sobota, 26 czerwca 2021

lody Haagen-Dazs Belgian Chocolate (po zmianach 2020)

Te lody kupiłam nie na bloga, a dla siebie, bo pomyślałam, że z chęcią bym do nich wróciła (stara recenzja z 2016 roku), aby zobaczyć, jak je odbiorę po np. tak zachwycających czekoladowych Magnumach Intense 70 % Tub i innych. Prawdę mówiąc, miałam dziką ochotę na HD Chocolates Dark Chocolate & Almonds 70 % Cocoa, ale niestety, ze sklepów jakoś je wywiało, a Belgian Chocolate był akurat jedynym przecenionym w Kauflandzie. W domu okazało się z kolei... że nieco zmienili skład, opakowanie, a stare zdjęcia na blogu mi się nie podobają. Zwłaszcza dwa pierwsze czynniki przeważyły o tym, że recenzja jednak jest. Nie ukrywam, że po tym, jak ostatnio odkryłam, że pogorszyli lub wycofali uwielbiane przeze mnie produkty, gdy tylko się zorientowałam, że zmienili, zrobiłam się nieco markotna i sceptyczna.

Haagen-Dazs Belgian Chocolate to lody czekoladowe z belgijską czekoladą ciemną (23%).

Zaraz po zerwaniu folii poczułam wyraziście ciemnoczekoladowy, gorzko kakaowy zapach z zaznaczonym palonym akcentem oraz śmietankową bazę lodową. Splatała to niska, też jakby palona słodycz, która aż mnie zaskoczyła swoją delikatnością.

Lody były twarde i zbite, co oczywiście częściowo zmieniało się wraz z tym, jak się rozpływały, acz do samego końca zachowały pewien konkret. Gęstawe i kremowe, a przy tym ciężkawe (ale nie ciężkie), były nie tylko ze względu na śmietankową bazę, tłustawą we właśnie śmietankowo-mleczny sposób. Wydały mi się minimalnie w specyficznie czekoladowy sposób zagęszczone, co dla mnie jest plusem. Ponadto, cechowała je lekka pylistość. Małe czekoladowe wiórki dodatkowo "zagęściły" całość i spowolniły rozpływanie się (co uważam za zaletę - lubię dłuuugo jeść). Tak je posiekali, tak przemieszali z masą lodową, że w ustach bezproblemowo, a przyjemnie rozpływały się wraz z lodami. Odciągały uwagę od ogólnej tłustości, mimo że sama czekolada była dość tłusta. To jednak dobrze czuć jedynie w przypadku większych płatków-opiłków i płatko-kawałków, których też nieco się w pudle znalazło. Niektóre prawie wielkości małego paznokcia - przy nich udało mi się ustalić, że kawałki te były gładkie i dość maślane, ale również w porządku.

W smaku lody przywitały się gorzkawym kakao, na które napłynęła intensywna, naturalna baza śmietankowa i lekka słodycz.
Przy każdej łyżeczce po ustach szybko rozchodziła się ciemnoczekoladowa cierpkość poganiana bazą, co wyszło zaskakująco przejrzyście. To znaczy: baza ani trochę nie "umleczniła" czekolady. Od początku czuć, że to właśnie czekolada ciemna o dość wysokiej cierpkości. Przypominało to brownie, a więc coś ciemnoczekoladowo-kakaowego w specyficznie wyrównany sposób.

Mnóstwo kawałków czekolady podkreślało i wzmacniało smak właśnie ciemnej czekolady o mocno palonym charakterze. Wydały mi się gorzko-cierpkawe, ale nie mocno, a w sposób "deserówkowy". Uwalniały bowiem także słodycz, która tchnęła wręcz likierowy akcent. Wydawało mi się, że większość słodyczy pochodzi właśnie od tych wiórków, co przełożyło się na efekt brownie nasączonego słodkim czekoladowym likierem.

Kiedy akurat nazbierało się więcej tych kawałków, po przejedzeniu jakiejś części robiło się bardziej słodko, i to czekoladowość skupiała na sobie większość uwagi, umacniał się klimat brownie, trochę "deserówkowy" jak słodka czekolada ciemna o jedynie nutach śmietanki.

Z takim poczuciem zostałam po zjedzeniu: jakbym zjadła obłędnie czekoladowo-kakaowe brownie. Co więcej, czułam w ustach kakaową cierpkość, wytrawność ciemnej czekolady. Lody okazały się sycące, ale nie w negatywnie ciężkim sensie. Miłe było też to, że tłustość nie dawała się we znaki.

