sobota, 23 kwietnia 2022

Benns Ethicoa Vung Tau - Vietnam 72% ciemna z Wietnamu

Marka Benns u mnie źle zaczęła. Na wstępie podpadła mi formą i wyglądem; tym, że była niewygodna do jedzenia, a w smaku słodka. I cóż po zachwycających opakowaniach? Przynajmniej tego nie mogę im odmówić. Uznałam, że wezmę się za nie raczej prędzej, niż później. Wszak od leżakowania w szufladzie lepsze się nie zrobią, a "sterczące ramki" nie wypełnią się czekoladą. A może przynajmniej smak miał mnie zaskoczyć... chociaż trochę? Zdecydowałam się na region intrygujący mnie i smaczny, wytrawniejszy. No już jakby Wietnam przesłodzili... Niby wszystko mogło się zdarzyć, ale co tam. Wpisuje się to w piękno odkrywania ciemnych czekolad.
Z informacji producenta wynika, że kakao do tej tabliczki kupili od pana Trana Van Thanha, stacjonującego w Vung Tau, portowym mieście prowincji Ba Ria (południe Wietnamu). Ma on 15-letnie doświadczenie w uprawie kakao.

Benns Ethicoa Vung Tau - Vietnam 72% Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao trinitario z Wietnamu, z prowincji Ba Ria, okolic miasta Vung Tau.
Czas konszowania to 72 godzin.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach miodu leśnego - niczym prosto z leśnej, ukwieconej polanki. Wydawał się aż lekko drapiący, rozgrzewający. Bardzo wyraźnie zaprezentowała się też melasa. Skoro las, pojawiły się drzewa. Połączyły się z melasą, obfitując w ciastka korzenne albo trochę orzechów w cynamonie. Kompozycja wydała mi się lekko mleczna, lekko... suszono-ciepło owocowa. Morelowa? Mimo wytrawniejszej sugestii, głównie słodka. Zwłaszcza w trakcie degustacji cierpkawej słodyczy dodały jej jakby nieco fermentujące czerwone owoce (porzeczki?).

Czekolada już wyglądem nie zachwycała, bo nie dość, że o niewygodnym kształcie: cienizna z wysokimi "ramkami", to jeszcze jasna jak ciemna mleczna. Przy łamaniu lekko chrupała, robiąc to, gdzie jej się podobało (nie po liniach). Mimo pewnej delikatności, sprawiała wrażenie względnie twardej; może trochę kruchej.
W ustach szybko miękła, ale rozpływała się w średnim tempie. Wykazała w nich pewną masywność i zbitość. Kawałek wyginał się, upuszczając tłuste, zawiesinowate smugi. Gdzie czekolada była cieńsza, tam w ogóle jakoś szybko... nawet nie to, że się rozpływała, co znikała. Była gładka. A znikała jak woda, nic nie zostawiając.

W smaku pierwsza pojawiła się słodycz lukru. Rozchodziła się, pewna siebie, po ustach, budując skojarzenie z miodowym lukrem. Z czasem właśnie w miód się zmieniła. Była mimo to w pewien sposób lekka, kwiatowa.

Prędko zaznaczył się motyw ciastek. Nieco wytrawniejszy w pierwszej chwili, potem coraz bardziej melasowy. Musiały to być jakieś dość tłuste i masywne, twarde. Dołożyły się do słodyczy, ale wplotły też sporo ciepła, korzenności. Ona zaczęła nieco ocieplać język. Ciastka melasowo-korzenne zaprosiły drzewa.

