wtorek, 25 kwietnia 2023

Eko Gram The Real Creamed Coconut

Kocham pasty 100% z orzechów - mój sposób na nie to jedzenie po prostu łyżeczką. Nakładam do specjalnej miseczki, końcówkę już ze słoika i oglądam ulubione filmy (w kółko te same). Po prostu uwielbiam takie łyżeczkowanie, cały ten proces. Pasty 100% z kokosa widuję ostatnio coraz częściej, ale nie sądziłam nigdy, by akurat one nadawały się do czegoś takiego. Tym bardziej, że moją pierwszą i dotąd jedyną wspominam niezbyt miło. Basia Basia Manna kokosowa Kokos + nic więcej nie podeszła mi. A jednak po pewnym czasie w głowie pojawiła mi się myśl, że może trafiłam na kiepską pastę kokosową. Może to po prostu fakt, że wiele propozycji tej marki do mnie nie przemawia. Ewentualnie też to, że po prostu to była tak dziwna nowość dla mnie, że "coś nie pykło". Kokosowi postanowiłam więc dać jeszcze jedną szansę, innej marki. Kremowi, o którym czytałam pozytywne teksty.

Eko Gram The Real Creamed Coconut to w 100 % zmielony miąższ orzecha kokosowego; firmy Michał Pelc Anagram.

Po otwarciu poczułam delikatny, ale bardzo przejrzysty zapach kokosa. Dominował przede wszystkim kokos wiórkowy, acz pojawiło się też skojarzenie z dobrymi białymi czekoladami z kokosem, ewentualnie pralinkami kokosowo-czekoladowymi najwyższej klasy. Gdy wąchałam wersję suchszo-stałą, krem zalatywał trochę olejem kokosowym. Po ogrzaniu ta nuta była prawie nie do wyłapania, a całość wydawała się bardziej... słodko-maślana? 

Kremy z kokosa są czułe na temperaturę, ale trzymany w chłodnym jesienią mieszkaniu ten krem był po wyjęciu z szafki i otwarciu twardy i bardzo zbity. Wyglądał na suchy, z miejscami wydzielającym się trochę olejem. W starciu z łyżką sprawiał wrażenie kruchego, ubitego tłuszczu.

Gdy z trudem wygrzebałam porcję, jaką miałam zjeść do miseczki, postawiłam ją na szklance z wrzątkiem, by ją ogrzać. Stała tak nie więcej niż 2 minuty. Dzięki temu zmieniła się w gęstą, ale już miękkawą i nieco ciągnącą masę. Końcówce z kolei zgotowałam krótką kąpiel wodną. Dzięki niej też przybrała miękką, tłusto-kremową formę. Zrobiła się wręcz nieco ciągnąco-lejąca. (Podgrzałam dopiero końcówkę, którą miałam kończyć ze słoika, bo za nic nie naraziłabym jedzenia na kilkukrotne zmienianie jego temperatury, czyli podgrzewanie, i tym samym formy.)
Wreszcie był to krem - szokująco leciutki, mimo że wciąż lekko tłusty. W zasadzie... ta tłustość jakoś się schowała, udawała, że nie istnieje. Krem był niczym wilgotnie-tłustawy puszek, mousse. Chwilami nieco lepkawy. Wciąż jednak zachował pewną masywność, sytość. Doszukałam się w nim też jakby drobnej śliskości, mimo że dał się poznać jako proszkowo-pylisty. Okazał się pełen zmielonych na drobno wiórków kokosowych oraz rozpuszczających się, malutkich grudek, które też wiórki udawały. Kojarzyło się to trochę z bardziej chrzęszczącą (trochę jak chałwa?) kaszą manną z lekko proszkowym efektem.
Gdy jadłam, chmurkowa masa dość szybko rozpływała się w ustach, zdradzając lekką oleistość. Otłuszczała nią usta, ale nie przytłaczała. Nie była ciężka. Pozostawiała po sobie drobinki i trochę większych kawałków wiórków o niemal twardo-soczystej, trzeszczącej strukturze. Wydały mi się aż zaskakująco świeże (nie zawilgocone czy coś).

