wtorek, 4 sierpnia 2015

Heidi Winter Delight Tiramisu mleczna z nadzieniem tiramisu i kawą

Czy tylko ja, słysząc "tiramisu" od razu prawie rzeczywiście czuję, smak sera mascarpone, biszkoptu, zwieńczonych przez gorzką kawę i z alkoholowym kopem? Lubię ten deser, może nie jem go zbyt często, ani nawet od czasu do czasu, ale jednak wydaje mi się, że wiem, jak dobre tiramisu powinno smakować. Jedliście kiedyś? Albo chociaż próbowaliście te desery w plastikowych pudełeczkach z marketów? Nie mówię tu o ciastach typu tiramisu, ani o rzeczach "o smaku", tylko o najprawdziwszym tiramisu. Jestem bardzo ciekawa Waszych wrażeń, bo sama dużego doświadczenia nie mam, a wielkiego znawcy nie mam zamiaru udawać.
Tak czy inaczej, ostatnio zauważyłam szał na produkty w dwóch smakach: creme brulee i tiramisu. Nie wariuję na ich punkcie, ale też nie wykluczam, że mogą mi posmakować. 

Ostatnio na blogu pojawiła się czekolada Heidi Creme Brulee i wydała mi się naprawdę smaczna, więc nie musiało minąć wiele, żebym sięgnęła i po drugą, czyli 110-gramową Heidi Winter Delight Tiramisu (tak, wiem, że jest lato), czekoladę mleczną z nadzieniem tiramisu i kawą. Prześledziłam najpierw skład... hm, "nadzienie tiramisu" nie mówi zbyt wiele, a jedyną rzeczą, jaka może za smak tiramisu odpowiadać jest chyba "aromat tiramisu", więc dalej nie wiem, co konkretnie. Ani serka, ani alkoholu, ani nawet biszkoptów. Prawda, znalazło się 1,5 % herbatników i 0,5% kawy mielonej, ale nie wróżyło to nic dobrego. 

Rozerwałam tekturową część opakowania, rozerwałam sreberko. Pierwsze, co poczułam, to intensywny, kawowy zapach, przeplatający się ze słodką czekoladą. Mniam! Pociągnęłam nosem i... poczułam się, jakbym została uderzona w twarz. Nie wiem, czym zostało spowodowane pierwsze wrażenie, bo w tym momencie czułam kawowy zapach, owszem, ale nie była to kawa, a właśnie zapach kawowy. Jak często bywa w produktach kawowych i to z tej średniej półki. Nie było źle, muszę przyznać, ale najlepiej też nie. 

Łamiąc czekoladę natknęłam się na kolejny minus. Była dość miękka. Nie, że się topiła od razu, a po prostu jakaś taka mizerna. Niby wiem, że Heidi ma po prostu cienkie czekolady, ale ta wyglądała jakby miała się zaraz wygiąć w pół. Nie zrobiła tego, ale odniosłam takie dziwaczne wrażenie. 
Przyznam, że byłam trochę tym wszystkim zdezorientowana, aż do momentu włożenia kostki do ust. 

Gdy tłustawa czekolada mleczna zaczęła się rozpuszczać, zdezorientowanie minęło - osiągnięto status quo. Jakość typowa dla Heidi. Nie jest to czekolada najwyższych lotów, ale niesmaczna nie jest. Czuć tu porządną mleczność, jest słodka, ale jeszcze nie przesłodzona (aczkolwiek mało jej brakuje), a tle... za górami, za lasami... zaznacza się odrobinka kakaowej nuty. Tłustość jest, ale nie przeszkadza specjalnie, mimo, że także do najlepszych nie należy.

Może nie ma w niej głębi, ale smakowała mi. Gładka, niezbyt kremowa, prosta i dobra czekolada, która po chwili zaczęła odsłaniać nowe nuty smakowe, czyli nadzienie.

Pojawiła się tutaj fala słodyczy i już od pierwszej kostki wydała mi się przesłodzona. Tłustość nieumiejętnie próbowała ukryć się za cukrem, jednak i tak nieco mnie drażniła. Niby nie była to margaryna, ale coś kiepskiego.

