sobota, 2 kwietnia 2022

Fin Carre Way to Go Gorzka 70% ciemna z Ghany

Kwestia gramatur czekolad w zasadzie jest dziwna. Z plantacyjnymi z najwyższych półek o bogatych bukietach to trochę inna sprawa. Mniejsze tabliczki i tak przekładają się na długie degustacje pełne niezwykłych odkryć, a każda marka ma swoje wielkości wg własnych reguł. Rozumiem. Nie lubię jednak, gdy schodzą poniżej 50 gramów. 100g takich z kolei to dużo (lubię takie) i w zasadzie nie zdarza się, by jakaś miała więcej. Co do sklepowych zwyklejszych... 200 gramów zauważyłam, że przeważnie mają czekolady marek własnych różnych sklepów, z dodatkami. Około 300 gramów mają marek popularnych, "chwytliwych" i zazwyczaj są to nadziewane opcje. Tych nie rozumiem, bo ani to wygodne, ani zachęcające do kupna. Trudno przetransportować by nie połamać, a potem trudno łamać itp. i co? Męczyć kilka dni, jeśli okaże się niewypał? A nie można takich samych smaków zrobić jako tabliczki mniejsze? Batony? Dziwne to jakieś. A i jeszcze 300 g"elegancko-prezentowe" z orzechami! Piszę to wszystko, bo po kokosowo-pekanowej Fin Carre przypomniałam sobie o obiekcie dzisiejszej recenzji. Pomyślałam, że chyba jeszcze nigdy nie trafiłam na czystą ciemną czekoladę aspirującą do bycia wyższopółkową, hiper-super-bio-eko o tak dużej gramaturze - prawie 200 gramów. Jak zaczęłam szukać w pamięci, wprawdzie jadłam już Pingo Doce Momentos Unicos Belgijska Gorzka 72 % czy Biedronka Belgijska Czekolada Gorzka 72 %, ale... takie nadal wydają mi się rzadkością. Dziwne. Najpierw nie załapałam nazwy "to go". Pomyślałam o produktach na raz, do zabrania w drogę... Obstawiałabym właśnie, że także o gramaturze na raz. To wydało mi się dziwne. Jednak chodzi o coś innego. Linia Way to Go ma na uwadze składniki, zwłaszcza kakao, z jakich tabliczki się wykonuje. Do jej stworzenia zakupiono kakao od kooperatyw małych, lokalnych farmerów. To zdecydowanie dobra droga, by nią podążać - o!

Fin Carre Way to Go Gorzka 70 % to ciemna czekolada o zawartości % kakao z Ghany, marki własnej Lidla.

Po otwarciu poczułam mocno palony zapach, którego składową były orzechy laskowe. Nie tylko jednak palone bardzo mocno, a też jedynie lekko podprażone w celu podkreślenia ich naturalnej słodyczy (jakby mieszanka jednych i drugich). Otoczyła je słodycz wanilii i miodu. W trakcie degustacji pod słodyczą doszukałam się jeszcze bardziej prażonej, nawet prażono-fistaszkowej nuty, a paloność sama w sobie... zahaczała trochę o zwykłe kakao w proszku i ziemię. I kakao... o lekko malinowo-likierowo-syropowych skłonnościach? W tle, niemal nieuchwytnych jednak.

Gruba tablica w dotyku wydała mi się nieco pylista, zostawiając pyłek kakao na dłoniach i chusteczce. Odznaczała się twardością, ale nie tylko tą wynikającą z grubości, ale też z pewnej masywności. Łamała się z głośnym trzaskiem. Nie była jednak kamienna. Przekrój wyglądał na zbito-ziarnisty.
W ustach rozpływała się powoli, ale z łatwością. Stawała się bardzo gęstym, lepkawym i esencjonalnym kremem o znaczącej, ale nie przesadzonej tłustości. Dodatkowo efekt ten osłabiała pyłkowość. Choć było w niej coś odrobinkę soczystego, lekko wysuszała pod koniec.

W smaku pierwsza pojawiła się słodycz karmelu, poganiana przez paloną, delikatną gorzkość.