W smaku dosłownie przez pierwszy ułamek sekundy krem wydał mi się trochę mdły. Pojawiła się zgłuszona, nieśmiała słodycz. Wiązała się z nieco chłodnym, złudnie słodzikowym efektem. Pomyślałam przy niej o rześkim cukrze kokosowym, a raczej właśnie tym jego efekcie. Gdy próbowałam wersję o twardej konsystencji, z łatwością wyczułam tu olej kokosowy, jednak w przypadku kremowej, był on ledwo uchwytny. Tak czy inaczej zaraz słodycz znacząco wzrosła. Była w pełni, aż zaskakująco kokosowa. Czysto kokosowa.

Mignął mi orzech kokosowy i nutka słodkich, delikatnych migdałów. Zasugerowały wytrawność, ale odeszła na tyły. Przodowała słodycz.

Słodycz miała uroczy charakter, a przy tym czysto naturalne pochodzenie. Połączyła w sobie smak kokosa typowo wiórkowego, który przełożył się na skojarzenie z białą czekoladą z wiórkami, ze smakiem śmietankowo-maślanego kremu.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach wyobraziłam sobie kokosowe pralinki nadziane kokosowo-maślanym, śmietankowym kremem. Krył lekko orzechowo-migdałową nutkę, sam w sobie kokos dał się poznać właśnie jako taki z orzechową naleciałością. Zrobiło się bardzo mlecznie-śmietankowo... w zasadzie niemal mleczniusio-słodziusio. Pasta ta mogła by być jakaś zdrową, szlachetną wariacją na temat Raffaello, acz tak bezpośrednio z nimi się nie kojarzyła. Prędzej może z idealizowaną wersją Princessy? To słodycz o wiele głębsza, choć... raz po raz mdławo-oleista nutka się wyłaniała. Nie była zbyt istotna.

Wersja kremowa wydała mi się lekko słodsza od twardej. Słodycz w pewnym momencie dosłownie zagrzmiała, zbliżyła się do poziomu przesady, ale zatrzymała się tuż przed granicą. Z czasem, gdy więcej kremu zniknęło, a na język wyraźnie wyległy drobinki wiórków, okazały się mocą napędową kokosa. Tym razem już bardziej wiórkowego. Czyli w zasadzie wciąż słodkiego, ale w charakterniejszy sposób.

Po zjedzeniu został posmak bezkreśnie kokosowy, i to na różne sposoby. Słodziutko mleczny kokos mieszał się z kokosem wiórkowym. Ujawnił się jednak także goryczkowaty olej kokosowy.
Czułam się nieco zatłuszczona, ale tragedii nie było. Gdy się przesadzi z ilością, potrafi nieco zmulić. 

Krem wydał mi się dobry do tego stopnia, że nie wyobrażam sobie, jak w zasadzie miałaby wyglądać lepsza pasta 100% z kokosa. Świetnie wyważył, że tak powiem, wszystkie rodzaje kokosowości. Jednocześnie nie rozkochał mnie w sobie, bo... chwilami wydawał się osobliwy. Można jednak się w to wkręcić. Nie często jednak. Obłędnie kokosowy, wyraźnie i w pełni naturalnie słodki. Bardzo kremowy wydźwięk wraz z konsystencją "lekkawego" (dziwnie lekko-ciężkiego?) kremu z mnóstwem zacnych wiórków sprawiły, a także chowająca się tłustość kupiły mnie w pewnym sensie.
Na pewno był lepszy od bardziej tłuszczowej Basia Basia Manny kokosowej Kokos + nic więcej.


ocena: 9/10
kupiłam: Rossmann
cena: 12,99 zł (za 250g; promocja)
kaloryczność: 610 kcal / 100 g
czy kupię znów: możliwe

Skład: 100% miąższ kokosa

3 komentarze:

  1. Jeśli pewne doznania czystej pasty są według Ciebie zbyt intensywne (tłustość i słodycz) to może w połączeniu np. z jogurtem byłoby lepiej?

    Próbowałaś może pasty kokosowej z krukam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepadam za łączeniem past z jogurtami, wolę je jeść same. Jem je jako słodkie desery, nie krytykuję zbytnio ich słodyczy. Naturalną słodycz czy tłustość past 100% bardziej po prostu opisuję. Jakaś może być mi nieco za słodka względem innych czy z racji tego, na co się nastawiłam, ale nie czuję potrzeby neutralizowania właśnie np. jogurtem ich naturalnych cech.

      Usuń
    2. Za radę więc dziękuję, ale nie skorzystam.

      A Krukam nie próbowałam. Może kiedyś to zmienię, bo ostatnio zachwyciła mnie ich pasta fistaszkowa z kokosem.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.