wtorek, 13 grudnia 2022

Alpia Veggie Love Karotte & Mandel mleczna z kremem jogurtowym i mlecznym marchewkowo-migdałowym

Ojcu zdarza się kupować mi słodkości (czekolady i kremy), które to on uzna za ciekawe. Oczywiście czasem z moimi sugestiami, czasem np. pytając, który smak chcę itd. Zdarza się, że tak jak w przypadku dzisiaj przedstawianej czekolady, to jego zaciekawi przede wszystkim i wtedy pyta, czy i ja chcę ("Sobie spróbujesz i resztę dla mnie oddasz" - mawia). W jego odczuciu taka czekolada marchewkowa to prawdziwe dziwowisko. Sam lubi i często piecze ciasto marchewkowe, na które kiedyś wspólnie opracowaliśmy przepis, inspirując się internetem i narzucając moje upodobania. Na przestrzeni lat ja zrobiłam się nieciastowa i mnie ono już nie kręci, on więc pozwolił sobie na modyfikacje pod niego (bo np. dla niego "im bardziej słodko, tym lepiej", "nie będzie się wydziwiać" i tak np. odrobina ananasa została zastąpiona puszkowcem; lubi tłusto itd.). Co do tej czekolady miałam złe przeczucia, bo nawet nie łudziłam się, że wyjdzie podobnie do Lindta Carrot Cake.
Patrząc na nazwę tabliczki, wystraszyłam się, że w dodatku jest wegańska, ale nie. Rozszyfrowanie, o co chodziło zajęło mi sporo czasu. Najpierw zastanawiałam, się czy chodziło, że wegetariańska? Tu jednak aż zmarszczyłam czoło - bo niby dlaczego zwykła czekolada miałaby nie być wegetariańska? Dopiero na krótko przed degustacją mnie oświeciło, że "veggie" to pewnie skrót od "vegetables", a więc chodziło o warzywa! Taak, wpadłam na to, bo podejrzałam w internecie, że to w zasadzie cała seria (są też z burakiem i szpinakiem).
A sprawdzając recenzję, z ciekawości wyszukałam producenta. Należy do koncernu Stollwerck, mającego m.in. Sartotti, Alprose czy Chocolat Jacques.


Alpia Veggie Love Karotte & Mandel to mleczna czekolada o zawartości 30 % kakao nadziewana (10%) kremem jogurtowym oraz (35%) mlecznym z kawałkami marchewkowymi (granulatem) i siekanymi migdałami.

Po otwarciu poczułam soczyście-kwaskawy zapach jogurtu i... soczysty po prostu, "jakby owocowy?". Jogurt zahaczał o skwaśniałe mleko, a w dodatku czuć obok niego margarynę, acz był niepodważalnie jogurtowy. Drugi wątek natomiast już mniej jednoznaczny, na pewno czuć motyw słodkich, gęstych soków marchwiowych, ale jakby nieco podkręconych cytryną. Całość wyszła też cukrowo słodko i nieco słodko w sposób "dziecięcy". Chwilami zdarzyło mi się pomyśleć o zacukrzonych jogurto-serkach, zestawionymi z ewidentnie sokiem marchwiowym (zaskoczyła mnie jego jednoznaczność). Po przełamaniu wyraźnie poczułam lekką migdałowo-orzechowawość w tle. 

W dotyku tabliczka zdradzała tłustą ulepkowatość, acz była masywna, konkretna. Nie znaczy to, że przy łamaniu trzaskała! Była zwarta i na tym koniec. Nadzienie ciekawie skonstruowano. Po środku na każdej kostki była biała grudka jakby mlecznego, białego kremu. Wyglądał na mazisty, a jednocześnie proszkowy. Umieszczono je na nadzieniu / wśród nadzienia marchewkowego (czasem podchodziło pod białe, czasem było na brzegach). Było tłusto-margarynowe i proszkowe, pełne drobinek marchewkowych, które częściowo się rozpuszczały, aż zostały kropeczki... wielkości np. ziarenek wanilii. Mikroskopijne! Znalazło się w nim trochę małych i mikroskopijnych kawałków migdałów i chyba orzechów. Bez skórek; stanowiły element tak marginalny, że trudno je rozpoznać.
W ustach czekolada rozpływała się dość szybko, gęsto i tłusto, zaklejając przy tym. Odsłaniała rzadsze od niej, acz spójne z nią, plastyczne wnętrze.
Nadzienie białe także było tłuste, ale w o wiele bardziej oleisty sposób i do tego proszkowe. W ustach wydawało się, że wypełniały je grudkowate drobinki i małe kawałki migdałów oraz orzechów (chyba). 
Jednak po prostu drugie nadzienie mieszało się z pierwszym, podlepiając się pod nie.
Marchwiowe nie wyzbyło się tłustości i proszkowości, nie było gładkie też w nieco inny sposób. Było w nim coś... przemielono-marcepanowego, jakby nawet z elementem zmielonych wiórków kokosowych (piszę tylko o strukturze).
Kawałki migdałów okazały się twardawe i nijakie.