Lekko kawowy smak który najpierw łączył się z czekoladą i wtedy jeszcze był całkiem znośny, rósł w siłę. Coraz bardziej przypominał mi napoje mleczne kawowe, z mniej niż 1 % kawy. Był sztuczny, i typowo "o smaku kawowym". Tiramisu? Nie wyczułam wcale, aczkolwiek nie wiem, co właściwie miałabym czuć. Ser, którego nie ma? Alkohol? Skąd? Nadzienie zaczęło wypełniać całe usta, a wraz z tym, jak czekolada znikała, było coraz gorzej.

Natrafiłam na jakieś drobinki. "Cukier?!" - pomyślałam z przerażeniem i rozgryzłam je, ale... wtedy przez to wszystko przebił się gorzkawy smak kawy. Tak, to była kawa mielona, która zdecydowanie na dobre wyszła tej czekoladzie. 
Raz i drugi schrupałam jeszcze coś, czego smaku kompletnie nie było czuć. Zakładam, że to te herbatniki, które kompletnie utonęły w słodkości i pseudo-kawowym smaku. 
Przy tych dodatkach, nadzienie wydało się bardziej znośne. 

Reasumując, nie była to totalnie obrzydliwa czekolada, miała jakieś tam zalety. Niestety, wad znalazło się o wiele więcej. Była za słodka, oczywiście nie zjadłam jej całej na raz - nawet w towarzystwie kawy. Tłustawość była przesadna, ale gdyby to był jedyny minus, mogłabym wybaczyć. Sama czekolada była w porządku, drobinki - także na plus, ale ten smak nadzienia... pozostaje dla mnie zagadką. Ani to tiramisu, ani to prawdziwa kawa. Taki ulepek o smaku kawy. Nie wiem, może komuś posmakuje, dla mnie... tak niespecjalnie.


ocena: 6/10
kupiłam: Alma
cena: 5.99 zł (za 110 g, chyba jakaś promocja była)
kaloryczność: 551 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, nieutwardzony olej palmowy, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, masa kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, herbatniki (1,5%: mąka, cukier, jaja, skrobia ziemniaczana, odtłuszczone mleko w proszku, mono i duoglicerydy kwasów tłuszczowych, stabilizator: sorbitol, substancje spulchniające: difosforan duosodowy, wodorowęglan sodu, wanilina), lecytyna sojowa, kawa mielona (0,5%), aromaty: naturalny ekstrakt z wanilii, tiramisu
Zawartość kakao: 30 %; zawartość mleka: 18 %

25 komentarzy:

  1. Też nie jadłam nigdy prawdziwego, dobrego tiramisu. Chociaż nie - raz. Ale niezbyt dobrze pamiętam ten smak. Chyba czas się wybrać do super restauracji i spróbować tego deseru (tak samo jak Creme Brulee).

    Czekolada i ciekawi mnie i obrzydza. Z jednej strony bardzo fajna - świetne połączenie smaków, poza tym u mnie sama ciekawość czekolad Heidi. Z drugiej tłustość, te śmieszne bezsmakowe herbatniki. Czekolada zagadka, rzec można :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie jakoś nie ciągnie mimo wszystko do próbowania tych deserów. :P

      Czekolada zagadka z niemiłą niespodzianką.

      Usuń
  2. Nie jadłam prawdziwego Tiramisu. Wprawdzie przymierzam się do własnoręcznego zrobienia tego deseru, ale tak szybko to nie nastąi.
    Jakbym zobaczyła tą tabliczkę w sklepie, to pewnie i tak bym jej nie kupiła, Wzięłabym najpewniej creme brulee. Kawę lubię, jak najbardziej, ale jakoś mam złe skojarzenia z czekoladami o smaku tiramisu

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak naprawdę to ja nadal jestem na etapie poszukiwania tiramisu idealnego. Moim zdaniem, żaden produkt typu czekolada czy deser kubeczkowy nawet nie stał koło tiramisu. Kilka razy zdarzyło mi się zjeść przyzwoite tiramisu ale wydaje mi się, że to jeszcze nie było to.

    OdpowiedzUsuń
  4. W momencie, jak się na nią zdecydowałam, wyszła z obiegu, hihi. Ale w sumie nie żałuję, Basia też wyraziła w stosunku do niej średni entuzjazm.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uf, dobre, że nie kupiłam! Cena nie jest niska, a tak słabej i przeciętnej czekolady to nie chcę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, jakieś 3 zł za nią byłoby w porządku.