Ta druga była szybsza, dynamiczniejsza. Zahaczyła o cierpkość kakao w proszku, po czym uciekła na tyły, budując gorzkawe, wyraźnie palone tło. Przeplatał się tam kawowy wątek. To wyszło, jak by tak przegryzać się przez batona i po warstwie ciemnej czekolady trafić na słodkie wnętrze.

Oto słodycz konsekwentnie rozchodziła się i rosła prężnie. Do lekko palonego, cukrowego karmelu dołączyły prażone, słodkawe i charakterne fistaszki, tworząc snickersowy klimat. Słodycz rosła bez oporów, a orzechowość zrobiła się bardziej złożona.

W słodyczy właśnie pojawił się motyw nugatu... słodkiego - waniliowego, może w porywach miodowego - że aż mało jednoznacznego. Z czasem jednak, jakoś w połowie rozpływania się kęsa pomyślałam, że raczej z orzechów laskowych. Laskowce połączyły się z ziemnymi, acz kompozycja ogólnie złagodniała, zrobiła się nieco maślana. Pojawił się wyraźny śmietankowy motyw.

Słodycz cały czas rosła. Na nugacie nie spoczęła. Miodowo-waniliowe motywy mieszały się z lekko palonym karmelem. Opalał się coraz bardziej, co podkreślała prażona nutka.

Karmel i paloność po śmietance na zasadzie kontrastu wydobyły z tła gorzkawe nuty. Pomyślałam o ciemnej, ale przesłodzonej czekoladzie i kawie... Jak by tak nugat nieco doprawić cierpkawym kakao w proszku. Kawa wykazywała nieśmiałość, lecz o drobną cierpkość udało jej się zahaczyć. Wsparta przez kakao zbliżyła się nawet do ziemi. Myślę tu jednak głównie o kawie łagodnej, ze śmietanką. A i nugat zrobił się bardziej śmietankowy.

Za kakao zaś... kryła się jeszcze żywsza nutka - też słodka jakby... miodu malinowego? Syropu z czerwonych, słodkich, jedynie z soczyście-kwaskawą sugestią, owoców i miodu? Ewentualnie... słodko-soczyste rodzynki z winogron czerwonej odmiany (Crimson)? Tonęła w cierpkawości kakao, choć pobudzała w kompozycji soczystość.

Gorzkawość, cierpkawość i paloność na końcówce zaobfitowały w jeszcze więcej orzechów - wyważonego duetu laskowych i arachidowych. Podprażonych delikatnie, z zachowaną swoistą soczystością. Wydawały się otulone słodyczą ciepłą, należącą do karmelu, acz i goryczki w tym nie brak. Jakby i śmietankowy nugat, i karmel uczynić nieco kakaowymi.

Po zjedzeniu czułam lekkie ściągnięcie - właśnie cierpkawego, trochę soczystego (?) kakao, mocnej paloności. Aż jakby spalenizny? Pozytywnej i sowicie dosłodzonej całym szeregiem wanilii, miodu, karmelu i... z lekko snickersową naleciałością.

Całość kojarzyła mi się z czymś stylizowanym na Snickersa w ciemnej czekoladzie (jakaś "zdrowa wariacja"?). Nugat, karmel, orzeszki, ale też ogrom wanilii i miodu, cierpkawość palona i kakaowo-kawowa stworzyły zacną kompozycję. Nie była może zbyt głęboka, ale wyrazista i dosadna, przejrzysta. Prosta w pozytywnym tego słowa znaczeniu i tylko trochę za słodka. W dodatku w sposób adekwatny do poszczególnych nut. Wyszła mniej słodko od Grossa 70 % z racji tego, jak istotny w niej był palony motyw. W tej cenie to naprawdę kawał porządnej czekolady.


ocena: 9/10
kupiłam: Lidl (w zasadzie to ojciec kupił)
cena: około 8 zł (za 180g)
kaloryczność: 571 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa

1 komentarz:

  1. Opakowanie zasugerowało mu smak truskawkowy ;) szkoda że się na nie nie skusiłam w Lidl ;)

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.