Z boku nieśmiało odezwały się czerwone owoce... jakby czerwone porzeczki z wyciętym kwaskiem? Też w wydaniu lukrowym, pudrowym. Jak porzeczkowy lukier? Zalukrowione czerwone owoce... Albo czerwony dżem, w którym ktoś pomylił proporcje cukru i owoców. Ewentualnie dosładzany sok porzeczkowy? Wszystko to było mało jednoznaczne.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa drzewa wyszły na pierwszy plan. Oprócz nich słodycz oczywiście też była bardzo wysoka i wszechobecna, ale w pewnym momencie to właśnie drzewa przyciągnęły uwagę. Podkreśliła je korzenność, cynamon. Las, masywne pnie i... trochę orzechów. Te zaczęły jeszcze bardziej kompozycję łagodzić. Musiały to być jakieś tłuste, niemal oleiste - makadamia najpewniej. Tłuszczowość rosła, chwilami chyliła się ku śmietance.

I właśnie śmietanka mieszała się z owocami. Namiastka czerwonych tonęła w niej i dosłodzeniu... Jakby tak wymieszać owoce ze śmietanką i zasłodzić. Raz po raz zahaczało o cukier / lukier (co odlegle mignęło jakąś słodką bułeczką z owocowym nadzieniem i lukrem), ale trzymało się raczej miodu. Z leśnej polanki, skrytej wśród konkretnych drzew. Rozgrzał nieco jak przyprawy korzenne, których szczypta także cały czas pobrzmiewała. Kwiaty z polany zaczęły się jednak zmieniać w coś podsuszonego, soczystego (owoce?).

W tym czasie oleistość i słodycz przerobiły pod koniec drzewa w ciastka korzenne, takie bardzo oleiste. W ciastka... z orzechami? Dużo było w tym masła, aż pewna wytrawniejsza neutralność. Ciepłe tony wśród owoców podszepnęły jakieś suszone owoce.
Pomyślałam o mulistej i jakiejś słodszej wersji moreli czerwonych i... jednak wciąż czerwonych porzeczkach, ale nie tylko. Może z odrobinką wiśni? I jakby podfermentowanych i słodkawych? Doprawionych cynamonem? W tym splocie zjawiła się cierpkość, może nawet zbliżająca się do gorzkawości.

Właśnie cierpki, drzewno-maślany, leciutko owocowy (ale w miarę wyraźnie czerwono... chyba nawet porzeczkowy) został posmak. Byłby dość wytrawny, gdyby nie ogólne przesłodzenie, należące do miodowego lukru, miodu i dziwnie słodkich owoców. To przełożyło się na skojarzenie z przesłodzoną, tłustą bułeczką z owocami, które przez otoczenie wydają się aż niejednoznaczne. Czułam ciepło w gardle, więc może była to nie tylko przesłodzona, ale jeszcze ciepła bułeczka.

Całościowo czekolada miała przyjemne zapędy i... z przyjemności na tym koniec. Co z tego, że czuć w niej smakowite drzewa, melasowo-korzenne ciastka i kwiatowo-leśny miód, skoro wszystko przytłoczyła słodycz lukru, miodu i aż cukrowa? Czekolada wyszła głównie słodko, bardzo łagodnie w maślano-tłustym sensie, bez gorzkości, a jedynie z lekką cierpkością. Owoce niczego nie przełamywały, bo same były mało wyraziste i słodkie. Niezbyt podobały mi się nuty głównie czerwonych porzeczek, maślana neutralność, orzechy makadamia. Nuty, na które liczyłam (drzewa, obiecywane przez producenta morele), nie domagały. Wyszła nudno. W dodatku nieprzyjemna struktura i irytująca forma.

"Melasowo-wytrawniejsze ciastka" Benns odlegle skojarzyły mi się z krakersami graham Morina Vietnam Thanh Long 70 %, ale ogólnie czekolady są nie do porównania - pod względem nut niewiele miały wspólnego (chociaż może też ta "przejrzałość" owoców?). Drzewa, jogurt Erithaj Cho La Mono-Plantation Vietnam 70 % można by podciągnąć pod śmietankę i drzewa Benns, ale... tamte były esencjonalnie, wyraziście ciemnoczekoladowe. Mimo wysokiej słodyczy, odpowiednio dosadne w charakterne nuty.


ocena: 6/10
cena: 25 zł (za 50 g; cena półkowa)
kaloryczność: 553 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: kakao, nierafinowany cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.