      Usuń
  6. Ja nigdy ani tiramisu ani creme brulee nie próbowałam.
    Takiej Heidi u mnie nie widziałam jeszcze nigdzie *.* Ale jakoś nie kusi. Nie lubię miękkich czekolad. Chociaż kuszą te drobinki kawy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, z kawałkami kawy to można o wiele lepsze czekolady dorwać. ;P

      Usuń
  7. Może jakiemuś miłośnikowi kawy jednak zasmakuje. U nas ze względu właśnie na dodatek kawy jest na straconej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie jadłam takiego prawdziwego tiramisu, takiego naprawdę kropka w kropkę według oryginalnego przepisu. Owszem jadało się takie desery to tu to tam czy domowe wariacje na ich temat w gościach aczkolwiek czuję, że do prawdziwego mają się nijak. Stąd ciężko mi ocenić - lubię owszem. Jednak oczekuję zawsze czegoś więcej. :-) Jako, że kawa to moje uzależnienie to wiadomo, że mi musi smakować. :D Tą czekoladę chętnie bym spróbowała - heidi nie jadłam nigdy więc chętnie się przekonam na jakim poziomie jest sama czekolada. Nadzienie natomiast hmm może być całkiem przyjemne skoro kawowe choć i Ciebie nie zachwyciło. Fajne te drobinki kawy, to zawsze na plus takie drobiazgi. Mi akurat, że nie jest twarda odpowiada, bo wolę miękkie, szybko rozpuszczające się w buzi. Powiem Ci, że jestem zachęcona mimo, że wyszło bez większego szału. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem dlaczego, ale bardzo podoba mi się środek tej czekolady. Samego tiramisu jednak od maleńkiej istotki - nie lubię. Kiedy byłam mała bardzo nie podobał mi się zapach kawy. Rodzina zajadała się tiramisu, a ja siedziałam z założonymi rączkami, delikatnie kręcąc nosem, ciasta oczywiście nie tknęłam. :) Chociaż mając 6 lat i przygotowując ciastka dla rodziców zawsze dodawałam trochę kawy, (przecież lubili!), prawdopodobnie byłyby to całkiem dobre ciastka, gdyby nie to, że w masie wylądowała również przyprawa do gyrosa, cynamon i wszelkie inne przyprawy obecne w domu. Ale jaka byłam z siebie zadowolona, kiedy rodzice mówili ,,Mmmm, pyszne". Po latach przyznali się, że ledwo to zjedli. :) Być może teraz, kiedy zapach kawy zupełnie mi nie przeszkadza, bo i sama ją piję, miałabym inne odczucia, ale póki co, nie spróbuję. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj słabo to widzę już po Twojej recenzji sądziłam,że będzie mocniej kawowa bo to o to chodzi w takiej czekoladzie:( . Szkoda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A reszta składników tiramisu? Też im gdzieś uciekła! :(

      Usuń
    2. Kobietko ja już nawet nie marzyła bym tu o mascarpone czy likierze amarretto,ale o większej ilości kawy już tak:)

      Usuń
    3. Taak, w takiej czekoladzie to chociaż kawą człowiek chciałby się zadowolić.

      Usuń
  11. No to nieźle. Środek wygląda lepiej niż u Wedla a i tak nie ratuje tabliczki. Chociaż... 6/10 to nie 3/10. Jest progres :D

    OdpowiedzUsuń
  12. czesto spotykam jeszcze smak brownie, serniczkowy i szarlotki. Czekam na smak makowy, babki piaskowej albo ciasta marchewkowego :'D

    co do tiramisu to jadłam kiedyś we Włoszech <3 pomimo ze nie lubie alkoholu w deserach tu zawsze robilam wyjatek. Tiramisu bez Amaretto jest takie niekompletne :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, te wszystkie produkty udające tiramisu nawet się nie umywają.

      Tak, smak babki piaskowej to byłoby coś!

      Usuń
  13. http://theobrominum-overdose.blogspot.com/2015/02/heidi-winter-delight-tiramisu-mleczna-z.html O tak, w tej czekoladzie zdecydowanie COŚ nie pasowało... Rozwodnione kiepskie kawowe lody, cappuccino z paczki, taniość. Powolna droga na dno - Walnut Brownie było wszak jeszcze gorsze, dla nas wręcz ohydne. Dlatego też letnich limitek nadziewanych nie wypróbuję... Bojkotuję brak SummerVenture :(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to mam szczęście, że tej z brownie w ogóle nie było, jak te dwie kupowałam.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.