wtorek, 12 kwietnia 2022

(Cachet) Moser Roth Bio Organic Chocolat Noir Apricot & Hazelnuts ciemna 57 % z suszonymi morelami i orzechami laskowymi

Uwielbiam suszone morele i podoba mi się wariant smakowy morelowy. Za świeżymi owocami nie latam - taka to trochę nie moja bajka (nie dość, że włochata, to jeszcze taka drobna). W czekoladach interesowały o tyle bardziej, że pojawiają się w nich wyjątkowo rzadko. Dopiero jakoś ze dwa dni przed otwarciem przypomniała mi się Moser Roth Dark Chocolate Apricot Almond. Trochę zmarkotniałam.
A po otwarciu... ależ mnie czekała miła niespodzianka! Od razu przypomniała mi się Cachet Bio Organic 57 % Dark Chocolate Apricots & Hazelnuts. Czyżbym trafiła na ukrytego Cacheta? Zaczęłam przeszukiwać kartonik i... owszem. Producent ten sam. Czekał mnie więc... miły powrót? 

Moser Roth Privat Chocolatiers Bio Organic Chocolat Noir Apricot & Hazelnuts to ciemna czekolada o zawartości 57 % kakao z suszonymi morelami i kawałkami orzechów laskowych, produkowana dla Aldiego przez Kim's Chocolates (Cachet).

Po otwarciu poczułam soczyste i zarazem kojarzące się z dżemem morele. Dżemowo-świeżawe, ale podkręcone aromatem, że aż nieco cukierkowo-galaretkowate owoce zaprezentowały się na palono-gorzkawym i bardzo słodkim tle. Wydały mi się morelami wzbogaconymi o brzoskwinie. Tło należało do karmelu i chyba odrobiny kawy. Wyraźnie czułam też orzechy laskowe: surowe, w gorzkawych skórkach, które to podkreśliła lekka nutka ziemi. Karmel podkreślił zapach suszonych moreli przy podziale i w trakcie jedzenia.

Tabliczka w dotyku wydała mi się nieco pylista. Podczas łamania dała się poznać jako twarda i głośno trzaskająca. Dodatki nadały jej kruchości. Już w przekroju widać ich sporo: mnóstwo mikroskopijnych drobinek orzechów laskowych i kawałków moreli (jak się okazało, niestety, mało). Nie da się zrobić choćby najdrobniejszego kęsa, by o nie zębem nie zahaczyć.
W ustach czekolada rozpływała się łatwo i dość powoli, bo stopowały ją dodatki. Zatopiono ich na tyle dużo, że zrobiły z niej trochę zlepek-ulepek, który zachowywał zwartość, po czym giął się i wyginał, zmieniając się w budyniowego jeża.  Czekolada bazowo była tłustawa i kremowa, chwilami wydawała się lekko suchawa.
Morele okazały się lepkawymi i soczystymi, sporymi kawałkami, głównie niestety skórek, suszonych owoców. Wraz z rozpływaniem się kęsa nasiąkały i miękły.
Orzechy posiekano przesadnie. Chwilami niektóre męczyły ostrymi brzegami. Były twarde, acz świeżo-sprężyste, niektóre z zachowanymi skórkami. Delikatnie chrupały. Całkiem w porządku, ale niesatysfakcjonująco drobne.
Dodatki niestety uczyniły z czekolady denerwujący zlepek-ulepek, najeżając ją przesadnie.
Kawałki oczywiście zostawiałam na koniec, gdy czekolada już zniknęła. Morele wyszły w miarę zacnie, jak suszone, ale nieprzesuszone. Zachowały soczystość. Trafiałam głównie na kawałki skórek (przy dwóch dało się wyróżnić nawet jej "mechatość"), choć także miąższ się trafiał - różnie. Niestety jednak w natłoku orzechów wydawało mi się, że... jakoś bardzo ich poskąpiono.

W smaku jako pierwsza zaprezentowała się palona gorzkość kawy i orzechów. Różnych, ale głównie laskowych w gorzkich skórkach. Palona nuta stworzyła bazę, wspomagając się dymem i akcentem ziemi.
Już w tej palonej strefie zaznaczyła się poważna, ciężkawa w pozytywnym rozumieniu, słodycz, która jakby czekała na swoją kolej.

Szybko dołączyło do nich echo moreli... Czekolada wydawała się przesiąknięta zarówno soczyście-suszonymi owocami, jak i podkręcona - na szczęście nienachalnym - aromatem morelowym. Pomógł karmel, palono-cukrowy, wkraczający do akcji bardzo prędko.

