wtorek, 5 kwietnia 2022

100% Czekolady Sao Tome 60,7 % ciemna

Nie ukrywam, że po tym, jak słodkie nuty czułam w Pralusie Sao Tome & Principe Forastero 75 % dzisiaj prezentowanej zaczęłam się bać. Pralus wprawdzie cudownie obudował słodycz poszczególnych, ale właśnie - do tego potrzebny jest kunszt. To raz. A dwa: ważna jest zawartość kakao. Gdy spojrzałam na marne 60 % tej polskiej marki, zaśmiałam się nieco histerycznie. Co ja sobie myślałam to kupując? A no tak, nie wiedziałam jeszcze, że ta marka to takie w zasadzie jedynie pozowanie na coś dobrego. Potencjał walcem rozjechany - dosłownie! Z każdą kolejną tabliczką, pomijając wszystko inne, ta cienizna tabliczek irytowała mnie coraz bardziej.

100 % Czekolady Sao Tome 60,7 % to ciemna czekolada o zawartości 60,7 % kakao z Sao Tome (Wysp Świętego Tomasza), której producentem jest 100 Procent Czekolady Pawła Górnego.

Po otwarciu poczułam zapach drzew i podeschłego już drewna, wśród których kryła się... fasola? Fasola / groch - coś z tych klimatów odpowiadało za wytrawność, mimo że obok roztaczała się wysoka słodycz cukru jako glazury na piernikach. Doszukałam się nuty jasnego, bardzo słodkiego miodu. Te wątki niby płynęły obok siebie. W dodatku szybko pojawiły się nieumiejętnie karmelizowane migdały - tak, że były raczej "migdałami w cukrze". Próbowały połączyć inne słodkie nuty. Odlegle w tle może i jakaś odrobinka kwasku czy raczej soczystości się przewinęła. Jak słodkie suszone owoce, w których czegoś takiego można się doszukać. Coś... egzotycznego?

Bardzo cienkiej tabliczce udało się przy łamaniu wydawać całkiem głośne trzaski. Była twarda w kruchy sposób.
W ustach rozpływała się z lekkim oporem, w średnim tempie. Odznaczała się średnią tłustością i lekką szorstkością, która dziwnie powstrzymywała ją przed szybkim zniknięciem. Rozpływanie wydało mi się sztucznie spowolnione, ale jak na tę markę jeszcze w miarę przystępne. Czekolada zmieniała się w rzadkawo-śliskawą, miękką zawiesinę. Z leciuteńkim pylistym efektem. Skojarzyła mi się z lukrem (co na pewno nasilił też smak).

Pierwsza w smaku pojawiła się przesadzona słodycz cukrowej, suchej glazury z pierników. Skojarzyła mi się z kiepskim, suchym lukrem, a potem z lukrem po prostu. Była irytująca.

Sam piernik zaś mało korzenny, bardzo delikatny. Poczułam wprawdzie lekko gorzkawe, ciepłe przyprawy korzenne, ale tonęły w słodyczy. Z czasem doszły do nich migdały. Też w cukrze - że niby karmelizowane (ale coś nieumiejętnie). Wprowadziły prażono-paloną, ciepłą nutę, ale wciąż nie goryczkę.

Odnotowałam za to pewną... słodką cierpkość? Poczułam jakby kwaskawe zioła / przyprawy, potem nieśmiałe wędzone owoce. Może śliwki? Jakieś ciemno-jagódkowate? One jednak i w słodycz się wpisały. 

Silna słodycz nie miała problemów ze wzrostem i przytaczaniem coraz to kolejnych nut. Po leciutko korzennych piernikach, jakoś w połowie rozpływania się kęsa, te podwędzane zmieniły się w suszone owoce... suszone skórki cytryn...? Zrobione jednak na słodko, pewnie kandyzowane, bo prawie bez kwasku. Do głowy przyszedł mi cytrynowy lukier. Chwilami sugestia kwasku chyliła się w bardziej egzotycznym, ale nieszczególnie rześkim kierunku... Odrobinka marakui, suszonych miechunek czy... czegoś bardziej jagódkowato-liofilizowanego? Dziwnie sucho-cierpkawego.

