sobota, 8 sierpnia 2015

Lindt Hello, My Name is Mango-Lassi mleczna z nadzieniem jogurtowym z mango

Są takie rodzaje czekolad, na które akurat muszę mieć ochotę. Weźmy jako przykład czekolady owocowe. Czasami nie ma bata, żebym jakąś chociaż tknęła. Innym razem wariuję na ich punkcie. Sama nie wiem od czego to zależy, ale przyjęłam to jako fakt oczywisty. 
Po prostu każda czekolada musi swoje przeleżeć w mojej szufladzie ze słodyczami, aż nadejdzie jej czas. 
Pewnego upalnego dnia zrobiłam sobie mango lassi na maślance (pomysł z bloga Izabeli)  i takim wariantem byłam po prostu oczarowana. Następnego dnia również było gorąco i intensywnie myślałam, co by tu "wziąć pod lupę". Wtedy jakoś pomyślałam, że właściwie mogłabym raz jeszcze zaserwować sobie mango lassi, jednak tym razem w trochę innym wydaniu.

Podeszłam do szuflady i wyjęłam z niej letnią limitkę z niemieckiego rynku Lindt Hello, My Name is Mango-Lassi, czyli czekoladę mleczną z jogurtowym nadzieniem z mango. 
Delikatnie otwierając tekturową "kopertę" już nie mogłam się doczekać. Z uroczego opakowania wyjęłam żółte sreberko, skrywające tabliczkę, która w ciągu kolejnych sekund znalazła się w moich rękach. Każda kostka ma urocze "grawery", które wydawały się krzyczeć: "zjedz mnie!". I od której by tu kostki zacząć? 

Pierwsza spora, a więc bogato nadziana, kostka wylądowała w moich ustach. 
Czekolada mleczna zaczęła się rozpuszczać kremowo z dozą delikatnej, przyjemnej, tłustawości. W pierwszym momencie wydała mi się nieco mniej słodka, od zwykłej mlecznej lindt'owskiej czekolady. Zarówno smak mleka, jak i kakao były wyraźnie wyczuwalne. Słodycz w końcu jednak także zaczęła się odzywać, ale wzbogacona o owocową, lekko kwaśną nutę. Było to jakby niedojrzałe mango. Wierzchnia warstwa rozpuszczała się dość długo, ze względu na solidną grubość, jednak od pewnego momentu czekoladowy smak był spychany na bok.

Pałeczkę przejęło nadzienie. Początkowo jego konsystencja wydała mi się podobna do czekolady, jednak po chwili zorientowałam się, że jest delikatnie proszkowate, albo nawet... z malutkimi, mikroskopijnymi wręcz, cząsteczkami. Tak samo było ze smakiem: w pierwszym momencie myślałam, że jest ono słodsze od czekolady, potem jednak kwaśny smak powoli rozszedł się w ustach. Był jogurtowy, lekko owocowy i orzeźwiający.

Kiedy jeszcze odrobina czekolady to wszystko podkreślała - było cudownie. Potem jednak, jej warstwa zniknęła, a doszedł cytrynowy kwasek, który wydał mi się jakiś dziwnie sztuczny. Nasilił się, a jogurtowe nuty i słodycz wraz z nim. W tym momencie zrobiło się dość dziwnie, bo było zarazem bardzo kwaśno i bardzo słodko.

Przy tych maciupeńkich drobinkach nasilał się naturalnie owocowy posmak. Był strasznie przytłumiony, jednak nie pozostawiał żadnych wątpliwości: to mango.

Gdy grudka nadzienia robiła się w ustach coraz mniejsza, wydało mi się ono, mało, że orzeźwiające, to w dodatku soczyste. Wyraźnie czułam, mimo, że był bardzo delikatny, posmak świeżego, lekko niedojrzałego mango. Nic dziwnego, skoro proszek z mango to jedynie 1 %.
Kiedy jadłam kostka po kostce, do głowy przyszły mi dwie rzeczy: ta czekolada jest świeżo-orzeźwiająca i naprawdę przyjemnie owocowa - chwilami, a chwilami sztucznawa, za słodka i za kwaśna jednocześnie. Przy każdej kostce miałam podobne uczucie. 
Nie ukrywam, że mnie rozczarowała. Nie na tyle jednak, bym mogła ją całkowicie zjechać. W zasadzie... była całkiem smaczna, ale od Lindt'a i w dodatku od nadzienia Mango-Lassi spodziewałam się o wiele więcej (a dokładniej lepszej jakości).


ocena: 7/10
kupiłam: specjalne zamówienie z Niemiec
cena: około 12 zł (nie jestem jednak pewna, gdyż płaciłam za kilka tabliczek)
kaloryczność: 553 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

 Skład: cukier, masło kakaowe, mleko w proszku, olej palmowy, masa kakaowa, odtłuszczony jogurt w proszku (4%), laktoza, odtłuszczone mleko w proszku, syrop glukozowy, mango w proszku (1%), emulgator (lecytyna sojowa), naturalne aromaty, koncentrat soku cytryny, sól, aromat waniliowy, Rosenwasser (sok z róży? nie wiem, co to znaczy)

25 komentarzy:

  1. Szkoda, miałam nadzieję, że Lindt pokaże swoją klasę w tej czekoladzie. Owoce mango bardzo lubię, dlatego nie mogłabym zaakceptować żadnego sztucznego posmaku. 1% proszku z mango :o Nie wiem dlaczego tak bardzo pożałowali owoców :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla kasy, tańszych kosztów produkcji zapewne. Szkoda, że już nawet Lindt zaczyna takie chwyty stosować.

