niedziela, 4 grudnia 2022

Georgia Ramon Cacao Lassi Indien 47 % mleczna z Indii z jogurtem

Uwielbiam niektóre, co łagodniejsze i mniej tłuste, dania kuchni indyjskiej, ale akurat Mango Lassi (które próbowałam np. w Indus Tandoor i opisałam na Instagramie) to nie moja bajka - słodkie, pitne jogurty w ogóle nie wchodzą do mojego menu. A jednak czekolada nienadziewana z jogurtem zaintrygowała mnie jak najbardziej. Tym bardziej, że świetnie pamiętałam podobnie zrobioną kefirową Navie Kefir Probiotic Milk Chocolate.
Dzisiaj przedstawiana jest ze średnio prażonych ziaren, które były mielone 24 godziny, ale która nie była konszowana. Dostawca to GoGround Beans & Spices.

Georgia Ramon Cacao Lassi Indien 47% Choci to mleczna czekolada jogurtowa o zawartości 47 % kakao z Indii z Wybrzeża Malabarskiego.

Po otwarciu uderzył mnie zapach orzechów nerkowca i mleczności, która była wielopłaszczyznowa. Od razu przypomniał mi się specyficzny jogurt indyjski, który jest bardzo śmietankowy, acz... też specyficznie; przywodzi na myśl "domową śmietankę" (wyobrażenie). Całą tą mleczność cechowała naturalna słodycz, wręcz słodziuteńkość. Kompozycja ogólnie bowiem wyszła dość słodko, trochę jakby z dodatkiem słodko-ciepłych przypraw i... sugestią słodkich malin w tle?

Tabliczka w dotyku była pylista i wydawała się pyliście / proszkowo sucha i twarda. Przy łamaniu trzaskała prawie jak ciemna, głośno, bo istotnie była twarda. 
W ustach rozpływała się bardzo powoli. W pierwszym kontakcie wydała mi się lekko chropowata. Najpierw stawiała opór, ale zaraz zaczęła się giąć. Okazała się gibka i idealnie gładka, znacząco, ale nie jakoś szczególnie tłusta, a do tego kremowa. Połączyła cechy masła i jogurtu. Niby była zbita, ale z ochotą opływała smugami. Przypominała przez to gęstawy jogurt pitny, choć bazowo zachowywała zwarty i zbity kształt - od którego rozpływały się kolejne fale.

W smaku od początku wydała mi się słodziuteńka. Przytoczyła delikatny karmel i miód, a także naturalną słodycz mleka. Rosła, że aż pomyślałam o mlekach bez laktozy, serwatce etc. Słodki, mocno mleczny jogurt w tym wszystkim jedynie migał epizodycznie. Tchnął w kompozycję trochę rześkości.

W tle zarejestrowałam subtelną nutkę bardzo słodkich, czerwonych owoców, z racji których pomyślałam o mlecznym shake'u malinowo-truskawkowym.

Słodycz miodu spłynęła po chwili z... nerkowców. Orzechowo-maślany, też naturalnie słodziutki wątek, wydał mi się wyrazisty. Miodowe nerkowce mieszały się ze słodką maślanością i jakby domową śmietanką. Słodziuteńką i łagodną.

Wyczuwalny w tle jogurt, pokusił się o lekki kwasek. Znów pomyślałam o tym niewiarygodnie słodko-śmietankowym, indyjskim, bo kwasek umykał prędko. Jogurtowy motyw jednak zostawał. Mieszał się ze słodyczą, jakbym miała do czynienia z jogurtem z ogromną ilością miodu.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa okazało się, że kwasek, który zniknął, rozkręcił soczystość. Do jogurtowej rześkości dołączyły słodziutkie, idealnie dojrzałe maliny i... chyba zrobił się z tego właśnie jogurt malinowy? Wszystko tak śmietankowo-łagodne, mleczne, że może raczej serek malinowy? Malinowo-truskawkowy?

Słodycz rosła, łącząc i miód, i orzechy, i owoce... Do tego pokusiła się o dobranie sobie przypraw - słodkich, ciepłych, też indyjskich... tych jednak czułam niewiele. Przede wszystkim mleczność. Pod koniec za to jogurt pokusił się o nieco wyrazistszy charakter. Czuć go wyraźnie, acz nie na pierwszym planie; i to jako dosłodzony, i z malinowym echem.

Posmak należał do "serkowo-jogurtowych" malin i orzechów nerkowca, wkomponowanych w jogurtowo-mleczną toń. Było słodko, ale nie za słodko, mimo że nuty miodu i "dziwnie słodkiego" mleka aż nieco drapały w gardle. Czułam również leciutkie ciepełko na języku... ale jakby nie od słodyczy, a od przypraw (?).

Całość w miarę mi smakowała, ale nie tak, jak myślałam. Przyznać muszę, że zszokowała tym indyjskim, a więc mocno mleczno-śmietankowym jogurtem. Takim delikatnym, słodkim, że w sumie aż mało jogurtowym, acz... niepodważalnie jogurtowym. Do tego nuty nerkowców i malin mi się spodobały. Jak dla mnie mogłoby być tylko mniej słodko i maślano ogółem. Wprawdzie poczucie słodyczy całościowo nie było tak wysokie, ale... no, wolałabym więcej jogurtowego kwasku i kakao. Konsystencja też niezbyt mi się podobała.
Wydaje mi się, że mimo niewielkiej zawartości kakao, całkiem nieźle czuć tu indyjskie pochodzenie (np. w Aruntam Sensory Chocolate 72% India czułam wiśnie i miód), jednak czekolada szybko mnie znudziła. Po zjedzeniu trochę więcej niż 1/4 tabliczki, oddałam Mamie. Jej przy pierwszym kęsie nie chwyciła - poskarżyła się, że czekolada się nie rozpuszcza, ale zasiadła do niej na spokojnie i "pozwoliła jej się rozpływać swobodnie". Wówczas pyknęło i efekt ją usatysfakcjonował. "Fajna, kwaskawa taka, ale rzeczywiście nie tak wyraźnie jogurtowa, a jak bardziej mleczna, ale z rześkim kwaskiem".


ocena: 7/10
cena: 35 zł (cena półkowa za 50 g)
kaloryczność: 617 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: tłuszcz kakaowy, nierafinowany cukier trzcinowy, miazga kakaowa, jogurt w proszku (18%), pełne mleko w proszku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.