Słodycz jednak nie była bardzo wysoka, a właśnie też palona, nieco... miodowo-soczysta? Jak jakaś palona, konfiturowo-dżemowa masa z żółtych owoców posłodzona miodem. Morele miały tu sporo do powiedzenia, acz chwilami przychodził mi na myśl duet "morela&brzoskiwnia".

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość i kawa zapewniły sobie "wsad" (wlew?) w postaci likieru... pomyślałam o cukrowej nalewce, rozgrzewającej, może złudnie korzennej... Nagle wyobraziłam sobie kakaowo-piernikowe, mocno przypieczone orzechowe ciasto nasączone likierem lub nalewką, może też z wilgotną masą marcepanową. Na pewno z warstewką, chociaż taką przecierowo-galaretkowatą, z owoców. Przez chwilę za sprawą słodkiego wypieku kompozycja złagodniała, zahaczyła o lekką maślaność, ale zaraz znów mignęła mi kawa i niemal alkoholowe (acz pozbawione promili) ciepło. Skojarzenie to doprawiło poważny klimat. Gorzkość i tu się znalazła.

Ciasto to musiało być sowicie wypełnione orzechami laskowymi i morelami suszonymi. Wyłaniając się spod czekolady, dodatki były wyczuwalne, nawet nierozgryzane. Wyraźnie czuć głównie orzechy, ale i morele. Niektóre morele przyjemne leciutko kwaskawo przebijały słodycz.

Pod koniec laskowce podkreśliła orzechowo-dymna, palona nuta czekolady (jakby orzechowa nuta płynęła także z niej), trochę też ziemia. A jednocześnie całość pod względem słodyczy niebezpiecznie zbliżyła się do poziomu przesady z racji wysokiej cukrowej karmelowości. Czułam ciepło, właśnie też słodyczy.

A jednak gdy czekolada zniknęła, dodatki w udany sposób zerowały przesłodzenie. Orzechy wyszły spójniej z czekoladą, a na koniec popisały się (mimo lichej wielkości) pełnym smakiem podprażonych laskowców. Wyszły słodkawo-gorzkawo, przyjemnie. Morele natomiast wykazały się soczystością, przejawiając sporo kwasku. Wyraźnie suszone i naturalne - aż zaskakująco w tym intensywne.

Po zjedzeniu został posmak moreli i orzechów laskowych, niestety wzbogacony o aromat morelowy, wplatający dżemowatą nutę. Ta wiązała się z całym splotem poważniejszych słodzideł: likiero-nalewki, marcepanu, zasłodzonej kawy... Karmel tańczył wśród nich wraz z palono-cierpkawą nutą kakao.

Czekolada smakowała mi; mam tylko zarzut co do formy dodatków. Prosta, wyrazista i gorzkawa, kawowo-ziemista, mimo że bardzo słodka. Na szczęście słodka za sprawą karmelu i "poważniejszych tworów", pozwoliła w pełni zaprezentować się wyrazistym dodatkom: laskowcom i niestety tylko odrobince moreli. Wszystko wyszło naturalnie i świeżo, ale... żałuję, że i aromat wepchnęli. Obeszłoby się bez, choć nie był taki najgorszy. W sumie to on znacząco rozkręcił morelowość. Mam wrażenie, że to prawie ten sam Cachet, aczkolwiek... wydaje mi się, że dodatki w dzisiaj prezentowanym zostały jeszcze bardziej posiekane (choć to może być kwestia konkretnych tabliczek). I... zmniejszyła mi się tolerancja na cukier i aromaty. W całokształcie jednak za nic nie mogę uznać, że obecnie (albo wersja dla Aldiego?) zasługuje na 8. Szkoda.


ocena: 7/10
kupiłam: Aldi
cena: 8,99 zł
kaloryczność: 541 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, orzechy laskowe 6%, kawałki suszonych moreli 0,5%, naturalny aromat, lecytyna sojowa

2 komentarze:

  1. Mi trochę kojarzyła się z Delicjami morelowymi lub jakimiś galaretkami w czekoladzie w stylu Mieszanki Wedlowskiej, dopóki narzeczona nie zwróciła uwagi, że przypomina gumę balonową. Od tego momentu nie mogłem tego "odpoczuć". Trochę sztucznie wyszedł ten aromat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie zrozumiem dodawania aromatów, które tylko efekt psują. Przecież ani im to gramatury, ani niczego nie podbija.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.