Owocom udało się otworzyć drogę poważniejszej (ale wciąż nie silnej) cierpkości. Z czasem lekka gorzkawość wreszcie pojawiła się jako drzewa, które podkradły się pod migdały. Drzewa i drewno ścięte już, suche... Wyłapałam wśród tego strączki. Były jakby obok - fasola? groch? Prawie nieuchwytne, ale jednak. Niemal neutralne, lecz nie specjalnie przełamujące, a po prostu odstające od słodyczy. Kompozycja nieco złagodniała, "białą słodycz" oplotła śmietanka, dając mi wytchnienie od cukrowości.

Śmietankowy lukier pozwolił też podjąć jeszcze jedną próbę kwaskowi, ale marakujowo-cytrynowy duet chyba poczuł się odtrącony i uciekł wśród drzewa. Pomyślałam o kwasku drzew iglastych ("choinek"?)... Na moment zrobiło się zadziwiająco mlecznie.

Pod koniec właśnie drzewa, śmietanka, a więc neutralniejsze nuty podkreśliły cierpkość i ciepło przypraw korzennych, w tym... chili? Na zasadzie kontrastu przypomniały o soczystości, więc kwaskawo-słodkie owoce egzotyczne oraz owoce podwędzone (śliwki?) wciąż pojawiały się wśród nich. Jak mignęły, tak utonęły w słodyczy... scukrzonych rodzynek? Może bardziej "miodowych", biorąc pod uwagę wszelkie cierpkawo-przyprawowe akcenty?

Dokładnie, ażeby posmak został zdecydowanie za słodki, cukrowy i licho owocowy. Czułam też drzewa, migdały... niekorzenną pierniczkowość, ale wszystko zestawione z glazuro-lukrowością. Tliła się w niej dziwna goryczka. Taka... goryczko-cierpkość suszonych... miechunek? Podrasowanych leciutkim chili pieczeniem w język?

Czekolada wyszła zdecydowanie za słodko. Była w niej wprawdzie neutralniejsza nuta strączków, ale zupełnie nie pasowała i nie pomogła całej tej glazuro-lukrowości. Drzewa, pierniki czy migdały zostały nią stłamszone. Lekkie łagodzenie śmietanki też łagodziło nie to, co trzeba. Cierpkość może i była, ale drobna. Kwasek pełzał, jak i owoce (wędzono-suszone, egzotyczne i niby kwaskawe), a gorzkości zupełnie brak.
Konsystencja jednak o dziwo zaskoczyła w miarę pozytywnie. Czekolada całościowo wyszła przeciętnie, do zjedzenia, ale tylko dlatego, że "bo już była kupiona". Z czasem, pod koniec jedzenia tabliczki, zaczęła zupełnie nudzić i trochę męczyć.

Michel Cluizel Vila Gracinda 67 % też była wytrawność - bardziej "jerky" (100% to strączki), a także "suszoność, suchość"; korzenność, sugestia kwasku ("kwaskawe zioła"). Mimo jednak też wysokiej słodyczy, Cluizel przytoczył o wiele więcej owoców (cytrusów), był śmietankowy, orzechowy, a jego słodycz mniej irytowała, bo przybrała bogatszy wydźwięk. Za tłusty i przesłodzony, ale niewątpliwie lepszy.
Pralus Sao Some 75 % i jego słodycz to z kolei mnóstwo suszonych owoców, zestawionych z drewnem, dymem. Ten jednak był o wiele mniej słodki, a gorzki, ale to oczywiste z racji zawartości kakao. Zdecydowanie mój faworyt.
Wszystkie piernikowe, jednak i soczyste, lecz... 100% zafundowała bardzo liche pierniki i przesłodziła je.


ocena: 6/10
cena: 14 zł (za 50 g)
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy nierafinowany, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.