wtorek, 20 grudnia 2022

(Halba) Coop Naturaplan 87 % Honduras Chocolat Noir bio ciemna z Hondurasu

Po wielu, wielu czekoladach otrzymanych od Halby, które okazały się kompletnie nie w moim typie, wreszcie przyszła pora na taką wyjątkowo w moim guście. Otóż uwielbiam nuty Hondurasu, a rzadko trafiam na czekolady stamtąd. Mało tego! Takie o satysfakcjonującej zawartości kakao wyższej niż 70 % to w ogóle jakieś białe kruki. O tak wysokiej jak tego dnia, w ogóle jeszcze nie jadłam.

(Halba) Coop Naturaplan 87 % Honduras Chocolat Noir bio to ciemna czekolada o zawartości 87 % kakao trinitario z Hondurasu.

Po otwarciu rozbrzmiała woń ziemi o szlachetnej cierpkości i soczystym charakterze. Odpowiadała też za gorzkość. Obok pojawiła się soczysta śliwka z nieco mroczniejszym charakterem mało słodkich powideł. Ogólnie jednak słodycz była wcale nie licha, a ewidentnie waniliowa. Owoce splotły ją jednak z kwaskiem i cierpkością. Oprócz śliwek czułam mnóstwo średnio dojrzałych jeżyn, czarnych, dość cierpkich winogron... Acz zarysowujących się na nieco łagodniejszym planie, stworzonym z pasty fistaszkowej o maślanej nucie... która to właśnie przejawiała lekką słodycz wanilii i z nią łączyła soczystość. Pod tym wszystkim, krył się jeszcze ciemny, wilgotny chleb na zakwasie z wyraźnym motywem sowicie przypieczonej skórki. Pełnił funkcję fundamentu (nie widać go, ale dom bez niego długo nie postoi; zdałam sobie z tego sprawę dopiero w trakcie degustacji).

Tabliczka łamała się z głośnym trzaskiem. Była twarda w masywny, jakby pełny sposób. Przekrój ponadto sugerował ziarnistość.
Rozpływała się powoli, bardzo gęsto-kremowo. Okazała się maślano-tłusta i zbita, jak nieco suchsza miazga 100% z orzechów. Taka jednak, którą zaraz rozrzedzono dodatkiem np. rzadkiego dżemu owocowego. Po chwili bowiem wyciskała się zewsząd soczystość. Zaś sama zwarta baza zdradzała lekką ziarnistość i pylistość. Znikała już trochę bardziej rzadkawo, mniej tłusto. Do końca jednak wydawała się bardzo pełna, esencjonalna.

W smaku pierwsza rozeszła się gorzkość ziemi. Zaraz jednak ziemia nieco złagodniała. Wilgotna, czarna ziemia ujawniła soczystość i... lżejszy, ogródkowo-działkowy klimat.

Pojawiły się delikatne, słodkie migdały pozbawione skórek. Dołączyła do nich maślaność i jeszcze trochę chwilowo złagodziła kompozycję. Nagle wpisała się w miazgę zrobioną w 100% z fistaszków. Ruszyły fistaszki jako pasta o bardzo delikatnym charakterze. Taka naturalnie słodka, złudnie waniliowa... Czy na pewno złudnie? Wanilia nagle pokazała się bardzo wyraźnie, dosładzając całość. Pobrzmiewała potem w zasadzie cały czas - czasem naprawdę leciutko, ale jednak.

Z boku za to dotarły do niej kwaskawo-cierpkie przebłyski owoców, z jeżynami na prowadzeniu. Pomyślałam o takich o różnym stopniu dojrzałości. Jakbym jadła je w pełni sezonu, acz trafiała a to na mniej dojrzałe, a to na bardzo dojrzałe, średnio... 

Owoce wspięły się na wyżyny, zbliżając się do pierwszego planu, ale nie zagłuszając innych nut. Do jeżyn dołączyły powidła śliwkowe - słodkie, ale charakterne i kwaskawe. Wyraźnie palone. Do tego trochę ciemnych, niemal czarnych i cierpkich winogron, śliwki węgierki trochę soczystsze, a więc świeże i surowe.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa podsyciła je soczysta cytryna, mieszająca się także z innymi kwaskami.

Paloność odnalazła się wtedy i w orzechowym wątku. Była jednak lekka. Najpierw w paście orzechowej wzbudziła lekką metaliczność, potem zasnuła ją cierpkawym dymem. Jakby pod jego osłoną, przywołała do siebie więcej ziemi. Znów zrobiło się gorzko, a ja czułam bardziej po prostu fistaszki, może trochę migdałów. Ziemistość wykazała się odwagą, a orzechowym kremom podszepnęła nutkę cierpkawego, surowego kakao w proszku. Jego specyficzny kwasek flirtował z cytryną.

Migdały zwróciły uwagę na chlebowy wątek w tle. Pomyślałam o wilgotnym, ciemnym żytnim chlebie na zakwasie. Wyobraziłam sobie jego kromkę z mocno przypieczoną skórką, posmarowaną masłem zwykłym (nie orzechowym) i ciemnym dżemem... Odrobinką dżemu/powideł, która jednak odważnie przypomniała też o słodyczy. Jego zakwasowość i wilgoć cudnie mieszały się z ziemią.

Właśnie do ziemi i zakwasu należał posmak. Było soczyście w ich obrębie, cierpkawo. Osłodziła je jednak wanilia, która na koniec wystrzeliła, pomagając sobie trochę łagodzącą wszystko nutą niemal maślanych kremów 100% z orzechów arachidowych; tych delikatnych, mało prażonych.

Całość bardzo mi smakowała. Ogrom ziemi, nuta ciemnego chleba na zakwasie, surowego kakao i charakterne, ciemne owoce przełożyły się na bardzo soczysty, wilgotny wątek, ale nie było bardzo owocowo czy rześko. Nawet dość ciężkawo - w pozytywnym sensie. Do tego pasta z fistaszków, migdały - zachwycające. Gorzko-kwaskawa, cierpka kompozycja okazała się jednak zaskakująco waniliowa. Może nie była bardzo słodka ogółem, ale jednak wolałabym nieco mniej tej wanilii (albo wcale), bo nie wydaje mi się, by to kakao jakoś szczególnie jej potrzebowało.

70% była intensywniejsza gdy chodzi o słodycz i gorzkość (oprócz ziemi była też kawowa), a dzisiaj prezentowana dosadniejsza w gorzkość i kwaśność. Nuty miały inne, bo słodycz podlinkowanej była waniliowo-karmelowa, a dzisiaj przedstawianej tylko waniliowa. Do tego "niższa, ale niekoniecznie", bo przez kontrastowe cierpko-kwaskawe motywy rzucała się na kubki smakowe. Bardzo ciekawie wyszła "zamiana" dymu i kawy 70 % na nuty surowego kakao 87%. I ta była też jakby bardziej maślana mimo wszystko, poziom charakterności / łagodności okazał się więc zbliżony. 


ocena: 9/10
kupiłam: halba.ch (dostałam)
cena: nie znam
kaloryczność: 652 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym

Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, surowy cukier trzcinowy, ziarna wanilii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.