      Usuń
  2. Od kiedy próbowałam Lindt'a na ich czekolady będę patrzeć nieco inaczej, jak przez różowe okulary :)
    Nie powiem, zaciekawiła mnie. I nie wiem czy sama w sobie czekolada, która musi być pyszna czy hipotetyczny smak mango lassi, które wielbiłam przez pewien okres w moim życiu :)
    Spróbowałabym, a jakże. Mimo iż w sumie jakąś wielką fanką nadzienia owocowego w czekoladzie nie jestem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja: nie jestem wielką fanką owocowych nadziewańców, ale z ciekawości próbuję. To znaczy... ja to je lubię, ale trochę mniej niż np. z orzechami, karmelem itp.

      Usuń
  3. Nie będę płakać, ze nie dostanę tej tabliczki. Lindt lindtem, ale mango mnie nie pociąga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Główny problem chyba producentów to to, że nadają czekoladom niesamowite nazwy, człowiek czytając to nakręca się niesamowicie, jego oczekiwania są ogromne, a tu potem wychodzi zwyklak. :D Czekolada jak zwykle pewnie wysokiej jakości, nadzienie trochę kuleje jednak dobrze, że nadal jednak jest to dobra tabliczka. :-) Fajnie, że pojawiło się trochę orzeźwiającej kwaskowości tylko szkoda, że wyszla taka trochę sztuczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej nie jest błąd, a dobrze przemyślane działanie. Wiadomo, ludzie rzucą się i kupią.
      No, nie była w końcu beznadziejna, a po prostu trochę gorsza, niż reszta Lindt'ów.

      Usuń
    2. Nie no tak zdecydowanie. Wiadomo, że chętniej kupisz czekoladę ,,Lindt Hello, My Name is Mango-Lassi mleczna z nadzieniem jogurtowym z mango" niż wariant ,,Czekolada o smaku mango". :D Jednak chodzi mi o to, że nakręcają, nakręcają, a takie opisy smaków zaskakujące sprawdzają się zazwyczaj głównie u Zottera. :D

      Usuń
    3. A, no tak, jakby chcieli, a nie mogli, haha.

      Usuń
  5. Do takich czekolad raczej mnie nie ciągnie, tym bardziej, że lubię wszystkiego spróbować po kostce, ewentualnie rządku i mi to wystarcza. Spróbowałabym takiej, pewnie! Ale szkoda raczej byłoby kupować, by reszta leżała, bo rodzinka za takimi nie przepada.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudno powiedzieć, czy i mnie by rozczarowała, ale opis wcale nie brzmi tak źle. No i wygląda opakowania... Uwielbiam serię Hello. Aż szkoda, że w Pl taka bieda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgodzę się, że ta seria jest świetnie zaprojektowana!
      A i sama czekolada aż taka okropna nie była, po prostu jak na Lindt'a to dla mnie zdecydowanie za kiepsko, ale nie na tyle, żeby nie zjeść.

      Usuń
  7. Ale Ci zazdroszczę tej czekolady! Idealna byłaby lekko zamrożona na taką pogodę :D

    Chociaż mango mogli dać więcej :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat nie przepadam za bardzo zimną czekoladą. :P

      Usuń
  8. Ale kusisz! Ja uwielbiam mango, strasznie, a jakoś jeszcze nie spotkałam się w Polsce z ''mangową'' czekoladą :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz kraj zdecydowanie cierpi na czekoladową ubogość.

      Usuń
  9. No cóż 1% mango na pewno zastąpili sztucznymi aromatami, więc wiadomo, że jakość już będzie nie ta jaką byśmy się spodziewali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie... A tak mi bardzo szkoda tego smaku...

      Usuń
  10. Dobrze,ze nie opisałaś kolejnej białej czekolady bo bym ślinotoku dostała:) . Ta czekolada z opisu podoba mi się smak na lato kwaskowaty no i słodycz jest:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nawet stoją przy półce, patrząc na te opakowanie, można mieć wrażenie, że to takie malutkie, tyci coś. Pozory mylą.

    Mango w czekoladach to (wykluczając pro-czekolady) nie jest normalny dodatek, jednak myślę, że wypuszczenie 90g kosztem "więcej mango w mango" przyniosłoby lepszy efekt. Choć i tak zapewne zadowala wielu. To nie kolejny karmel czy orzechy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam zamiast sztucznego mango zdecydowanie wolę ''nudne orzechy''. :P

      Usuń
  12. Lindt czekolady ma na ogół bardzo dobre, ale po tej nie spodziewałabym się rewelacji :)

    http://buteleczka-szczescia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Rossenwasser to woda różana. U mnie wkrótce pojawi się recenzja Mango Lassi, ale w wersji batonikowej (tylko taką dorwałam). W zasadzie, to moja opinia jest dość podobna do Twojej, też się nieco zawiodłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję za pomoc z tłumaczeniem. Niby wiedziałam, że coś z różą i wodą, ale nie wpadłam na to, że tam może być woda różana, nie spotkałam się z czymś takim.

      Taak, szkoda tego smaku, że jakiś taki...

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.