich.

Choya Silver Red to czerwone wino medium-bodied z ekstraktem / sokiem z japońskich śliwek ume; objętość alkoholu 10%, produkowane przez Choya Umeshu.

Po odkręceniu butelki poczułam likierowo słodki i nalewkowko-alkoholowy zapach słodkich malin, soczyście-słodkiej, lekko kwaskawej śliwki i... słodziuteńkiej poziomki.

Nalewając wino do kieliszka zobaczyłam mikroskopijne bąbelki. Wyglądało na nieco podgazowane jak piwo. Oprócz tego cechowała je specyficznie lepka gęstość, jak słodkiego likieru i wina - czegoś pomiędzy. Pite wydawało się być... właśnie soczystym, ale słodko-lepkawym wino... czymś. Obstawiałabym fuzję z szampanem czy coś. Sprawiało wrażenie lepkiego i gęstego od słodyczy. Dziwne doznanie. Obstawiam, że wielu osobom mogłoby odpowiadać picie go z lodem, ale ja czuję wstręt do picia z lodem.
Pozwoliłam je sobie lekko schłodzić, choć preferuję temperaturę pokojową. Może i tak u mnie potem odstało, ale to chociaż jako czynnik psychologiczny. Jak by nie patrzeć, schłodzenie takich tworów jednak lekko osłabia przecież słodycz i wydobywa przyjemniejszą stronę alkoholowości.

W końcu poczyniłam łyk. Przy pierwszym, w pierwszej chwili trochę uderzyła mi do głowy... alkoholowość, faktycznie, ale głównie zdecydowanie za silna słodycz. Taka aż zagęszczono-lepka, niewątpliwie alkoholowa. Skojarzyła mi się z nalewką śliwkową, śliwkami słodko-podfermentowanymi i czymś śliwkowo-podbuzowanym. Potem smak rozchodził się na poziomki i maliny.

Każdy kolejny łyk początkowo kojarzył się jednak z bardzo słodkim arbuzem. Arbuz uderzał ogromem słodyczy, po czym podkreślał go alkohol. Alkoholowość tego tak całościowo wydaje mi się prosta, ale nienachalna i raczej niska, choć chwilami jakoś tak mocniej dawała w głowę.
W arbuza raz po raz wstrzelił się lekki kwasek.
Po chwili oczami wyobraźni widziałam dawne, czerwone i idealnie dojrzałe poziomki. Były słodziuteńkie, z pojedynczymi kwaskawymi refleksami. To w końcu także słodko-kwaskawe śliwki i uroczo słodko-kwaskawe maliny.

Alkoholowość przybrała wydźwięk do potęgi likierowo-słodziutki, aż leciutko w tym ordynarny.

Rozgrzewanie w gardle tak mieszało się ze słodyczą, że w pewnym momencie nie byłam taka pewna, co za nim stoi (alkohol czy słodycz).

Po wypiciu pozostawał jednak posmak słodko-alkoholowy, jakbym miała do czynienia z alkoholowym sosem / syropem likierowym przedstawiającym poziomki i maliny, może i z nutą dużych śliwek.

To twór niewątpliwie dziwny... Nierówny, powiedziałabym. Soczyście-owocowy i przesłodzony. Mocno alkoholowy, acz ogólnie raczej lekki, a przynajmniej o lekkim smaku.
Dziwny, dziwnie fajny, ale tylko żeby spróbować, a nie kupić kolejną butelkę.

Mama spróbowała jakieś pół kieliszka i miała zdanie podobne do mojego, choć jej do głowy uderzyło o wiele bardziej. A i też z poziomkami jej się skojarzyło!


ocena: 7/10
kupiłam: Auchan
cena: w promocji 22,39 zł (za 500ml)
czy kupię znów: nie

2 komentarze:

  1. Czemu zaraz "produkowane przez Choya Umeshu"? Może po prostu miał zły dzień, nie musisz zaraz bluzgać :/ (Nieodmiennie bawi <3)

    Na szampan, ew. fuzję wina z nim, jak to ładnie określiłaś, miałam ostatnio ochotę. Picie szampana, wina albo piwa z lodem wydaje mi się dziwne, acz co kto lubi. Z arbuzami mam ten problem, że owoce to nie jedzenie, a sam smak w słodyczach przywodzi na myśl okrutne melony. No i maliny, hmm. To chyba jednak bym nie chciała, mimo iż wstępnie mi się napitek spodobał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umiem nie uśmiechnąć się na widok "Choya".

      Na szampana... nigdy nie mam ochoty. Właśnie mi też dziwne - takie "dziwne-fu", ale "wina" śliwkowe często tak Europejczycy piją. Nie rozumiem.

      Nie mów mi o arbuzach... Kocham smak, ale ani to kupić, a potem jak jem... jeść lubię, jem (jak już kupię) tyle, że w sumie się najem, ale potem z wiadomego pomieszczenia nie wychodzę. Potok, że hej! A najeść się zwyczajnie nie da. Smak w czymś / zapach - brr. Kiedyś lubiłam zapach gum arbuzowych, ale ostatnio miałam wosk arbuzowy i tak walił, że myślałam, że mnie zabije.

      Pytanie, co z tego byś wyczuła... Niemniej, nie widzę Cię zachwyconej nim.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.