piątek, 16 grudnia 2022

krem Primavika Active Orzechowe 100% Arachidowe

Jakoś na początku kwietnia podczas comiesięcznych zakupów z ojcem, jak zwykle ruszyłam w Auchanie do działu z kremami orzechowymi, by uzupełnić zapas (Sante) Auchan Peanut Paste Smooth 100 %, jednak... sklep chyba zrobił sobie ze mnie prima aprilisowy żart, bo była tylko wersja Crunchy. Takich Mama nie uznaje, a te masła mają być dla nas obu. Wzięłam słoik, który najbardziej wpadł mi w oko: zawartość nie wyglądała ani na specjalnie lejąco-oleistą, ani nie była zbyt ciemna, co mogłoby sugerować za mocne prażenie. Uprzedzam wszelkie pytania: recenzja została napisana w połowie kwietnia 2022.

Primavika Active Orzechowe 100% Arachidowe to pasta / masło orzechowe / pasta 100 % z orzeszków arachidowych prażonych.

Po otwarciu poczułam pełną moc fistaszków, podprażonych średnio. Pojawiło się skojarzenie ze  smarowidłem typu amerykańskiego, a więc "typowym peanut butter", ale nie było osamotnione. Jakby podprażone, złudnie lekko słonawe fistaszki wymieszać z samymi, łagodniejszymi i bardziej surowymi.

Olej prawie się nie wydzielił i nie było co zlewać. Częściowo i tak je jednak przemieszałyśmy jako tako.
Ja spotkałam się więc z kremem gęstawym, prawie gęstym. Ciągnął się w zwięzły sposób. Daleko mu do rzadkości czy lania się. Nie był też zbyt oleisty.
W trakcie jedzenia oleistość nieco na jaw wyszła, ale wciąż pozostawała minimalna. Pasta w ustach dziwnie ani specjalnie nie gęstniała, ani nie rzedła. Pozostawała zwięzła. Zalepiała na chwilę, po czym rozpuszczała się, odsłaniając mnóstwo drobinko-kawałków orzeszków. Dała się poznać jako tłusta i masywna w pozytywnym sensie. Nie była gładka, a z wyczuwalnymi i widocznymi drobinkami, kawałkami do gryzienia. Nadały całości chrupkości. Urozmaicającymi całość do tego stopnia, że pasty nie zaklasyfikowałabym do "smooth" (ale jednak do "crunchy" też nie). To też na tyle istotne wypełnienie całej masy, że nie nazwałabym tego swoim "efektem miazgowości" (czyli wyczuwalnymi po prostu niedomielonymi drobinkami, które jednak nie wymagają porządnego gryzienia). Kawałki ogółem zdrowo chrupały i skrzypiały, bo były i bardziej miękkie, i twardsze; bez skórek.
Im bliżej dna, tym zawartość oczywiście gęstsza, choć nieznacznie.

W smaku od początku krem był intensywnie fistaszkowy. Witał się prażonymi fistaszkami, zahaczającymi o masło orzechowe typu amerykańskiego - prażono-słodkawe, tylko że bez soli, po czym nieco łagodniało.

Prażoność słabła, ale fistaszkowość nie. Dała się poznać jako łagodna i niemal maślana. Okazała się naturalnie słodka w szokująco wysokim stopniu. W połowie rozpływania się porcji w ustach, kiedy to już bardzo dużo drobinek wyległo na język niemal osobno od pasty, otarła się o słodziuteńkość. Baza punktowo, chwilami wydawała się niemal miodowa. Prażony aspekt jednak nie zniknął. Częściowo podkręcały go kawałeczki orzeszków.

Z czasem poczułam aż pewną oleistość, roślinność. Niektóre drobinki dodawały aż pewnej fasolkowości, wyłapałam bardziej surową nutkę. Tę otaczała kremowa, niewiarygodna słodycz.

Gdy baza zniknęła, a ja zaczęłam gryźć kawałki i drobinki, wróciło mocniejsze prażenie. Choć nie wszystkie wydawały się prażone tak samo mocno, to jednak kawałki były jakby wytrawniejsze i w porywach gorzkawe. Gorzko-przeprażone, gorzkawe po prostu, a niektóre delikatne i zwyczajnie fistaszkowe. Skórek nie uświadczyłam.

Po zniknięciu pasty z ust zaś arachidowość zaszczyciła mnie nieco mocniejszym prażeniem. Splotła je z maślano-oleistą słodyczą, znów - chyba przez kontrast - aż nienaturalnie słodziusią.

Pastę uważam za "może być". Ogólnie była średnio prażona, jednak zaplątało się w niej sporo za mocno wyprażonych orzeszków. I chyba ogółem gorszych sztuk, które poszły "na kawałki"? Gorzkawe wtrącenia mi tam przeszkadzały, bo w dodatku rozkręciły słodycz, że aż wydawała się nienaturalna. O ile zachwyca mnie naturalna słodycz np. pasty nerkowcowo-kokosowej Orzechowni (Rafaelka), tak do fistaszków mi po prostu nie pasuje (słodycz i kontrastowa gorzkość nie współpracowały).
Podobnie taka struktura do mnie nie przemawia. Wolę, jak pasta jest albo gładka (choć z efektem "miazgowości"), albo ewidentnie chrupiąca, a więc z porządnymi kawałkami, a nie kawałko-drobinkami.
Krem odebrałam jako np. robioną nieco w pośpiechu (chodzi mi o te gorzkawe pstryczki, przeprażanie miejscowe) i słodszą wersję Basia Basia Krem orzechowy naturalny Orzechy ziemne + nic więcej. Podlinkowana wyszła znacznie atrakcyjniej.
Mamie nie smakowała, bo też jej przeszkadzała ta "dziwnie za wysoka słodycz", a w dodatku z każdym kolejnym śniadaniem czuła coraz większe, kontrastowe zgrzyty między tą właśnie słodyczą a goryczką: "rzeczywiście, w nim też są jakby takie punkty czy kawałki gorzkie, tak obok tej słodyczy nieprzyjemne. Paskudne, ale jakoś zmęczyłam". Zdarzyło jej się jeść to masło orzechowe z bułeczkami mlecznymi (z Kauflandu), co podsumowała, że wtedy: "i te kiepskie bułeczki, i masło orzechowe zyskują".


ocena: 7/10
kupiłam: Auchan
cena: 12,35 zł (za 470g)
kaloryczność: 580 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: prażone orzechy arachidowe 100%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.