W smaku czekolada uderzyła cukrem i mlekiem, które potem chwilami zalatywało mlekiem w proszku. Nuty te zacieśniła odrobinka masła i waniliowo-wanilinowej nuty. Sama czekolada wydała mi się mocno przeciętna i przesłodzona.

Nadzienie szybko ujawniło się jako cukrowo-margarynowy splot. Przodowała margaryna, po nim delikatne, słodkie mleko, a za nim ruszało jeszcze więcej mdłej tłuszczowości... oleiście-margarynowo-nieokreślonej. Mieszało się to z wysoką, drapiącą w gardle cukrowością. Nadzienie jogurtowe z czasem pokusiło się o lekki kwasek, dzięki któremu po paru chwilach przybrało wyraźnie jogurtowy charakter.

Nadzienie marchwiowe samo w sobie było niestety jeszcze bardziej czysto margarynowo-cukrowe. Miało lekko soczystą, też słodką nutę. Pojawiła się myśl o gęstych sokach marchwiowych, jednak nie była solidnie ugruntowana... Marchewka jakoś tam się zaplątała, chwilami sok marchwiowy podkreślała sama czekoladami, ale przez większość czasu chowała się w bardziej cukrowo-margarynowej toni. 

Maślano-tłuszczowe nuty zakropione kwaskiem też nie pomagały. Jogurtowa część podsycała jedynie soczystość soku, ale niekoniecznie samą marchwiowość.

Wyłaniające się drobinki migdałów nic nie wniosły, a dopiero porozgryzane na koniec lekką "orzechowawość", były niejednoznaczne i w zasadzie mogły być delikatno-mdłym, dowolnym orzechem.

Czekolada na sam koniec, chyba po orzechowo-marcepanowawej (ale nie marcepanowej) chwili, wydała mi się nieco bardziej czekoladowo-orzechowa, a nie tak czysto cukrowa, ale wciąż nie mam za co jej chwalić.

Po zjedzeniu został posmak cukru (także drapanie w gardle) i niesmak aromatów, kiepskiego tłuszczu, cukierkowy motyw. Czułam orzechy i echo kwaskawego jogurtu, ale wtłoczone w margarynowo-cukrową toń. Soku marchwiowego o dziwo też dało się doszukać, ale z trudem.

Czekolada była spodziewanie kiepska. Mimo że jogurt i marchewkę czuć, to słabo. Wyraźnie za to wyeksponowała się powalająca cukrowość i tania oleistość, tłuszcze. Migdały się nie wykazały. W całości była za to złudnie marcepanowa nuta. Może nie byłaby zła, gdyby nie to, że niezbyt pasowała do chociażby kwasku (który nie był tylko jogurtowy). 1,5 kostki i już trzymała się mnie myśl: "zabierzcie to ode mnie"; nie na moje nerwy.
Ocena wydaje mi się w miarę obiektywna, bo gdybym miała bardzo subiektywnie ocenić, musiałabym dodać ujemną skalę. Dawno czegoś tak okropnego nie miałam w ustach. Mama zgodziła się, że "to okropne" i większość powędrowała do ojca (zgodnie z przeczuciem).


ocena: 2/10
kupiłam: dostałam (ojciec kupił)
cena: nie znam
kaloryczność: 560 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, tłuszcze roślinne (palmowy, z ziaren palmowych, shea), tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, koncentrat soku z marchwi (1,4%), masło klarowane, odtłuszczony jogurt w proszku (1%) , migdały (0,8%), śmietanka w proszku, lecytyny sojowe, orzechy laskowe, sól, aromat naturalny, ekstrakt barwiący z rzodkiewek, naturalny aromat cytrynowy, naturalny aromat waniliowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.