niedziela, 18 grudnia 2022

Georgia Ramon Bali Jembrana KSS Cooperative Trinitario 75 % Dark Chocolate ciemna z Bali (Indonezji)

Nie ukrywam, że jogurtowa GR bardzo mnie rozczarowała, bo choć mogłam obstawiać, że w tego typu tabliczce i tak poczuję niedosyt kakao, to jednak myślałam, że markę stać na więcej. Stąd wyszłam z założenia, że złe wspomnienie dobrze będzie szybko zatrzeć czystą ciemną. Z dwóch posiadanych wybrałam teoretycznie zwyklejszą... Choć region pochodzenia kakao, czyli Bali, wcale według mnie do zwykłych nie należy. GR zakupiło je od kooperatywy KSS.

Georgia Ramon Bali Jembrana KSS Cooperative Trinitario 75% Dunkle Schokolade / Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 75% kakao trinitario (blend) z Bali (Indonezja), regionu (regencji) Jembrana.

Po otwarciu uderzyła mnie intensywna woń kwaśnej i świeżej wiśni, stykającej się z kwaskiem cytryny. Rozlewały się na orzechowo-drewnianym tle, przez które wyobraziłam sobie starą, grubą książkę oprawioną w skórę i leżącą na masywnym stole z drewna. Pojawiła się lekka pikanteria, którą przypisałabym przyprawom i... która wprowadzała lekką, pikantnawą, acz nie ostrą słodycz. Słodycz lekko drapiącą, lecz mimo to... zwiewną? Pomyślałam o kwiatach, a soczystość dopowiedziała delikatną gruszkę. Kwiaty łączyły rześkość-świeżość z przyprawami, bo żywe mieszały się z suszonymi.

Twarda tabliczka łamała się bardzo głośno, acz jej trzask przypominał raczej trzasko-pyknięcie.
W ustach utrzymywała przez pewien czas twardość, rozpływając się średnio długo. Była zbita, masywna, acz w końcu miękła. Wydała mi się zwarta, a do tego znacząco proszkowo-ziarnista. Nie była tłusta, ale sucha też nie. Lekko maślana, mazista, a z czasem też wysoce soczysta. Kiedy cecha ta mieszała się z szorstkością i wręcz piaszczystością, niestety przełożyło się to na przyspieszenie rozpuszczania. Znikała jednak jeszcze w miarę gęstawo.

W smaku pierwsza rozbłysła kwaśno-soczysta, świeża surowa wiśnia, po czym błyskawicznie przybrała na słodyczy. Pomyślałam o owocach idealnie dojrzałych w pełni sezonu, które zaraz zmieniły się w czereśnie. Czułam słodkie i charakterne czereśnie o niemal czarnym kolorze, twardym miąższu i ogromnym rozmiarze. Wystartowały porządnie, by w miarę degustacji nieco zelżeć, puścić przodem inne nuty.

W tle pojawiło się sporo kwiatów, coś łagodniejszego... i też słodkiego. To "coś" przyniosło książkę, trochę liści... Albo kwiatów bardziej suszonych. Choć w pierwszej chwili było to trudne do uchwycenia, potem zaklasyfikowałam to jako miodową maślaność orzechów.

Wzrosła gorzkość. Od subtelnej przeszła do siekierowej. Pomyślałam o czarnej ziemi, której zbierało się coraz więcej, acz tylko na moment. Oczami wyobraźni wróciłam do książki... starej i oprawionej w czarną skórę. To było aż w pewien sposób miękkie... Książka i ziemia wprowadziły drewno i orzechy.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa na zasadzie kontrastu na gorzkim tle zarysowały się świeże, surowe i młode orzechy. Takie tylko co zerwane i wyłuskane. Dominowały włoskie... pozbawione skórek? Dołączyły do nich migdały.

Słodycz cały czas miała się dobrze. Od kwiatów przeszła do miodu. Ten rozlał się po ustach, znalazł się (na szczęście nie osamotniony) na pierwszym planie. To miód ciemnawy, charakterny i nieco pikantniejszy. Czułam w nim kwiaty, a te zasugerowały aż jakąś kwiatową nalewkę miodową. Owocowa mgiełka w tle trochę odpuściła, ale... jakby próbowała zasugerować taką z czarnego bzu?

Orzechy o delikatnym charakterze, ale intensywnym smaku przemieszały się ze słodyczą. Migdały zrównały się z włoskimi... Po głowie zaczęły mi krążyć jakieś orzechowe, słodkie masy, zlepione miodem... Jak jakiś miodowy turron albo... Nugat! Zrobiło się bardzo nugatowo-miodowo. Niemal widziałam nugat przyozdobiony suszonymi kwiatami.

Suszone kwiaty przypomniały kompozycji o cierpkości. Znów błysnęła myśl o czarnym bzie, który umożliwił zdecydowany powrót wiśniom i czereśniom. Były bardzo słodkie, ale i charakterne. Tak rześkie, że aż chwilami egzotyczne? Pomyślałam o granacie, a wszystko jakby jeszcze próbowała podkreślić cytryna. Kwasek niby był, ale jednak nie udało mu się wydostać spod miodowo-nugatowej słodyczy. Ta, wraz z kwiatami, zgodziła się natomiast na delikatniejszy owoc, a mianowicie na gruszkę. Taką trochę kwaskawą. Mimo to, pod koniec miód aż zbliżył się do lekkiego drapania (acz przesłodzić na szczęście nie przesłodził).

W posmaku czułam kwiaty i właśnie gruszki w miodzie. Jakby tak zrobić z nich papkę-krem... i zestawić z ziemistą tonią, w której skryła się wiśnia. Czułam jej cierpkość, poważniejszą nutę, wzbogaconą o stare książki i skórę, ale wszystko to też wiązało się ze słodyczą. Ta zatoczyła krąg, bo z tych nut wyłuskała orzechy i zamknęła je w miodzie jako nugat.

Całość bardzo mi smakowała. Zaskoczył mnie jej wydźwięk i obrazowe, niecodzienne nuty. Wiśnie i czereśnie, orzechy włoskie i migdały jako miodowy nugat okazały się cudowne. Mimo ogromu miodu i kwiatów, nugatowości nie było za słodko, bo w kompozycji sporo znalazło się ziemi. Podobał mi się akcent książek i gruszkowa rześkość. Przełożyło się to na nuty owoców, a nie mocno owocową kompozycję. Mimo wysokiej słodyczy, było też cudownie gorzko.
Zmieniłabym jedynie strukturę, by była gęstsza, rozpływała się dłużej.


ocena: 9/10
cena: 35 zł (cena półkowa za 50 g)
kaloryczność: 542 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, nierafinowany cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.