Lody wydały mi się mniej słodkie niż kiedyś, co dla mnie jest ogromnym plusem. Co więcej, ogół prezentował się bardziej ciemnoczekoladowo i cierpko, nie zaś "jak ciemna mleczna", "śmietanka z kakao i czekoladą" (czyli stare). Mocne skojarzenie z brownie nasączonym alkoholem to kolejny plus.
Przyznaję, że pozytywnie zaskoczyła mnie zmiana na lepsze (w dzisiejszych czasach!).


ocena: 10/10
kupiłam: Kaufland
cena: 14.99 zł (promocja)
kaloryczność: 281 kcal / 100 ml
czy kupię znów: tak (w promocji!)

Skład: świeża śmietanka 35%, zagęszczone mleko odtłuszczone, belgijska czekolada 13% (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy), cukier, kawałki belgijskiej czekolady 10% (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz maślany, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy), żółtko z jaj, kakao w proszku, naturalny aromat waniliowy

9 komentarzy:

  1. Ostatnio, możliwe że po raz pierwszy, zdarzyło mi się olać zmianę składu testowanego produktu i zostawić starą recenzję w spokoju. Olałam też inną starą recenzję z brzydkimi zdjęciami. Wpadłam w tumiwisizm blogowy, jeśli chodzi o tworzenie nowych rzeczy. W ostatnich 2-3 tyg. zjadłam może z pięć nowych rzeczy na blog. To tak na marginesie. Twoje lody ofc mnie nie interesują, z recenzowania produktów z tego segmentu zrezygnowałam już dawno (wyjątkiem są i raczej będą Breyersy). Że słodycz Twoich mniejsza, fajnie. Jak dłuuugo jesz taki kubełek lodów? Chyba mi pisałaś, ale nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam na składy patrzę, by się nie wrąbać w niespodzianki, które i tak mogę potem wyłapać w smaku. Jak widzę jakieś syropy itp., których jest dużo, to obecnie sobie takimi rzeczami raczej głowy nie zawracam z kolei. Po co? Skoro potem i tak to czuję, więc wolę za wczasu zerknąć, czy coś się nie czai. I mnie interesują zmiany - czy są na lepsze, czy na gorsze. Robię to dla siebie. Uwierzę, że odkąd ja je jadłam (2020), mogli znowu zmienić. Nie wyobrażam sobie nie opisywać nowych rzeczy! Tylko że i tak moje nowe, czyli np. czekolady do degustacji są mniejsze niż moja norma, więc dojadam, czym lubię i znam.
      Jak masz "tumiwisizm blogowy", widać tego potrzebujesz. Dobrze, że nie masz już przymusu recenzowania czy coś.

      Jak Ty mnie znasz z tym "dłuuugo". :D Hm, to zależy, ale średnio tyle, ile trwa przeciętny film, czyli od 1:30 do jakiś 2 godzin. Lubię zgarniać łyżeczką to takie prawie zupełnie stopione z boków, więc też zależy, jaka akurat temperatura jest i jak się szybko topią.

      Usuń
    2. Jejku. Nigdy tak długo nie jadłam lodów 😅 to już wtedy nie są lody a shake ;)

      Usuń
    3. Po godzinie dalej jest kulka, z której spływa gęsta masa - właśnie może taka shake'owata. O to chodzi. Nie lubię twardych, zbitych lodów. Jak ktoś np. w mojej obecności gryzie lody (powiedzmy takie na patyku), to aż mi dziwnie w zęby zimno idzie. Jak można jeść takie twarde kamienie prosto z zamrażarki? I po co, jak to nawet zapachu / smaku nie ma? A ja po prostu lubię bardzo stopione. Shake'i ludzie też jedzą; lubią.

      Usuń
  2. No tak. Ja także lubiałam takie już odstane ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W Lidlu są "podróby" Belgian Chocolate - Gelatelli. Skład praktycznie identyczny. Właśnie robie konsumpcję bożą całe te

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I na blogu także są: https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2019/02/lody-gelatelli-premium-belgijska.html
      Nie uznaję określenia "podróby". Haageny nie mają praw autorskich do belgijskiej czekolady, a nie jest to wariant lodów specjalnie kreatywny czy charakterystyczny.

      Usuń
    2. Ja wolh meine mroczność użyłem tego sformułowania dlatego bo skład jest skopiowany praktycznie 1:1 :D

      Usuń
    3. Tylko że wiadomo, że skład to nie wszystko, bo sposób wytwarzania też ma ogromny wpływ na efekt końcowy.
      Poza tym... kiedyś się zastanawiałam, ile tych lodów marek własnych, które nie mają ujawnionych producentów, to ukryte Haageny. Obstawiam, że możliwe, iż sporo.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.